#15*

641 62 5
                                    

O mój Boże... Nadal patrzyłam w jego oczy. Cholernie zielone, przepełnione...nadzieją?

-Ida?- spytał nagle, psując całą magię. Jaką kurka magię, siedzę upita w aucie mojej byłej sympatii, która zniszczyła mi życie wlepiając się w niego jak w Matkę Boską. Jestem głupia.

-...muszę już iść.- wyjąkałam. Otworzyłam drzwi, chcąc jak najszybciej uciec od tego chłopaka, który sprawia, że zachowuję się...dziwnie?

-Nie...- Igor zatrzymał mnie, chwytając moją dłoń. Momentalnie przeszedł mnie dreszcz. Dziwnie czuć jego dotyk po tylu latach. Miał zadziwiająco delikatne. Chociaż chyba lepiej brzmi gładkie dłonie. Chociaż dwa razy większe od mojej. Wróciłam z powrotem na swoje miejsce i spojrzałam na Igora wyczekująco.

-Bo...bo ty nadal jesteś zła, za...za sama wiesz co?- przygryzł wargę, widocznie bojąc się odpowiedzi. Nie obchodzi mnie, że zrobi mi tu teraz minę smutnego pieska! Sprawił mi niewyobrażalny ból, więc teraz musi się niewyobrażalnie starać, żeby go naprawić.

-Tak.- odpowiedziałam. Niech nie myśli, że mu wybaczę. Dałam mu szansę, ale to nie znaczy, że znowu jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi.
Wiem jak boli, kiedy (były już) najlepszy przyjaciel nie da ci żadnej szansy się wytłumaczyć. Pomiędzy przyjaźnią z Igorem, a przyjaźnią z Zochą, była jeszcze przyjaźń z Karoliną. Intensywna, ale krótka. Popełniłam błąd. Wielki, ogromny błąd.

Ona całkiem odwróciła się ode mnie, nie zamieniłam z nią słowa od tamtego wieczoru, kiedy przespałam się z jej chłopakiem. To był mój pierwszy raz. Na imprezie, a w dodatku prawie nic z niego nie pamiętam. Nie chciała mnie widzieć. Na szczęście niedługo później wyniosłam się do Poznania, i od tego czasu jej nie widziałam.

W każdym razie wiem jak to boli, kiedy bliska osoba nie chce Cię znać. Dlatego dałam Igorowi szansę. Ale musi się bardzo postarać, żeby ją wykorzystać.

-Rozumiem. Masz całkowite prawo do bycia złą. Ja na twoim miejscu nie chciałbym już mnie więcej widzieć. A tym bardziej nie odezwałbym się do siebie, a co w ogóle dał mi szansę. Bardzo ci za nią dziękuję. Możesz dalej trzymać się ode mnie na dystans. Chciałbym ci jednak powiedzieć, że nie jesteś sama. Nie tylko ty siedzisz w tym gównie. Pomyśl sobie, jak ja się czuję. Ja...ja zabiłem własnych rodziców.- w tym momencie chłopak spuścił głowę, puszczając moją rękę i zasłaniając nią twarz.

Siedziałam cicho, nie wiedząc co powiedzieć. Nie nadaję się do pocieszania ludzi- a tym bardziej mojego największego wroga. Pozwoliłam mu więc kontynuować.

-Nie chciałem tego, mieli tylko trochę się podtruć, miała rozboleć ich głowa na kilka dni i tyle! Nie chciałem! Rozumiesz? Nie chciałem!- albo mi się wydawało, albo z jego policzka skapła łza. Nie mogłam jednak tego stwierdzić, bo nie widziałam jego twarzy, którą spuścił w dół i schował w dłoniach.

-W dodatku ty. Odwróciłaś się ode mnie, nie odzywałaś się. Kolejna bliska osoba mnie zostawiła. Potem musiałem się przeprowadzić, nowa szkoła, nowi ludzie. Naprawdę nie było łatwo. Tym bardziej jeśli jesteś taka drobną i małą sierotą jak ja. Nienawidziłem szkoły, nienawidziłem życia. Kilka razy próbowałem się nawet zabić, ale na szczęście ciocia była czujna i za każdym razem mnie ratowała.- podwinął rękaw swojej bluzy i pokazał podłużne blizny na nadgarstkach. Pociął się. Ja także podwinęłam rękaw swojej bluzki i pokazałam mu swoje. Cięłam się, ale naprawdę miałam ciężko, teraz tego żałuję i wiem, że byłam strasznie głupia. Jak cep. Przyłożyłam swoją rękę do jego, odsłaniając blizny.

-Nie tylko ty siedzisz w tym gównie.- zacytowałam jego słowa. Uśmiechnął się pod nosem, i podniósł na mnie wzrok.

-W każdym razie, chciałbym od nowa zbudować naszą relację. Chciałbym, żebyśmy byli przyjaciółmi.

-Ja...ja nie wiem.- wyjąkałam. Tak jakby urzekła mnie jego historia, ale nie mam zamiaru znowu dać się mu wykorzystać. Te całe cięcie się nie zmienia faktu, jakim jest gnojkiem, i może mnie znowu wykorzystać.

-W porządku. To koledzy, pasuje?- zapytał.

-Tak. Myślę, że tak.

-Czyli mnie lubisz?

-Nie wiem.

-To dlaczego uśmiechasz się do mnie?

-To, że się uśmiecham, nie musi znaczyć, że cię lubię. Mogę sobie na przykład wyobrażać, że stoisz w płomieniach.

Nie czekając na reakcję Igora pk prostu wyszłam z jego auta i szybko zniknęłam mu z oczu.




Stradivarius | Ajgor Ignacy (✔)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz