#36*

407 35 6
                                    

Idę powoli do "swojego" pokoju na piętrze, zostawiając Piotrka samego, nie licząc drącego się komentatora w telewizji. Moje nogi są dziwnie ociężałe, nie przywykłam do tego. Czuję każdą moją kość. Pieką mnie policzki, a moje stopy są dziwnie zimne. Jakby ktoś nieustannie obkładał mnie kostkami lodu, a jednocześnie opiekał w piekarniku. Z moim ciałem nie jest dobrze, zdecydowanie. Mimo tego nie przejmuje się tym zbytnio. Zaczęłam czuć się dziwnie obojętna. Mam pustkę w głowie.

Istnieję. Czyż to nie cud? Skupiam się na małych błędach, nic nie znaczących w tym wielkim bałaganie, jakim jest moje życie. Muszę to jakoś naprawić. Chciałabym zacząć od nowa. Urodzić się na nowo, przeżyć wszystko jeszcze raz, nie popełniając błędów. Ale jestem głupia.

Tak nie idzie, Ida. Nie możesz tego cofnąć. Niezależnie jak mocno byś tego pragnęła, nie zatrzymasz czasu.

Położyłam się na łóżku. Igor. To słowo samo zabrzęczało w moich uszach. Słowo, wyraz, rzeczownik, ciąg liter. Nic. A jednak wszystko. Mój potwór spod łóżka. Mój demon. Moje licho.

On...zrobił nieopisany nieład w mojej głowie. Powyrzucał wszystko z każdej szuflady i zostawił na środku pokoju. Jest taki...inny. Uzależniający. Podniecający. Psychotycznie wręcz skomplikowany.

Nie rozumiem co dzieje się w moim życiu. Zachowuję się jak szmaciana kukiełka. Jak marionetka. Zawładnął mną całkowicie. Moje życie naprawdę przypomina teatr lalek. A ja uwieszona na niezniszczalny ch sznurkach, jedynie odgrywam swoją rolę. Poddana.Szalona. Zgubiona. Bezbożna.

Igor jest moim centrum. Moim słońcem, dookoła którego się obracam, i wszystko do niego dostosowuję - każdą myśl w każdej zatoce mojego umysłu.

Julia. Przepiękna. Prosta. Poukładana. Idealna. Z nutką szaleńczości. Perfekcja w postacii kobiety.

Boli mnie to. Igor nie jest mi obojętny.
Naprawdę zaczyna mi na nim zależeć.
To nie dobrze. Bardzo nie dobrze.

Jest ze mną źle. Czuję, że nie mam siły na nic, a jednocześnie zmuszam się do filozoficznych rozmyślań o (bez)sensie życia. Jak już mi mówiłam, jestem głupia. Odpaliłam laptopa i wsunęłam się pod kołdrę. Włączyłam tumblra i zaczęłam przewijać stronę w dół.

Nagle doznałam dziwnego uczucia. Pustki. Jakby jeden kawałek mnie po prostu się urwał, a całe wnętrze wyleciało przez tą dziurę. Czegoś mi brakuje. Brakującego elementu. Tak jak w puzzlach.  Jeśli brakuje tylko jednego elementu, a ułożyłeś już całość, to puzzle wciąż tworzą obraz. Ale nie taki, jaki powinien być. Takiego raczej nie powiesisz na ścianie.

Ja też czułam, że brakuje mi jakiegoś elementu. Funkcjonuję, jestem obrazem, ale nie takim do powieszenia na ścianie. Do pełni szczęścia zabrakło tego jednego kawałka. I z całej siły modliłam się, żeby nie chodziło w tym przypadku o Igora. A nawet jeśli, co z tego? On nie odda mi już swojego elementu, oddał go Julii. Spóźniłam się.

Zaczęłam płakać. Tak po prostu. Po prostu się rozpłakałam. To strasznie dziecinne zachowanie - płakać i smucić się, zamiast zacząć działać.
Ja nie mam siły. Nie wytrzymuję już tego wszystkiego wewnątrz mnie.

Chyba...kocham go. Jak głupio to brzmi. Uśmiercił moich rodziców, chciałam się przez niego zabić, a tymczasem ja nie potrafię sobie bez niego poradzić. Kocham Igora. A Igor kocha Julkę. I nie mam pojęcia co zrobić, żeby to zmienić.

Stradivarius | Ajgor Ignacy (✔)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz