#3*

1K 60 6
                                    

Powolnym krokiem zeszłam na dół po szarych matowych schodach.

Zośka już tam czekała. Siedziała przy stole wraz z Piotrkiem i żarli pizzę. BEZE MNIE!

-Nie poczekaliście na mnie!- zaczęłam udawać szloch. Przez moje niesłychane zdolności aktorskie w mig pojęli, że żartuję sobie z nich i buchnęli śmiechem.

-Ej no! Skąd wiedzieliście, że udaję!- dosiadłam się do stołu i poczęstowałam kawałkiem pizzy.

-Wiesz, naprawdę nietrudno się domyślić. Normalna osoba nie śmieje się, kiedy płacze i jest jej przykro...-zaczął Piotrek, na co dostał ode mnie kopniaka pod stołem.

-Ej! Co ja ci zrobiłem?- wyskoczył z udawanymi pretensjami.

Faktycznie, mam nawyki do śmiania się w nieodpowiednich sytuacjach. Po prostu wystarczy, że tylko pomyślę o czymś zabawnym i już muszę powstrzymywać dłonią moją buzię, aby przypadkiem nie wydała podejrzanych odgłosów.

Wyobraźcie sobie uroczyste zakończenie trzeciej klasy, dziesięcioletnia ja trzyma sztandar szkoły na środku auli, pani dyrektor wygłasza przemówienie. I w tym momencie co robi Ida? Przypomina sobie, jak z przyjaciółkami straszyły młodszego brata maskotką kota!

I ten mój śmiech, wzrok wszystkich skierowany na małą, nie mogącą powstrzymać się od śmiechu dziewczynkę...

Pizza była wyborna. Po zjedzeniu całej, nie miałyśmy zbytnio nic do roboty. Biorąc pod uwagę oczywiście poziom lenistwa nas obydwu. Gdyby nie to, zabrałybyśmy się za rozpakowywanie walizek, albo chociażby umycie się po podróży, ale nie...

-No, mamy dopiero czwartą! To co, panie, idziemy pozwiedzać Kraków?- na szczęście Piotrek jak zwykle umiał rozwiązać sytuację.

-Szczerze, to nic mi się nie chce... ale w sumie to nie mogę spędzić całego życia na kanapie... -wzruszyła ramionami Zośka. Znowu się roześmialiśmy.

-Moglibyśmy wstąpić do jakiejś galerii, bo w moją walizkę zbyt wiele ubrań, to się nie zmieściło, a poza tym wizyta w Rossmanie też by się przydała... -dodałam. Reszta przytaknęła.

Naprawdę, dobrze czułam się w ich towarzystwie.

Zocha jest wredna i samolubna, ale wierna i odważna.

Piotrek jest jej przeciwieństwem. Naprawdę miły i otwarty na wszystkich, ale ,,trochę bardzo" strachliwy. Tak mi się wydaje.

Dojechaliśmy tramwajem pod Bonarka City Center, podobno największą galerię w Krakowie, chociaż według mnie chociażby Stary Browar w Poznaniu wydaje się większy.

Ale Piorek wie lepiej. Phi...

Już na samym wejściu urzekła nas wystawa w jakimś małym butiku ,,Eleise".

Upatrzyłam sobie kolorową spódniczkę, potem jakieś dżinsowe szorty i tak jakoś poleciało...

-Boższeee! Siedzimy tu już z pół godziny, a to dopiero pierwszy sklep! Powinienem się domyślić, że zakupy to zły pomysł!- zaczął narzekać Piotrek po jakimś czasie, na co z Zollką tylko wymieniliśmy wymowne spojrzenia.

-No trudno... ,,taki lajf"...-zgrabnie zacytowała Zocha internetowe powiedzonko.

-Ja pier...- chciał przeklnąć Piotr, ale w porę się pohamował.

-Oj, no dobra. Ida, zlitujmy się nad biednym przedstawicielem słabszej płci, i może nie przeglądajmy już więcej rzeczy, bo znowu nas troszkę wciągnie... - ku uciesze ,,przedstawiciela słabszej płci", przystałam na to.

Wstąpiliśmy jeszcze do paru innych sklepów odzieżowych, ale nie wybrałyśmy nic, oprócz dżinsowej katany dla Zochy i rubinowej sukienki dla mnie.

-I jak? Nie pogrubia mnie?- wyszłam z przebieralni w Zarze i zrobiłam, mam nadzieję, efektowny obrót, w czarnej sukience bez ramiączek.

-Tak, idealnie, zajebiście, perfekcyjnie, kurewsko seksownie, no po prostu jak królowa, księżniczka, dama czy co tam jeszcze...w każdym razie kupuj i wychodzimy.- ocenił szybko Piotr, na co wybuchłyśmy śmiechem.

-Faceci i zakupy...-pokręciła głową Zośka.- Nie, według mnie nie pasuje do ciebie... może przymierzysz jeszcze tamtą?- wskazała na seledynową sukienkę z tiulowanym dołem i dekoltem w serduszko.

-Eeeeej...wszystko psujesz!- zabawnie wydął usta Piotruś, czym znowu wywołał u nas uśmiechy.

Niewiarygodne, jak często śmieję się w ich towarzystwie. Naprawdę, dawno nie spędziłam czasu tak miło. Sam widok uśmiechu Zollki czy Piotrka, wywołuje banana także na mojej twarzy. A prawie nikt inny tak na mnie nie działa. Z wyjątkiem jednej osoby, która do dziś powoduje dziwne ruchy żołądka.

Stradivarius | Ajgor Ignacy (✔)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz