Zaraz. Co? Julia? Julia? Julia. Oczywiście.
Zrobiło mi się niedobrze. Moje płuca nagle skurczyły się do wielkości ziarnka grochu, nie mogłam zaczerpnąć wystarczającej ilości powietrza. Zaczęłam się dusić jego bliskością. Muszę stąd wyjść. Jak?
W tej chwili wrócił Piotrek. Jedno przelotne spojrzenie i już wiedział, że coś jest nie tak. Coś bardzo nie tak. Jego reakcja była błyskawiczna.
-Ida, dzwoniła Zofia. - po określeniu tym mianem mojej przyjaciółki wiedziałam już, że kręci. Kłamie. Nikt nigdy nie mówi na Zośkę "Zofia".- Jan jest w szpitalu, miał wypadek. Prosiła, żebyśmy jak najszybciej gam przyjechali.
Pokiwałam głową. Teraz mam chyba niespłacalny dług u Piotrka. Po przeproszeniu zmieszanego i zdezorientowanego Igora wybiegliśmy z kawiarni. Po kilku metrach przeszliśmy z truchtu do marszu.
-Kłamałeś, prawda?- upewniłam się Piotrka.
-Skapnęłaś się, miałem taką nadzieję. - uśmiechnął się.- A teraz czekam na wyjaśnienia.
Westchnęłam.
-Igor powiedział, że muszę mu w czymś pomóc. Myślałam, że potrzebuje przyjaciela, że mam mu pomóc wyjść z dołka. Myślałam, no...że wiesz. Że chociaż trochę mu na mnie zależy. - choć trochę tak, jak mi na nim dodałam w myślach. - A on po prostu chce odzyskać Julię. Dlatego jest w takim dołku. Pewnie zrobił coś, przez co go rzuciła.- mój głos drżał.
-Oh.- odpowiedział tylko Piotrek, ale po chwili przeniósł wzrok na mnie.- Wiem jak się czujesz. Jak to jest, kiedy całkiem inaczej odebrałaś myśli rozmówcy. Ale pomyśl. Nie chcę być nie delikatny, ale pamiętasz co Igor zrobił kilka miesięcy temu? Chciałaś skoczyć z tego mostu właśnie przez niego.
Ma rację. Igor tyle razy połamał mnie na kawałeczki. Sprawił, że czułam się nikim, niczym potrzebnym. A teraz po kilku miesiącach rozłąki, nagle znowu mi na nim zależy. Jestem idiotką. Czy ja naprawdę myślałam, że się zmienił? Że jednak chciałby żeby coś mnie z nim łączyło? Nie mogę uwierzyć w to, o czym kilka minut temu byłam przekonana. Koniec.
Co ja mówię... Nie dam rady bez niego egzystować. Nie wiem dlaczego ten chłkpak jest dla mnie tak ważny. Po prostu przy nim moje serce łamie się i wygina, moje myśli spowiewają ciemne chmury, a na dłoniach pojawia się gęsia skórka. Powinnam czuć do niego obrzydzenie i żal, a zamiast tego chcę być jak najbliżej niego. Jestem chora. Uzależniłam się od niego w jakiś sposób. Muszę iść na odwyk. To się chyba nazywa syndrom sztokholmski. Uzależnienie ofiary id swojego oprawcy, czy coś.
Piotrek - zauważając, że nie odpowiadam - westchnął. Na pewno nie pojmował co czuję i co się dzieje w mojej głowie, ale wiedział, że nie porzucę Igora. Że w jakiś sposób nie umiem. Teraz chyba zrozumiałam, że Piotrek też nie jest mi całkiem obojętny. Mamy więcej wspólnego, niż myślałam. Rozumiemy się bez słów. Stał się chyba moim przyjacielem. W przeciągu tego pół roku zdobyłam już 2 nowych przyjaciół, podczas gdy przez 5 lat męczyłam się sama. Zmieniłam się. Nie potrafię opisać czy na lepsze, czy na gorsze, ale napewno się zmieniłam.
W tym czasie wraz z Piotrkiem doszliśmy już na naszą ulicę. Kilka minut później byliśmy już w jego domu, który nadal był pusty.
-Co teraz zamierzasz zrobić? - odezwał się w końcu Piotrek. No właśnie. Nie wiem.
-Nie mam pojęcia.- wzruszyłam ramionami. Byłam rozdarta. Nadal tego nie rozumiałam. Kiedyś próbowałam sobie wmawiać, że nienawidzę Igora, ale już mi to nie wychodzi. Cholernie mi na nim zależy. Jestem szalona. Jestem debilem. Jestem idiotą.
Tylko idioci się w Tobie zakochują, Igor. Tylko idioci robią to co ja.
CZYTASZ
Stradivarius | Ajgor Ignacy (✔)
FanfictionMoże ona umie kochać cię dobrze, ale ja kochałabym cię lepiej. *w trakcie poprawiania, potem napisze dalej, poprawione rozdziały zaznaczone gwiazdką* **dobra miałam to kiedys poprawić, ale chyba mi się na to nie zbiera, także przepraszam za ten shit...