Rozdział 7

2.3K 116 4
                                    

Reszta tygodnia minęła dość szybko. Dziś była sobota i dziś była impreza. Denerwowałam się jak cholera i zastanawiałam się czy na tej imprezie będzie Louis? 
W piżamie w psy i w kapciach królika zeszłam na dół do kuchni aby przyrządzić sobie śniadanie. Tak może to dziwne że w wieku 17 lat chodzę w takiej piżamie i kapciach, ale cóż..., lubię ją!
- Ooo kogo mu tu mamy. Nasz dzidziuś przyszedł - powiedział Luke, kiedy zjawił się w kuchni 
- Nie dokuczaj jej Luke - skarciła go Bella 
- A czy ja coś mówię? - zaśmiał się a ona z otwartej dłoni walła go w głowę 
- Za co to?
- Za jajco - zaśmiałam się na ich potok słów.
Bella i Luke często się zachowywali w ten sposób i często tak do siebie mówili. To był ich standard a ja wtedy miałam z nich niezły ubaw...
- Dobra nie mam czasu się z tobą przedrzeźniać, śpieszę się do pracy.
- Znalazłaś pracę. Gdzie? 
- Aaa w pewnym biurze. Nie jest on za dużym biurem, lecz w sam raz dla mnie. Mleka? - spytała, kiedy nalewała do swojej miski z płatkami właśnie mleko 
- Tak. Poproszę - powiedziałam i odebrałam od niej mleko. Nalałam sobie do pustej miski mleka i dosypałam moich ulubionych płatków Cookie - Crips po czym zaczęłam się zajadać tak samo jak Bella tyle że ona wolała musli 
- A mnie to już nikt się nie spyta czy chcę mleka? - jęknął sflustrowany Luke
- Oj przepraszam. Mleka? - spytałam a na mojej twarzy pojawił się głupi uśmieszek 
- Nie dziękuję. Zrobię sobie jajecznicę.
- To po co nam dupe zawracasz zamiast sobie już robić? - powiedziała z pełną buzią Bella a ja cicho zachichotałam 
- Bo o mnie nigdy nie pamiętacie.
- Biedny - zrobiła smutną minę a ja nie wytrzymałam i wybuchłam śmiechem a zaraz po mnie Bella i Luke.
Później jedliśmy śniadanie w ciszy dopóki nie zabrzmiał dzwonek do drzwi...
- Dobra ja otworzę bo i tak wychodzę - powiedziała Bella po czym wstała z krzesła, odłożyła swoją miskę do zlewu, wzięła torebkę i poszła do wyjścia.
- Cześć - usłyszałam już po otwarciu drzwi. Ten głos wydawał mi się bardzo znajomy
- Cześć - odpowiedziała Bella 
- Jest może Luke? - eee to ktoś do mojego głupiego braciszka, nie muszę się przejmować 
- Tak w kuchni - odpowiedziała Bel 
- Okej, dzięki - i wtedy drzwi się zamknęły co oznaczało że siostra wyszła do pracy 
- Ej Luke ktoś do ciebie przyszedł.
- To pewnie Louis.
- Kto?
- Cześć wam - usłyszałam a kiedy spojrzałam wprost przed siebie zauważyłam we własnej osobie Louisa Tomlinsona 
- Cześć Louis - powiedział Luke który wstał i przywitał się tym słynnym męskim uściskiem 
- Cześć Alex - spojrzał na mnie 
- Czeeeść - wyjęczałam a on uśmiechnął się zabójczo.
O mamunciu!

⭐⭐⭐
12 ☆ i 3 komentarze next :)

Sweet to time ✔ (ZAKOŃCZONA - DO KOREKTY)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz