10. Igram z śmiercią

2K 207 65
                                    

Shane


Zawszę, przed wyścigiem obserwuję, kto i ile stawia na zwycięzcę. Jeszcze ponad rok temu wszyscy, obstawiali dużo kasy na Jasona, teraz od rok prawie nikt nie stawia na kogoś innego niż ja. Oczywiście zdarzają się przypadki, ale jednorazowe.

Zauważam Kevina, który zatrzymuje się przy stałym miejscu bukmacherów i podaje jednemu z nich kilka grubych banknotów.

Dziwne. Kevin od wypadku nie brał czynnego udziału w zawodach, niby dalej jest organizatorem tego piekła, ale od śmierci Jasona, jest inny, już nie sędziuje i nie interesuje się tak zawodnikami jak przedtem i nie obstawiał aż do dziś.

Ciemno włosy mężczyzna podchodzi do tablicy i coś dopisuję.

BMW HP4 – 1000$

Otwieram szeroko oczy. Przy moim Kawasaki jest dopiero niecałe 900$ a do tego w ostatniej chwili zgłosił się nowy zawodnik.

Kevin odchodzi zadowolony od bukmacherów i przechodząc obok mnie klepie mnie po ramieniu.

- Szczęścia młody, bo ci się przyda. – I odchodzi.

Obserwuję jak znika wśród publiczności.

Duża wygrana podkręca zakłady, bo miejsce Kevina teraz zajmuję już pięć osób.

--*--

Kiedy kawasaki i ja znajdujemy się na linii startowej, czuje jak mocno bije mi serce i liczę, że kiedy znów się zatrzymam ono dalej będzie bić.

Zakłady pierwszy raz od roku są tak wysokie. Na mnie jest prawie trzy tysiące a przy Hp 4 dalej tylko 1000 $. Jeśli BMW by wygrało Kevin zgarnąłby całą pulę dla siebie.

Ale widząc chudego gogusia w kasku podchodzącego do Hp4 mam ochotę wybuchnąć śmiechem.

Spryt i talent to jedno, ale siła i utrzymanie maszyny na takich wyścigach to już dwie różne rzeczy. Gościu nie wie, w co się pakuję.

- Nie wierze, tysiąc na takiego słabeusza? – Pyta głośno Mike.

Ignoruję jego pytanie i rozglądam się między widownią za Chloe, ale jej nigdzie nie widzę. Tak samo jak Kevina. Pewnie razem pracują jeszcze w warsztacie.

Czuje jakby żal, że blondynka nie będzie patrzeć jak wygrywam.

Wszyscy wsiadają na maszyny, razem było na starcie 13 ścigaczy. Kiedy plastikowa ruda rzuca stanikiem ruszamy.

Od razu obejmuję przewagę, teraz tylko utrzymać miejsce lidera i przeżyć te cholerne 6 kółek i będę mógł oddychać spokojnie.

Kiedy zwalniam delikatnie przy zakręcie zauważam jak zbliża się do mnie cholerna HP czwórka. Mam ochotę krzyknąć, że jeśli nie zwolni na zakręcie zabije się zanim skończy się wyścig, ale zanim mam szansę cokolwiek zrobić ścigacz sunie na prowadzenie zaraz obok mnie.

Spoglądam na motocyklistę BMW i dziwię się jak ktoś z tak chudymi ramionami dał radę utrzymać motor na zakręcie przy takiej prędkości.

Przyśpieszam, kiedy tylko znajdujemy się na prostej.

--*--

Przez trzy cztery okrążenia ani BMW ani mój Kawasaki nie daje rady ani na chwilę wyprzedzić rywala. Jedziemy obok siebie i czasem któreś doda odrobinę więcej, ale zaraz znów się zrównujemy.

W jednej chwiliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz