14. W naszych żyłach płynie benzyna.

2.3K 220 86
                                    

Shane


Wciekły nie określa jak teraz się czuję. Idąc obok blondynki przez korytarz pełen napalonych idiotów biję się sam w myślach, za jakie grzechy tego nie przewidziałem.

Posyłam mordercy wzrok w kierunku rudego chłopaka, który wyciąga obleśną łapę w kierunku Chloe. I obejmuję dziewczynę w zaborczym geście. 

Ciągnę ją pod moją szafkę z złości trzęsą mi się dłonie tak, że nie mogę poprawnie wpisać kodu do szafki, ale kiedy w końcu mi się udaje, wyciągam moją bluzę, którą zapomniałem wczoraj wziąć.

- Ubierz ją. – Wciskam w dłonie Chloe materiał.

Dziewczyna podnosi ją do góry i przykłada do siebie i patrzy na mnie zdziwiona. Bluza jest, co najmniej trzy razy na nią za dużo i pewnie zmieściłoby się w niej kilka takich Chloe, ale widząc wzrok jednego z pierwszaków mówię jeszcze raz:

- Ubieraj.

Szara bluza sięga za tyłek a rękawy zwisają z jej rąk. Wygląda słodka w dużo za dużej bluzie i wystającej niebieskiej falbance spódniczki.

Uśmiecham się do niej zadowolony. Ale ona krzywi się i odchodzi od mnie. Ruszam za nią, ale przez uczniów na korytarzu nie mogę ją dogonić. A w próbie złapania dziewczyny przerywa mi dzwonek, więc ruszam w stronę klasy matematycznej.

--*--

Lekcje ciągnął się a na przerwach nie mogę nigdzie znaleźć Chloe, która jakby wyparowała, sam nie wiem, czemu ale mam nadzieję, że poszła do domu przebrać tą cholerną spódnicę.

Ale moje nadzieje pryskają, kiedy zauważam blondynę ciągniętą przez Lisę w stronę stołówki. Nic nie byłoby w tym złego, jeśli Chloe nie miała na sobie tej zajebiście krótkiej spódnicy, którą ja sam wybrałem a do tego zmierzającej do stołówki pełniej napalonych licealistów.

Podbiegam do dziewczyn i zarzucam ręce na ich ramiona i odciągam od stołówki w stronę drzwi na podwórze szkolne gdzie jest kilka stołów z ławkami.

- Shane co ty robisz? – Pyta zirytowana Lisa.

- Taka dzisiaj ładna pogoda, musimy zjeść na dworze. – Uśmiecham się do nich jak najsłodziej.

- Jakbyś nie zauważył szłyśmy właśnie na stołówkę, aby kupić żarcie.

- Ach tak? – Rozglądam się za ratunkiem, którym okazuje się Kris z Mike wychodzących z laboratorium.

- Chłopaki, ja z dziewczynami idziemy zając miejsce na świeżym powietrz załatwcie jakieś żarcie!    Tylko, aby dało się zjeść. – Mówiąc to pociągam dziewczyny jeszcze bardziej do wyjść przed obleśnym wzrokiem idiotów, którzy postanowili przerwę spędzić na korytarz i przypatrywać się zajebistym nogą Chloe.

Oczywiście, kiedy jesteśmy przy stolikach wszystkie są już zajęte i dziewczyny chcą wracać do budynku.

Nie pozwalam im na to.

Podchodzę do jednego z stolików zajmowanych przez piątkę pierwszaków i ręką pokazuję im, aby się stąd zmyli.

Czwórka spuszcza wzrok i zbiera swoje rzeczy oprócz niskiej rudowłosej dziewczyny, która hardo dalej siedzi. Już mam się odezwać, kiedy jeden z chłopaków się odzywa.

- Loe, choć, proszę.

Dziewczyna rusza się z miejsca na prośbę chłopaka, ale i tak posyła mi niezadowolony wzrok a ja w tym chłopaku rozpoznaję młodzika, który od rozpoczęcia roku przychodzi na treningi i obserwuje.

W jednej chwiliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz