Rozejrzała się dookoła po swoim niewielkim mieszkaniu. Wydawać by się mogło, że jest całkowicie sama. Jednak Mai wyraźnie czuła czyjąś obecność, niepokój. Zwariowała? Absurdalne myśli zaczęły nawiedzać jej głowę. Może to duch jej zmarłej współlokatorki? I czy to ona zaatakowała Tomka? Spojrzała nieufnie na swoje dłonie. Wtem usłyszała cichy, szczery, męski śmiech za swoimi plecami. Odwróciła się gwałtownie, autentycznie przerażona.
–Czy ktoś tu jest?!– Wyciągnęła ręce przed siebie, gotowa w każdej chwili użyć swojej rzekomej mocy. Znów usłyszała śmiech, tym razem głośniejszy. Wibrował jej w uszach.
–To nie ty zrobiłaś, głupia!– Podskoczyła wystraszona na dźwięk tego głosu, którego źródła nie mogła zlokalizować. Obróciła się kilka razy wokół własnej osi. W tym momencie, każdy ciemny kąt mieszkania wydawał się straszny.
–Gdzie jesteś?– jęknęła skołowana pochylając się do przodu w pozycji obronnej. Po raz kolejny, głęboki, przyjemny śmiech rozniósł się w jej uszach.
–Obok– tym razem był to szept, dosłownie przy jej uchu. Zdawało jej się, że nawet przez chwilę poczuła ciepły oddech na swojej szyi.
–Daj mi spokój!– zaskamlała cicho siadając na środku przedpokoju. Podkuliła pod siebie nogi i objęła je ramionami–Proszę!
–Skoro chcesz...– rozbawienie zostało zastąpione przez rozczarowanie i coś na kształt smutku. Została sama. Nie wiedziała skąd to wie, ale czuła, że tajemniczy głos zniknął. Niepewnie wstała i na chwiejnych nogach udała się z powrotem do łóżka. Zapaliła światło w pokoju i tak też zamierzała usnąć. Tej nocy bała się ciemności.
Gdy otuliła ją miękka, ciepła pościel, Mai poczuła się trochę lepiej. Przy zapalonym świetle trudniej jej się zasypiało, ale nie zamierzała zostać otoczona mrokiem, którego w tym momencie tak się lękała. Z racji tego, że był środek nocy, usnęła momentalnie.
Przeklęła w duchu. Znowu była w tej obskurnej windzie! Szybkim krokiem weszła w korytarz i z wściekłością uderzyła w ścianę. Czemu to spotkało ją! Zaraz znowu coś się na nią rzuci, a ona znowu będzie umierać z przerażenia. Nie zamierzała stać bezczynnie. Pobiegła wzdłuż korytarza, tak samo jak ostatnim razem. Biegła przed siebie, nie zatrzymując się wbiegała w pierwsze lepsze wyjścia na rozwidleniach. Nie zwolniła nawet, gdy usłyszała za sobą odgłos innych stóp. Przeraźliwe zimno ogarnęło jej ciało. Dopadła do drewnianych drzwi, które od razu otworzyła i po dostaniu się do środka pomieszczenia, zamknęła za sobą, zastawiając od wewnątrz krzesłem. Dysząc ciężko rozejrzała się po pokoju. Była tu ostatnio. Tym razem, na środku stał skórzany fotel. I chociaż rozsądek kategorycznie zakazywał jej podchodzić do niego, dziewczyna zmęczona i wystraszona usiadła w miękkim siedzeniu. Dłonią potarła spocone czoło. Nagle, poczuła kościste palce zaciskające się wokół jej szyi. Déjà vu, to samo co ostatnio. Zamachnęła się ręką do tyłu i natrafiła na coś. Uderzyła jeszcze kilka razy, ale uścisk się wzmocnił. Przerażające zimno rozchodzące się po jej ciele sprawiło, że nie mogła się już nawet szarpać. Wystraszonym wzrokiem błądziła po pomieszczeniu szukając ratunku. Nad głową słyszała obrzydliwe sapanie jakiejś istoty. Mai charczała ciężko dusząc się. Pomyślała, że to już koniec.
W rogu pokoju dostrzegła niewyraźny zarys postaci, tak jak ostatnio. Tym razem postać zaczęła się do niej zbliżać.
– Naamah. – Pomimo wyraźnego włoskiego akcentu poznała ten głos. Brzmiał teraz surowo i ostrzegawczo.– Puść ją na miłość Boga!- gdy kościste palce ściskające krtań dziewczyny opadły, ta nabrała głośno powietrza w płuca. Za sobą usłyszała obrzydliwy, skrzeczący śmiech, jakby kreatura właśnie usłyszała niezły dowcip. Kąciki ust mężczyzny, którego mogła już zobaczyć dokładnie, też się uniosły.
Przed nią stał niesamowicie przystojny mężczyzna, na oko mógł mieć dwadzieścia parę lat. Może dwadzieścia sześć?
Mai pomyślała nawet, że cieszy się, że rzuciła Tomka, bo nawet do pięt nie sięgał jej wybawcy. Miał ciemne, prawie czarne włosy, kilkudniowy, schludny zarost i niebieskie oczy, które zdawały się wwiercać w jej duszę. Był wysoki, bardzo wysoki i postawny. Mai była przy nim malutka. Wcisnęła się w fotel. Mężczyzna ubrany był w czarne jeansy i czarny podkoszulek.
–Skończyłaś już oceniać mój wygląd, czy chcesz jeszcze sobie popatrzeć?– spytał wyraźnie rozbawiony i podszedł bliżej.
–Och, przepraszam– Mai zawstydzona spuściła wzrok.
– Naamah, zostaw nas samych i nie pokazuj mi się więcej na oczy. – Coś stojące za fotelem, na którym siedziała dziewczyna, poruszyło się i już po chwili czarnowłosa mogła zobaczyć, jak zgarbiona, koścista postać o skórze białej jak kartka papieru wychodzi przez drzwi, którymi dostała się tu Mai. Mężczyzna odprowadził straszydło wzrokiem, po czym przeniósł go z powrotem na dziewczynę.
–No Mai, powiedz, co ja mam tu teraz z tobą zrobić?
–Nic. Po prostu powiedz mi jak mam wrócić do siebie. I skąd znasz moje imię?
–I tak tu wrócisz– wzruszył ramionami ignorując jej pytanie.
–Jak to?–spytała, a w jej myślach zagościł jeszcze większy niepokój. Może to kwestia ostatnich wydarzeń, ale znacznie łatwiej przyszło jej rozklejenie się i po chwili parę łez skapywało po jej policzkach.
–Normalnie– odparł poirytowany– chodź zabiorę Cię stąd, bo jest już prawie rano i jesteś wyczerpana– podszedł i wyciągnął przed siebie rękę by pomóc jej wstać. Ona jednak przestraszona wbiła się w oparcie fotela i odsunęła możliwie daleko w obawie przed nieznajomym.
–Oj no chodź, nie mam ochoty na zabawę w podchody. Z natury nie jestem cierpliwy– burknął w jej stronę.
Mai przytoczona wydarzeniami minionego dnia, rozpłakała się głośno. Mężczyzna widząc dwa wodospady łez spływające po twarzy niewinnej dziewczyny, nachylił się nad nią i najdelikatniej jak umiał wziął ją na ręce. Dziewczyna nieufnie, ale objęła jego szyję. Ogarnął ją cudowny zapach piżmu i pięknych męskich perfum. Była tak blisko, że mogła bezkarnie wdychać ten przyjemny zapach.
–Zabiorę cię teraz do domu, okay?– spytał już łagodniej, przytulając ją do siebie i głaszcząc po włosach, by Mai się uspokoiła.
Niewielka istotka w jego ramionach pokiwała lekko głową na znak aprobaty.
–Zamknij oczy– poprosił cicho, by jej nie przestraszyć. Dziewczyna niechętnie wykonała polecenie. Bała się tego mężczyzny, bała się mu sprzeciwiać. Leżała nieruchomo w jego ramionach, ale gdy po chwili nic się wydarzyło, podniosła powieki.
Jakież wielkie było jej zdziwienie, gdy ujrzała przed sobą, swój własny pokój. Tajemniczy facet wciąż trzymał ją na rękach, ale oboje byli już w jej mieszkaniu.
–A-ale jak?–spytała zadzierając głowę do góry, by na niego spojrzeć.
–Magia–uśmiechnął się szeroko i posłał jej rozbawione spojrzenie.
~*~
CZYTASZ
Przeklęta
VampirgeschichtenMai Tinners urodziła się w Stanach, ale już od dawna mieszka w Polsce. Ma tu grupkę wiernych przyjaciół i żyje jak większość dziewiętnastolatek. Dotychczas uporządkowane życie Mai, zmienia się w dniu, w którym ginie jej współlokatorka. Dziewczyna zo...