XXVII

115 15 3
                                    

Na Facebooku znalazła poszukiwaną dziewczynę i umówiła się z nią na szesnastą, w jej mieszkaniu. Napisała jej, że ma ważną wiadomość do przekazania, czym nakłoniła nieznajomą na spotkanie. Uzyskała też jej dokładny adres.

Razem z Karoliną opuściły dom koło piętnastej. Metrem przejechały większość trasy, a kolejne dwadzieścia minut spędziły w autobusie. Pod drzwiami  z numerem dwadzieścia siedem stały przed umówioną godziną. Mai westchnęła wahając się.

– Wiesz, co jej powiesz?

– Będę improwizować.– Wzruszyła ramionami i zapukała do drzwi.

Po chwili w progu stanęła dość niska blondynka ubrana w czarną koszulę i spodnie w tym samym kolorze. Nosi żałobę.- pomyślała Mai. Twarz kobiety była smutna, wyraźnie zmęczona. Nie wydawała się zaskoczona widokiem dwóch obcych, raczej była obojętna.

– Witaj. Nazywam się Mai, a to moja przyjaciółka Karolina. Jak już ci pisałam, musimy porozmawiać.

– Jestem Dorota, ale to już chyba wiesz, skoro chciałaś się ze mną spotkać. Wejdźcie.– Blondynka odsunęła się na bok wpuszczając dziewczyny do mieszkania. Było ono niewielkie, ale przytulne. Zostawiły buty w przedpokoju i poszły za gospodynią do salonu. Na propozycje herbaty grzecznie odmówiły. Zapadła cisza, podczas której dwie przyjaciółki siedzące na kanapie i kobieta naprzeciwko nich wpatrują się w siebie z uwagą.

– Nie wiem od czego zacząć.– Przyznała Mai nieśmiało.

– Przyszłyście w sprawie Janka, prawda?

Szatynka kiwa głową.

– To, co teraz powiem zabrzmi irracjonalnie, ale proszę, uwierz mi.– Westchnęła.– Od jakiegoś czasu porozumiewając się ze mną zmarli.– Zrobiła przerwę, by zobaczyć reakcję Doroty, ale ta nie wydawała się zaskoczona, czego by się spodziewała.– Skontaktował się ze mną twój narzeczony. To on kazał mi się z tobą spotkać.

– Wierzę ci.– Przerwała jej cicho.

– To dobrze. On nie popełnił samobójstwa, został zamordowany i obawia się o ciebie. Bardzo chciał, żebyś wiedziała, że nie odebrał sobie życia.

– Wiedziałam.– Kobieta zamknęła oczy, a spod jej powiek pociekły łzy. Mai przyłapała się na nerwowym pocieraniu knykci.

– Poprosił mnie, żebym odkryła, kto go zabił i uchroniła cię przed podzieleniem jego losu.

– Tym powinna zająć się policja.– Wtrąciła Karolina, która od początku nie odezwała się ani razu.

– Policja odrzuciła udział osób trzecich. Są przekonani o samobójstwie Janka i nie przekonamy ich, jeśli nie znajdziemy dowodów.

– Poza tym– dodała Mai – jeśli wmieszamy w to policje morderca tym bardziej będzie miał powód, żeby usunąć Dorotę ze swojej drogi. A teraz również i nas.– Jej spojrzenie powędrowało do sztang i hantli leżących w rogu pomieszczenia.– To jego? 

– Nie mam jeszcze siły, by pozbyć się jego rzeczy.

Pokiwała głową ze zrozumieniem. Nigdy nikogo nie straciła, nie wiedziała jak to jest cierpieć po śmierci bliskiej osoby. Jednak bólu bijącego od tej kobiety nie dało się nie rozumieć. Nieodwracalnie odszedł jej ukochany.

– Jak zamierzasz znaleźć winnych?

– Nie wiem.– Przyznała.– Same powęszymy i się tym zajmiemy. Wrócę do domu i to przemyślę, a ty powinnaś uważać na siebie. Jeśli tylko coś cię zaniepokoi, to dzwoń.

Sięgnęła po notes z ołówkiem leżący na blacie i zapisała tam swój numer.

– Dziękuję.– Dorota posłała siedzącym na kanapie dziewczynom smutny, ale do bólu szczery uśmiech.– Będę ostrożna, jeszcze raz przejrzę jego rzeczy, może na coś trafię.

Po opuszczeniu mieszkania kobiety, Karolina wciąż była milcząca. Dopiero gdy na powrót znalazły się w kuchni Mai, przypuściła atak.

– Nie podoba mi się to. Uważam, że mieszanie się w tę sprawę to bardzo zły pomysł.

Szatynka nie przerwała przygotowywania obiadu i nawet na nią nie spojrzała. Przez moment myślała nad odpowiedzią, ale dotarło do niej, że przyjaciółka ma rację. To nie było rozsądne.

– Masz rację, ale nie chcę mieć nikogo na sumieniu. Skoro ona jest zagrożona, to muszę jej pomóc. I chcę sprawiedliwości. Dla ludzi, którzy zamordowali Jana i dla niego.

Karolina wyszła dopiero wieczorem. Mai, choć uwielbiała ją, musiała przyznać, że w tym momencie potrzebowała samotności, czasu na przemyślenia.

Usiadła z kubkiem herbaty w salonie i leniwie rozłożyła się na kanapie. Cieszyła się, że przez cały dzień nie słyszała Erica, że nie ingerował w to, co robi, ani nie komentował jej myśli. Miała nadzieję, że może nawet ich nie słuchał. W końcu sam ma też swoje życie. W całej tej sprawie liczyła na jego pomoc. Od początku wątpiła, żeby udało jej się załatwić to jej samej. Mimo iż w tym momencie była na niego mocno rozgniewana, wiedziała, że mógłby być bardzo pomocny.

Spodziewała się, że odwiedzi ją tego wieczoru. Cieszyła się samotnością tak długo, jak mogła, zaczęła czytać książkę. Przez myśl jej tylko przeszło, że powinna uczyć się i bardziej skupić na studiach. W obliczu całego zamieszania,  które teraz przeżywa nie powinna aż tak ich olewać.

Pouczę się jutro- pomyślała, ziewnęła i podciągnęła koc pod samą szyję.



PrzeklętaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz