XXIX

102 14 1
                                    

Tęskniła za zwyczajną rutyną na uczelni. Czuła się dobrze przebywając znów w towarzystwie studentów takich jak ona. Karolina nie wspominała o wydarzeniach minionych dni i Mai również nie zamierzała poruszać tych tematów. Wolała, żeby jej przyjaciółka zapomniała o wszystkim, skoro i tak nie zamierzała pomóc jej w rozwiązaniu sprawy morderstwa Jana. 

Podczas ostatniego wykładu dostała SMS od Doroty. Z treści jasno wynikało, że kobieta coś odkryła i chce się jak najszybciej spotkać. Mai obiecała odwiedzić ją zaraz po zajęciach. 

Gdy opuszczała budynek, zaczepił ją Tomek. Tłumaczył, że chce porozmawiać i przepraszał. Ale Mai była nieugięta. Nie potrafiła mu wybaczyć tego, że ją olał, gdy potrzebowała pomocy. Tym bardziej, nie potrafiła wybaczyć tego, że podniósł na nią rękę. Nie chciała z nim rozmawiać, dopiero gdy ją uderzył, dotarło do niej, jak toksyczny był ich związek. Teraz się opamiętał? Za późno. 

Po niecałej godzinie dotarła do mieszkania Doroty. Kobieta otworzyła jej z przejęciem i od razu wciągnęła do środka. 

– Muszę ci to pokazać! Nie mogę uwierzyć...– W jej głosie brzmiał zawód. Nie była zadowolona z tego, co odkryła. 

A odkryła kokainę głęboko schowaną między ubraniami jej zmarłego partnera. 

  – On nie był narkomanem.–  Płakała już dziesięć minut w ramionach Mai, a opakowanie z białym proszkiem leżało na ławie. 

– Może nie wiedziałaś o nim wszystkiego.–Podsunęła cicho dziewczyna, ale widząc spojrzenie, jakim obdarzyła ją blondynka, pożałowała swoich słów. Po chwili ciszy, która zdawała się trwać wieczność Dorota westchnęła ciężko i odchyliła głowę do tyłu.

– Chyba masz rację. Ukrywał przede mną, jak się okazuje, całkiem sporo. Parę miesięcy przed śmiercią Janek... Zaczął przynosić do domu więcej pieniędzy. Kupował mi prezenty, wychodziliśmy do drogich restauracji. Tłumaczył się, że dostał awans w pracy. Tym bardziej nie mogłam uwierzyć w jego samobójstwo, w moich oczach wszystko nam się układało.

– Podejrzewasz, że zaczął dealować?

Kobieta pokiwała smutno głową.

– Znalazłam coś jeszcze.

Wstała z kanapy i podeszła do stojącej pod ścianą komody. Wyciągnęła z niej coś i po chwili wróciła z niewielką komórką w ręce. Telefon był stary, prawdopodobnie najtańszy model dostępny w pierwszym lepszym sklepie. Na rogach miał powycierany lakier.

– Znalazłam to w jego rzeczach, obok narkotyków. Próbowałam włączyć, ale wymaga pinu, którego nie znam. Wszystkie daty, które przychodzą mi na myśl nie działają.

Mai wzięła urządzenie do ręki i obejrzała z każdej strony. Przytrzymała przycisk, by włączyć telefon i po chwili pojawił się komunikat proszący o numer pin. Wystukała pierwsze cyfry, o których pomyślała. 0000. Nic, nie wchodzi. 1234. Znowu pudło.

– Takich banałów też już próbowałam.

Mai przygryzła wargę. To mógł być przełom w tej zagadce, musiały się dostać do pamięci tego telefonu.

Wpisała 4321. Gdy komórka zaświeciła jasnym światłem, a na całym ekranie pojawiło się logo Ery obie dziewczyny wyszczerzyły się ze zdziwieniem. Po chwili trzeba było wpisać hasło, żeby odblokować ekran, ale tu również podziałała ta sama kombinacja cyfr.

– Jesteś wielka!– Dorota poklepała ją po ramieniu.

–Co pierwsze sprawdzamy? SMS?

Nie czekając na odpowiedź, weszła w wiadomości, których okazało się być niewiele. Zaledwie z dwoma numerami, których właściciele nie byli zapisani w kontaktach. Właściwie w kontaktach nie było nikogo, prócz operatora.

A wiadomości wysyłane i odbierane z tego telefonu były co najmniej ciekawe. Dorota czytając je co chwila wzywała Boga, a Mai milczała.

SMS-y były ewidentnie związane z handlem narkotykami. A Jan był w to bardzo mocno zamieszany. O ile pierwsze wiadomości były o dostawach i ilości, jaką udało się sprzedać chłopakowi w danym tygodniu, tak ostatnie dotyczyły już jakichś niespłaconych długów i miały charakter gróźb.

– Mamy dowody.– Dorota przyłożyła dłoń do ust.– Musimy iść z tym na policję.

– Nie możemy– pośpiesznie zaprzeczyła szatynka.– Możemy tym ściągnąć na siebie problemy. Skoro zabili Janka, nie zawahają się przed usunięciem nas, skoro już tak dużo wiemy.

– To co chcesz robić? Same nic nie zrobimy. Chyba nie zamierzasz dzwonić na te numery i umówić się z przestępcami, by wypytać ich, czy to oni zabili mojego narzeczonego.

Mai przez chwilę się zastanawiała. Dzwonienie na te numery faktycznie nie było dobrym pomysłem, bo od razu ściągnęłoby na nie uwagę mafii, z którą zadawał się denat. Chyba że...

– Nie jesteśmy same.– Przypomniała sobie o obietnicy pomocy od Erica, to jest Josepha, z którym po swojej stronie mogą mieć przewagę nawet nad bandziorami.– Na razie nie róbmy nic. Muszę z kimś porozmawiać. Odezwę się do ciebie jutro, dobrze?

– Zamierzasz komuś o tym mówić? A na policję nie chcesz iść? Mai, do cholery, komisariat to pierwsze miejsce, w które powinnyśmy się skierować.

– Nie. Zaufaj mi, Dorota. Przyjdę do ciebie jutro, po zajęciach i porozmawiamy o tym jeszcze raz. Mam pewien pomysł, ale na razie nie możemy podejmować żadnych drastycznych kroków.

– Kurwa! Odkryłam kokainę we własnym domu, a mojego narzeczonego zamordowała mafia, mogą czaić się na mnie. Nie mogę czekać.

– Uspokój się...

– Policja objęłaby mnie programem ochrony świadków, pójdę na policję sama, nie musisz się w to mieszać. Tak, to dobry plan.

Mai wstała, nie mogła jej na to pozwolić. Tomek kiedyś jej opowiadał o czarnych interesach Warszawy, obawiała się, że policja nie byłaby w stanie ochronić Doroty. Położyła dłonie na ramionach kobiety i spojrzała jej w oczy.

– Zaufaj mi. Daj mi czas do jutra, do siedemnastej. Jeśli mój plan ci się nie spodoba, pójdę na policję z tobą. Już się w to wplątałam i nie zostawię cię samej. Obiecaj mi tylko, że nie zrobisz nic przez następne dwadzieścia cztery godziny, obiecaj.

Blondynka ponownie westchnęła i przymknęła oczy. Po chwili pokiwała głową.

– Dobrze. A potem pójdziemy na komisariat, oni nas wysłuchają i ochronią.

Mai powstrzymała ironiczny grymas i uśmiechnęła się zachęcająco.

Wracając do siebie nie mogła przestać myśleć o tej sprawie. Martwiła się o to, czy Dorota dotrzyma obietnicy. Postanowiła pisać do niej na Facebooku co dwie godziny, żeby umacniać jej wiarę w swój plan.

W rzeczywistości sama nie bardzo miała zarysowane zamiary. Liczyła, że jak opowie wszystko demonowi, on pomoże jej znaleźć rozwiązanie. Jednego była pewna, nie należało mieszać w całą akcję policji. Podejrzewała, że skoro tak szybko zostawili sprawę Janka, musiały tam być osoby równie powiązane z mafią co on sam.

Sama była wystraszona. Siedząc w metrze miała wrażenie, że co druga osoba jej się przygląda, a gdy szła ciemną ulicą, czuła się śledzona. Powtarzała sobie, że niepotrzebnie panikuje, a mimo to i tak do swojego bloku dobiegła najszybciej, jak potrafiła.

Bezpieczna poczuła się dopiero zamykając za sobą drzwi na oba zamki i gdy w mieszkaniu, które spodziewała się zastać puste, zobaczyła Josepha.

~*~


PrzeklętaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz