XIII

847 120 6
                                    

Rozejrzała się dla pewności po mieszkaniu, czy jeszcze czegoś może potrzebować. Po zastanowieniu spakowała jeszcze podręcznik do socjologii, żeby w wolnych chwilach powtarzać materiał. Chwyciła kopertę z oszczędnościami i gdy zabrała z niej sumę potrzebną na wyjazd, z żalem stwierdziła, że nic w niej nie zostało. 

-Gotowa?- z odrętwienia wyrwał ją odgłos trzaskania drzwiami i Eric w jej przedpokoju. 

-Prawie- odkrzyknęła zabierając walizkę z sypialni. Mężczyzna stał oparty o drzwi wejściowe i w dłoni obracał kluczyki od samochodu. 

-To w takim razie czekam w aucie- złapał jej czarną walizkę i wyszedł z mieszkania.

 Mai dopiero po wyjściu zorientowała się, że nie wie, jak wygląda jego samochód. Westchnęła i zaczęła zakładać kurtkę i buty. Wzięła małą torebkę podręczną, w której miała wodę i inne drobne rzeczy, po czym wyszła i zamknęła dom na dwa zamki. Szybkim krokiem pokonała schody i wyszła z bloku. Rozejrzała się po parkingu i jej uwagę przykuło duże, czarne BMW, które wyróżniało się na tle lichych samochodów jej sąsiadów, które znała z widzenia. Za kierownicą siedział Eric więc podeszła i wsiadła na miejsce pasażera. Oderwał wzrok od wyświetlacza telefonu i spojrzał na nią odsłaniając śnieżnobiałe, idealne zęby w szerokim uśmiechu.

-Jedziemy?

-Jedziemy- dziewczyna zapięła pas i rozsiadła się w wygodnym fotelu.

Auto było perfekcyjnie czyste z zewnątrz, jak i wewnątrz. Wyglądało zupełnie jak nowe.

-Twój samochód wygląda jakby dopiero wyjechał z salonu- zaśmiała się patrząc na drogę. 

-Może dlatego, że właśnie wyjechał- wampir wzruszył ramionami rozbawiony. Mai spojrzała na niego zszokowana.

-Kupiłeś ten samochód w pół godziny? Specjalnie przed moim wyjazdem?

-Przecież nie będę sprowadzał auta z Londynu, skoro mogę kupić nowe- powiedział poważnie, jak gdyby codzienne kupowanie nowych samochodów było niczym szczególnym. 

-Jesteś z Londynu?- spytała zaskoczona.

-Zdziwiona? Myślałaś, że mieszkam na tym zadupiu?- Warszawa zadupiem? Mai się skrzywiła. Może w porównaniu do Londynu...- Jestem tu tylko z twojego powodu.

Dziewczyna poczuła jak jej policzki momentalnie przybierają różowawy odcień. Odwróciła głowę w stronę okna udając, że skupia się na widoku mijających budynków.

-Czemu zawdzięczam ten zaszczyt?- spytała gorzko, z nutą ironii w głosie. 

-Zostałaś obciążona klątwą, nie radzisz sobie z nią. Nie mogłem pozwolić żebyś przerażona tułała się po moim świecie. Z resztą, nigdy nie potrafiłem oprzeć się pięknym kobietom- spojrzała na niego zdziwiona, w tym samym czasie, gdy on odsłonił idealne, białe zęby w szerokim uśmiechu. Znowu odwróciła wzrok, a policzki ją zapiekły. 

-Każdą wyrywasz na taki tekst?- spytała oschle, na co on tylko wzruszył ramionami. 

-Może się prześpij, do granicy jeszcze daleko, a sen powinien ci pomóc na kaca- szatynka prychnęła.

 Chciała spać, nieznośne pulsowanie w głowie irytowało ją nieziemsko, ale bała się zasnąć. Obawiała się, że gdy tylko zaśnie znowu znajdzie się w tamtym strasznym korytarzu, w tamtym przerażającym świecie. Westchnęła zmęczona i oparła głowę o szybę. 

-Nie bój się. Dopilnuję, żebyś się nie przeniosła- dziewczyna uśmiechnęła się lekko. 

-Dzięki- mruknęła i wymacała pod fotelem guzik, który położył oparcie od fotela i stworzył dziewczynie coś na kształt leżaka. Zwinęła swój sweterek w prowizoryczną poduszkę i ułożyła się wygodnie twarzą do okna. 

Obserwował ją z zaciekawieniem. Resztkami silnej woli powstrzymywał się przed dotknięciem jej miękkich, ciemnych włosów. Ta niewinna, bezbronna dziewczyna intrygowała go.  Pragnął jej na ten silny, pierwotny sposób, ale wiedział też, że nie może jej teraz wziąć siłą, nie gdy wreszcie zaczęła coś dla niego znaczyć. Nie rozumiał czemu nagle, po tylu latach wreszcie zaczął czuć ludzkie uczucia, tym bardziej do zwykłego człowieka. Musiał wreszcie przyznać sam przed sobą, zależało mu na tej małej, ludzkiej istotce i czuł dominującą chęć ochrony jej przed całym złem tego świata. Także przed sobą.

***

Powoli otworzyła zaspane oczy. Czuła straszny ból mięśni i kręgosłupa. Musiała spać wiele godzin w jednej pozycji. Poprawiła oparcie fotela do pionu i usiadła. Na dworze było już ciemno, a on wciąż jechali. 

-Długo spałam?- spytała pocierając czoło. 

-Niedawno minęliśmy granice- nagle Eric skręcił i zatrzymał samochód na poboczu- dzwonił do mnie znajomy, jestem im potrzebny na miejscu, więc zostawiam cię już- nic nie zrozumiała, ale postanowiła spytać go o to kiedy indziej-  Za kilka kilometrów będzie stacja, zatankuj bo skończył się gaz i jedziesz na rezerwie. Poradzisz sobie?- dziewczyna prychnęła, poczuła się jak małe dziecko, którego nie można zostawić samego w domu, w obawie, że coś popsuje. 

-Dam radę, nie jestem dzieckiem- uśmiechnął się słysząc urazę w jej głosie. Była taka urocza. 

-Za jakąś godzinę jazdy powinien ukazać ci się hotel, zatrzymaj się tam na noc.  

-Dobrze, samochód oddam ci po powrocie, tak? 

-Nie, zatrzymaj go, już jest twój.

Eric o tworzył drzwiczki i wysiadł z auta nim zszokowana dziewczyna zdążyła zaprotestować. Spojrzała za nim w mrok, ale nigdzie go nie było. Zniknął. 

-Miłej podróży- usłyszała jego głos tuż obok- uważaj na siebie- uśmiechnęła się. Wciąż nie mogła się przyzwyczaić do sposobu w jaki się z nią komunikował na odległość. 

Przesiadła się na miejsce kierowcy i ruszyła z pobocza. Dookoła było ciemno i sporadycznie mijały ją jakieś samochody na niemieckich rejestracjach. 

Została sama. 



PrzeklętaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz