XXI

825 118 22
                                    

Obawiała się tego wieczoru. Jej rodzina miała poznać jej rzekomego chłopaka. Samo kłamanie było wyzwaniem, a wywołanie pozytywnej reakcji ze strony bliskich wydawało się jeszcze trudniejsze.

Ostatnie poprawki w makijażu i była gotowa. Pokręcone brązowe włosy opadały falami na jej odsłonięte ramiona. Miała na sobie czarną, prostą sukienkę bez ramiączek.

Od kilku godzin matka z Ivonne kręciły się po kuchni przygotowując kolacje.

-Gotowa?- jak zwykle usłyszała głos Erica gdzieś obok siebie.

Raz kozie śmierć- pomyślała i w tym momencie rozbrzmiał sygnał dzwonka do drzwi.

Mai zerwała się z miejsca i szybko zbiegła na dół, żeby nikt z rodziny nie otworzył drzwi. To ona pierwsza chciała przywitać swojego "chłopaka". O mało się nie zabiła zbiegając po schodach, aż w końcu stanęła przed drzwiami. Przygładziła jeszcze sukienkę i otworzyła.

Stał w progu. Ubrany w białą koszulę z podwiniętymi rękawami, w której rozpiął pierwsze dwa guziki i czarne spodnie. Ciemne włosy zaczesał do tyłu. Mai poczuła suchość w gardle i wypieki na policzkach.

-Hej- mruknęła nieśmiało, po czym odsunęła się wpuszczając Erica do domu swojego brata.

-Witaj, kochanie- mijając ją pochylił się i złożył na jej ustach przelotny pocałunek. Zarumieniła się jeszcze bardziej i oszołomiona zamknęła za nim drzwi. Kątem oka zauważyła jedną z upierdliwych ciotek wychylającą się zza rogu salonu i z ciekawością przyglądającą się sytuacji.

-Wyglądasz uroczo jak się rumienisz, ale to może wyglądać podejrzanie, kotku- spojrzała na Erica, ale nie ruszał on ustami. Porozumiewał się z nią w ten ich specyficzny sposób.

To nie moja wina- czuła, że jej twarz robi się coraz czerwieńsza. Eric puścił jej oczko.

-Głowa do góry, będzie dobrze tylko udawaj zakochaną- posłał jej szeroki uśmiech. Tylko ona go słyszała, więc wyglądali dziwnie stojąc w przedpokoju i nie odzywając się ani słowem.

-Jasne- odpowiedziała na głos, przez co kilka przyglądających się im osób zrobiło skonsternowane miny.

Zawstydzona Mai odchrząknęła i poprowadziła gościa do salonu, gdzie stół był już zastawiony i czekała rodzina.

Wszedł za dziewczyną do pokoju dziennego. Było tam całkiem sporo osób.

-Kochani, to jest mój chłopak, Eric- przedstawiła go z uśmiechem.

Jasnowłosy chłopak stojący przy starszej kobiecie otworzył szeroko oczy, a jego serce zaczęło szybciej bić z podekscytowania. Rozpoznał go. Chłopak nazywał się Alex, co wampir wyczytał z myśli osób zebranych w pomieszczeniu. Miał świadomość, że brat Mai zaraz nieświadomie zdradzi jego kłamstwo.

Gdy ten otwierał usta, by z wszystkimi podzielić się swoim odkryciem, że stojący przed nimi mężczyzna tak naprawdę nazywa się Joseph Pavarotti i jest jednym z najbogatszych biznesmenów europy, sam zainteresowany posłał mu ostrzegawcze spojrzenie. Na tyle znaczące, że cały entuzjazm opuścił chłopaka a zastąpiła go niepewność.

Stał z otwartymi ustami, które po chwili zamknął rezygnując z wypowiedzenia na głos paru słów. "Mai co ty gadasz, to nie jest żaden Eric. Skąd znasz takie osobistości, siostra?" Ale przeszywający wzrok, którym obdarzył go mężczyzna skutecznie powstrzymał go przed odezwaniem się. Odchrząknął tylko i otarł spocone dłonie o spodnie.

-A już myślałam, że nie dożyję momentu, gdy moja mała Mai przedstawi mi swojego wybranka- wzruszyła się Maria i w jej oczach stanęły łzy wzruszenia. Szatynka pokręciła głową na znak zażenowania.

-To kiedy ślub?- jedna z ciotek klasnęła zadowolona w dłonie, a zawstydzona Mai przetarła dłonią czoło.

Kaszlnęła głośno, a Eric się zaśmiał.

-Może już lepiej chodźmy do stołu...- jęknęła i pociągnęła wampira za sobą.

Gdy wszyscy już siedzieli, Ivonne przyniosła kaczkę, opiekane ziemniaki i trzy różne sałatki.

Wieczór minął im w spokoju. Wszyscy uwierzyli w udawany związek dziewczyny i byli zachwyceni, zwłaszcza jej matka. Eric zrobił na nich dobre wrażenie, a ona nie wyszła na samotniczkę, której nikt nie chce, za jaką do dziś miał ją jej brat.

O dziwo, nikt z krewnych nawet nie poruszył niewygodnego tematu polityki, o którą zwykle wybuchały kłótnie. Mai starała się nie dopuszczać do niezręcznych sytuacji, a rodzina wydawała się mniej wścibska niż zwykle, doceniała ich starania. Tylko Alex wyglądał na dziwnie spiętego przez cały czas i nie spuszczał podejrzliwego wzroku z Erica.

Po skończonej kolacji, gdy zrobiło się już późno, a rzekomy chłopak szatynki miał już wychodzić, ona oznajmiła bliskim, że przejdzie się z nim jeszcze na spacer. Może to chęć spędzenia z nim jeszcze chwili sam na sam, a może po prostu fakt, że nie miała ochoty sprzątać po kolacji nakłonił ją do wyjścia z nim z domu.

-Tak strasznie ci dziękuję- odetchnęła głęboko, gdy znaleźli się już na ulicy. Wychodząc z domu trzymali się za ręce utrzymując pozory, ale teraz gdy zostali sami ich palce wciąż były ze sobą splecione.

-Masz sympatyczną rodzinę- powiedział z uśmiechem.

-Polubili cię. Na szczęście już jutro wyjeżdżam i nie będą mogli kontrolować naszego związku- nakreśliła cudzysłów palcami w powietrzu podczas wymawiania ostatniego wyrazu- najwyżej jak się spotkamy, znowu za kilka miesięcy, powiem, że nam po prostu nie wyszło.

Eric pokiwał głową i dalej szli w milczeniu.

Noc była ciepła i tylko rześki wiatr delikatnie owiewał jej twarz. Miała świadomość, że po powrocie do domu brata zostanie zarzucona masą pytań i opinii. Póki co nie chciała wracać, przyjemnie jej się szło w towarzystwie wampira. Szli przed siebie, bez konkretnego celu.

-Eric...- zagadnęła cicho podnosząc na niego wzrok. On także na nią spojrzał.

-Tak?

-Boję się. Boję się znowu zasypiać, nie chcę po raz kolejny przez to przechodzić.

-Jak już wrócisz do Polski, zacznę cię uczyć jak żyć z klątwą. Powinnaś wszystko szybko opanować i wtedy nie będzie ci to już aż tak uprzykrzać życia- wzruszył ramionami.

-A dziś?

-Zaśnij jak zwykle. Gdy się przeniesiesz, będę na ciebie czekał i pokażę ci, że wcale nie musi być tam aż tak strasznie- posłał jej ciepły uśmiech, który dziewczyna odwzajemniła

-W takim razie do zobaczenia.

~*~ 

PrzeklętaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz