XXVI

114 15 6
                                    

Otworzyła oczy i spostrzegła, że znów stoi na środku opustoszałej, mrocznej ulicy w świecie demonów. Cudownie, w całej swojej łasce Eric nie zablokował jej możliwości przeniesienia się tu tej nocy. Jej myśli kipiały ironią i niechęcią.

Westchnęła i ruszyła przed siebie. Nie była już tak przerażona, jak poprzednio, bo wiedziała, że ten palant nie pozwoli, by stało jej się coś złego. Prawda?

Liczyła też, że i tym razem spotka zjawę, która dała jej zadanie odnalezienia obcej dziewczyny. Musiała podpytać o więcej szczegółów.

Tak też się stało, nie minęła chwila, a zza rogu zniszczonego budynku wyszedł upiór. Spojrzał z nadzieją w swoich pustych oczach na Mai, ale ta pokręciła głową.

– Nie znalazłam jej jeszcze. Nic o was nie wiem, musisz powiedzieć mi coś więcej. Nazwisko twoje i jej, gdzie mieszka i tego typu rzeczy.

Zjawa podeszła bliżej i przez moment przyglądała jej się w skupieniu, po chwili pokiwała ospale głową.

– Dorota Kwiatkowska. Mieszka w Warszawie, na Woli. Przynajmniej mieszkaliśmy tam, zanim zginąłem.– Odezwał się ochrypłym głosem.– Jan Trecki, to moje nazwisko. Powiedz jej, że za nią tęsknię i że ma na siebie uważać. Musisz odkryć, kto mnie zabił i ostrzec ją przed nim, nie może tu trafić. Jeszcze nie.

Mai odetchnęła z ulgą na wieść, że poszukiwana dziewczyna również mieszka w stolicy. Nie będzie musiała daleko szukać.

– Jaki dokładnie adres?

– Nie wiem. Mam luki w pamięci po... Śmierci.– Przyznał gorzko.

– Zrobię co w mojej mocy. – Obiecała. –Wiesz jak się stąd wydostać?– Rozejrzała się dookoła. Upiór pokręcił głową i zniknął. Po prostu rozpłynął się w mroku.

Mai westchnęła. Nie miała pojęcia co może zrobić, żeby znaleźć się z powrotem w swoim łóżku, a przynajmniej, żeby nie nudzić się tu samej. Miała też nieodparte wrażenie, że zaraz zjawi się więcej demonów chętnych na pogawędkę z nią.

– Sprowadź mnie do domu albo nie odezwę się do ciebie przez tydzień– powiedziała hardo w pustą przestrzeń.

Na odpowiedź czekała, jak jej się zdawało, długo.

–Od kiedy stawiasz mi warunki?– Rozbrzmiały słowa dookoła niej.

– Od kiedy przestałam cię lubić, po dzisiejszej nocy.

W powietrzu słychać było śmiech. Mai zirytowała się jeszcze bardziej.

–Wedle życzenia, złośnico.

Chciała coś jeszcze dodać, ale gwałtowne szarpnięcie obudziło ją w jej własnym łóżku. Nabrała powietrza w płuca i wypuściła powoli. Było już jasno, a Karolina dalej spokojnie spała.

Szatynka zwlekła się powoli z łóżka, aby nie obudzić przyjaciółki. Powinna porządnie odpocząć po nocnych wrażeniach. 

Poszła do kuchni i wstawiła wodę na kawę. Pulsujący ból głowy, z którym się obudziła nie dawał jej spokoju. W brzuchu jej burczało z głodu, ale czuła, że nie da rady nic przełknąć przynajmniej na razie.

Usiadła z kawą przy wysepce kuchennej, bo jej salon wyglądał, jakby przeszła przez niego wichura. Wiedziała, że czeka ją poważna rozmowa z Karoliną. Będzie musiała jej to wszystko wytłumaczyć i miała nadzieję, że dziewczyna przyjmie wszystko stosunkowo spokojnie, zwłaszcza po wczorajszych wydarzeniach. Sama również oczekiwała od niej wyjaśnień.

PrzeklętaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz