XXII

855 115 24
                                    

Do Polski wracała sama, ale nie przeszkadzało jej to, póki było jasno. Z samochodowego radia leciała głośno muzyka, a dziewczyna wiła się w jej rytm przed kierownicą. Miała dużo czasu na myślenie i pierwszy raz od dłuższego czasu była szczęśliwa z samotności. Autostradą przejechała przez prawie cały kraj, a gdy przekroczyła, musiała sobie znaleźć jakiś nocleg. W końcu była zmęczona długą drogą i potrzebowała odpoczynku, wątpiła, by udało jej się spędzić kolejne kilka godzin za kierownicą. 

Poczuła ulgę, gdy zobaczyła przydrożny motel i świecący jasno szyld. Zjechała z drogi i zaparkowała samochód. Budynek wyglądał całkiem przyzwoicie, zresztą Mai i tak nie miała w czym wybierać.

Weszła do środka i rozejrzała się dookoła. Zwyczajny niskobudżetowy hol, a po środku biurko, za którym przysypiała jakaś kobieta. 

-Przepraszam, chciałabym wynająć pokój, na jedną noc- zaczęła grzecznie. Rozbudzona blondynka podniosła głowę z blatu i spojrzała na dziewczynę z pogardą. 

-Dowód i płatność z góry- odezwała się głosem o nieprzyjemnym brzmieniu. 

Mai wyjęła z torebki paszport z którego kobieta spisała dane i podała jej kilka banknotów, po czym przyjęła od niej klucz do pokoju 11. Podziękowała, za co została zgromiona wzrokiem przez właścicielkę motelu. 

Odnalazła swój pokój łatwo, był tu tylko jeden korytarz. Weszła do środka i już wiedziała, czemu musiała płacić od razu. Pomieszczenie nie prezentowało się najlepiej, ale na jedną noc musiało jej starczyć. 

Była zmęczona, więc wzięła tylko szybki prysznic i po skróconej wersji wieczornej toalety już leżała pod ciężką, gryzącą kołdrą. Zgasiła brudną lampkę stojącą na etażerce przy łóżku.

Nie bała się zasypiać tej nocy. Eric obiecał, że będzie na nią czekał po drugiej stronie i że nie spotka jej nic złego. Wierzyła mu i z taką myślą niepostrzeżenie zasnęła.

Ocknęła się na środku ulicy, przed budynkiem, w którym budziła się zazwyczaj. Na pierwszy rzut oka wydawało się, że jest sama. 

-Halo?- krzyknęła przed siebie, a echo jej głosu odbiło się od ścian kamienic. Nigdzie w pobliżu nie widziała Erica i niepokoiło ją to. Obejrzała się dookoła, ale bała się przyglądać ciemniejszym zakątkom alejek, w obawie, że mogłaby dostrzec coś strasznego. 

Usłyszała za sobą kroki i szybko obróciła się o 180 stopni. Miała przed sobą tą samą zjawę, co ostatnio. Wychudzonego chłopaka w za dużej bluzie z kapturem, przez który nie widziała twarzy. 

-Nie uciekaj- powiedział powoli, z rezerwą- musisz mi pomóc. 

-Nic nie muszę- burknęła.

-Proszę, posłuchaj. Jesteś tutaj, bo masz dar, dzięki któremu możesz kontaktować się ze zmarłymi i demonami. Dar ten masz po to, by pomagać takim jak ja.

-Nie możesz mnie zmusić, bym ci pomogła. Nie chciałam tej klątwy. 

-Nie mogę- przyznał jej racje. Miała wrażenie, że postać zaraz się przewróci, tak słabo wyglądała- ale liczę, że sama zdecydujesz się mi pomóc. Proszę- podniósł głowę, a Mai mogła przez chwilę zobaczyć jego zapadnięte policzki, wystające kości i poszarzałe oczy bez cienia życia. 

-O co chodzi?- przestąpiła z nogi na nogę, a demonowi wyraźnie ulżyło. 

-Szybko, bo mamy niewiele czasu. Jak widzisz, umarłem. Wszyscy myślą, że sam odebrałem sobie życie, ale to nie prawda. Zabito mnie umyślnie, a mordercy obrali sobie moją narzeczoną za kolejny cel. Nie wiem czemu, nie wiem kto, ale mam pewność, że ona nie jest bezpieczna i co dzień przeraźliwie się zadręcza, myśląc, że popełniłem samobójstwo.

-Jak miałabym ci pomóc. 

-Musisz odnaleźć moją ukochaną, opowiedzieć jej jak było naprawdę i ustrzec ją przed tym, co ma się wydarzyć. 

-Skąd wiesz, że już jej nie zabito?

-Spotkałbym ją tutaj. Wiedziałbym to, na pewno- odparł przekonany. 

-Co miałabym jej powiedzieć, skoro sam nie wiesz, co się wydarzyło? Oczywiście hipotetycznie, bo nie powiedziałam, że się zgadzam. 

-Właśnie tu polega większa część twojego zadania. Musiałabyś to sama odkryć. Ja nie mogę, jestem tutaj uwięziony. Tylko ty możesz komunikować się i przenosić pomiędzy oboma światami. 

Zaczęła się zastanawiać. Nie chciała mieć dziewczyny na sumieniu, a także czuła, że chce pomóc tej biednej, skrzywdzonej duszy, ale  przecież nie była detektywem. Jak miała rozwiązać tę kryminalną zagadkę i dowieść winy morderców? Ona, zwykła studentka z Warszawy? 

Poczuła silną dłoń na swoim ramieniu. Obejrzała się do tyłu i zadarła głowę do góry. Eric stał za nią i patrzył groźnie na jej rozmówcę, który wyglądał teraz jeszcze mizerniej i biedniej niż przed chwilą.

-Niepokoiło cię to stworzenie?- zwrócił się do niej mężczyzna. Zrzuciła jego rękę ze swojego barku. 

-Nie, nic się nie stało, spóźniłeś się- zmieniła temat, widząc, że Eric był wyraźnie zły na postać, która z nią rozmawiała. 

-Wiem, przepraszam, możemy już iść. 

-Więc chodźmy- przyjęła wyciągnięte ramię i ruszyli do przodu.

Po kilku krokach odwróciła gwałtownie głowę i wypowiedziała dwa słowa, których była prawie pewna, że pożałuje.

-Zgadzam się. 

~*~

PrzeklętaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz