XII

908 139 8
                                    

Budziła się już przeszło od godziny. Czuła się tak fatalnie, że nie miała w ogóle siły zwlec się z łóżka. Nie mogła sobie przypomnieć, jakim cudem trafiła do domu. Ostatnie co zapamiętała z minionej nocy, to decyzja o opuszczeniu klubu i pożegnanie ze znajomymi. Drzwi do sypialni były zamknięte, a z salonu dobiegały ją dźwięki włączonego telewizora. Niepokoiło ją to. Spróbowała wstać, ale ból głowy był obezwładniający. Niestety dopadające ją pragnienie zmusiło dziewczynę do ruszenia się z łóżka.

Chodzenie przychodziło jej z trudem, takiego kaca nie miała jeszcze nigdy. Wyszła z sypialni w szlafroku i jej pierwszym celem była kuchnia. Wypiła duszkiem dwie szklanki wody. Zza kuchennego barku, który oddzielał aneks kuchenny od salonu widziała Erica siedzącego na kanapie. Trzymając w dłoni szklankę z mineralną dołączyła do niego i usiadła na fotelu, w bezpiecznej odległości od wampira.

-Co ty tu robisz?- spytała. Eric spojrzał na nią rozbawiony.

-Nie pamiętasz? No tak, byłaś tak nawalona, że się dziwię, że nie rzygałaś.

-Przywiozłeś mnie do domu?- upiła łyk wody, wciąż ją suszyło.

-W pewnym sensie- z powrotem przeniósł swój wzrok na telewizor- rozebrałem cię też do bielizny- uśmiechnął się nie patrząc na nią.

-Która godzina?- postanowiła zmienić temat, bo czuła jak jej policzki momentalnie czerwienieją.

-Dwunasta. Myślałem, że już nie wstaniesz.

-O Boże... Na śmierć zapomniałam!- podniosła się szybko z fotela, co wywołało fale obezwładniającego bólu w głowie. Nie zniechęciło jej to, pobiegła do sypialni i na oślep zaczęła wyrzucać wszystkie ubrania.

-O co chodzi o czym zapomniałaś?- spytał Eric wchodząc za nią do pokoju.

-Możesz czytać mi w myślach, po co pytasz- burknęła.

-Mogę. Ale nie chcę tego robić póki nie muszę. To jak, powiesz mi, czy mam sam sam się dowiedzieć?- Mai wyczuła ślad groźby w jego głosie. Nie chciała żeby zaglądał jej do umysłu. Mógłby znaleźć różne informacje, których ona nie wypuszczała na światło dzienne.

-Pakuję się, dzisiaj miałam wyjechać do Frankfurtu. Muszę zadzwonić do Karoliny- przerwała na chwilę upychanie rzeczy do walizki i pobiegła po kosmetyczkę. Eric szedł za nią.

-Po co masz jechać do Niemiec?- spytał opierając się o framugę drzwi.

-Mój brat tam mieszka. Jadę w odwiedziny. Miałam wyjechać zaraz po południu, a jeszcze nawet nie mam samochodu...

-Nigdzie dziś nie pojedziesz. Nie wytrzeźwiałaś jeszcze, a kac ci nie służy.

-Nie obchodzi mnie twoja opinia. Wyjadę jak tylko Karolina pożyczy mi samochód- zaczęła szukać telefonu, by zadzwonić do przyjaciółki, ale nigdzie nie mogła go znaleźć- gdzie moja komórka?

-Zgubiłaś ją wczoraj. Dałbym ci zadzwonić od siebie, ale nie pozwolę ci dziś wsiąść za kółko. Wyjedź jutro- spojrzała na niego wściekła.

-W takim razie sama muszę ją odwiedzić- ignorując mdłości i ból głowy pobiegła do przedpokoju i w pośpiechu zaczęła zakładać buty- pojadę dzisiaj.

-Nie pozwolę ci- poszedł za nią i oparł się o ścianę obserwując dziewczynę.

-Spróbuj mnie zatrzymać- warknęła poirytowana i otworzyła drzwi. Nim zdążyła postawić krok w przód, Eric pojawił się przed nią, zamykając drzwi w tempie, którego nawet nie dostrzegła.

-Coś jeszcze?- on też był zły.

-Nie możesz mnie tu trzymać na siłę.

-Chcesz się przekonać?- przyparł ją swoim ciałem do ściany. Poczuła jak robi jej się gorąco, a to nie była wina kaca.

-Czemu nagle zaczęło ci tak na mnie zależeć?! To moja sprawa czy będę miała wypadek czy nie i w jakim stanie pojadę! Nic nie rozumiesz, muszę dziś wyjechać, bo jutro mój brat ma urodziny. Jeśli teraz wyjadę i po drodze spędzę noc w jakimś motelu, zdążę na jutrzejszy wieczór. Akurat na rodzinne przyjęcie. Muszę tam być i jestem gotowa zaryzykować podróż- intensywność jej spojrzenia wstrząsnęła nim. Czuł jej emocje. Była zła, zdeterminowana, ale także przestraszona. Był zły na siebie, że nie potrafił jej się oprzeć. No bo czemu tak się o nią troszczył? Sam przed sobą musiał przyznać, że zaczęło mu zależeć na ten kruchej, zagubionej dziewczynce.

-Niech będzie- westchnął. W jej oczach pojawiła się nadzieja- zawiozę cię.

-Chcesz mnie zawieźć do Frankfurtu?- spytała zszokowana, nie do końca wierząc w jego słowa.

-Nie, nim dojedziemy do granicy powinnaś już wytrzeźwieć. Dalej pojedziesz sama.

-A jak potem wrócisz?

-Tak samo jak przeniosłem nas wczoraj po imprezie- wzruszył ramionami- zdematerializuję się.

Spojrzała na niego sceptycznie.

-Naprawdę zrobiłbyś to?- była ściśnięta między wampirem a ścianą. Po dłuższej chwili zdała sobie sprawę, że wcale jej to już aż tak nie przeszkadza.

-Pakuj się, za godzinę wyjeżdżamy- uśmiechnął się do niej tym uwodzicielskim, wspaniałym uśmiechem.

-Muszę zadzwonić do Karoliny, żeby pożyczyła nam samochód...

-Zapomnij, pojedziemy moim- palcem wskazującym przejechał po jej brodzie.

-Dziękuję- stanęła na palcach i delikatnie musnęła ustami jego policzek. Uśmiechnął się szeroko na ten gest.

-Szykuj się. Ja pójdę po samochód- niechętnie odsunął się od niej i wyszedł z mieszkania.

Mai poszła do kuchni i wreszcie wzięła tabletkę przeciwbólową, której tak rozpaczliwie potrzebowała.
Wreszcie spotka się z rodziną, nawet jej matka ze Stanów przyjedzie na urodziny syna.
Nie mogła się doczekać.



PrzeklętaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz