XXIV

185 19 10
                                    

  Z ulgą nabrała w płuca zapach niewietrzonego od kilku dni mieszkania. Cieszyła się, że jest już w domu, bo wielogodzinna podróż samochodem była męcząca. Nie mogła się doczekać powrotu na uczelnie, choć nie lubiła wcześnie wstawać i siedzieć na wykładach, brakowało jej już znajomych twarzy i zwyczajnej codzienności.

Mały czarny kot nie odstępował jej na krok, kiedy przygotowywała sobie posiłek. Na pierwszy rzut oka wyglądał jak normalne, żywe zwierzę, ale po bliższym przyjrzeniu się można było dostrzec chmurę, albo raczej cień, który ciągnął się za futerkiem. Był też bardziej osowiały niż May przypuszczała, że będzie. Może martwe koty tak mają? A może potrzebuje czasu, żeby zaklimatyzować się w nowym miejscu.

Polana, na którą minionej nocy zabrał ją Eric wywarła na niej duże wrażenie i dziewczynie na prawdę się tam podobało, pomimo klimatu śmierci i mroku. Wciąż jednak nie mogła zapomnieć o zjawie, która się z nią skontaktowała, a także o swoim nowym zadaniu. Chciała pomóc, chciała uratować życie innego człowieka, jeśli faktycznie było w niebezpieczeństwie, ale nie miała pojęcia jak się za to zabrać. Zmarły nie powiedział jej nawet, pod jakim nazwiskiem ma szukać jego niedoszłej żony. Nie miała żadnego punktu zaczepienia, nie wiedziała jak zacząć szukanie.

Dopiła ostatni łyk kawy i włączyła laptopa. Zaczęła szukać w internecie artykułów związanych z samobójstwami na terenie Polski w ostatnich latach. Jednak ilość wyników, jakie znalazła przytłoczyła ją. Nie było szans, żeby wśród tych wszystkich śmierci odnalazła akurat tego chłopaka. Jedynym co jej przyszło na myśl, było ponowne zapadnięcie w sen, żeby znów móc się skontaktować z duchem i spytać go o nazwisko dziewczyny oraz miejsce, gdzie może ją znaleźć.

Z rozmyślań oderwał ją dzwonek telefonu. Podniosła komórkę i uśmiechnęła się widząc kto dzwoni. Karolina.

– Hej kochana, wróciłaś już na stare śmieci? – spytała przyjaciółka, nie dając Mai ani chwili, żeby się nawet przywitać.

– Tak, już jestem w domu, wpadasz? – ucieszyła się słysząc jej głos. Nie chciała siedzieć cały dzień sama ze swoimi myślami.

– Właśnie jestem w drodze, za pięć minut będę pod twoimi drzwiami- rozłączyła się, a Mai poderwała się szybko z fotela, by ogarnąć choć trochę zaniedbane mieszkanie.

Gdy chowała ostatni talerz do zmywarki, przyszła Karolina. Na początku zdziwiła się widząc nowe zwierzę w mieszkaniu przyjaciółki, ale ta szybko wytłumaczyła, że znalazła kota po drodze i po prostu nie mogła go nie przygarnąć.

Rozmawiały i śmiały się razem tak, że Mai prawie zapomniała, jak bardzo zmieniło się jej życie od śmierci Laury.

– Czasem mi jej brakuje – rzuciła Karolina patrząc z nostalgią w stronę przedpokoju.

Mai się zawahała. Chciała odpowiedzieć, że ona również, ale z niewiadomych przyczyn nie była tego pewna. Po prostu milczała i wspominała życie z Laurą.

– Dajesz sobie radę z czynszem? – spytała nagle przyjaciółka.

– Tak... Tak mi się wydaje, nie przymieram jeszcze głodem – zaśmiała się gorzko. Atmosfera od paru chwil nie była już tak wesoła, jak przedtem.

– Wiesz, pomyślałam, że skoro z Laurą dzieliłyście się kosztami i mieszkałyście razem, mogłabym teraz ja ci pomóc. Przyda ci się towarzystwo, mnie też, a odciążyłabym cię z kosztów.

Brunetkę zdziwiła propozycja. Na początku była zaskoczona, ale po chwili pomyślała, że w obecnej sytuacji i nawiedzających ją koszmarach obecność przyjaciółki obok będzie bardzo miła. Uśmiechnęła się lekko.

– Mówisz poważnie? – spytała podekscytowana- Byłoby wspaniale!

– Moi rodzice ucieszą się, że wreszcie się od nich wyprowadzę – zaśmiała się dziewczyna.

Mai przygryzła wargę w ekscytacji. Spodobał jej się pomysł Karoliny, nie mogła się już doczekać wspólnych wieczorów.

– Tak strasznie się cieszę, zaraz pojedziemy pomóc ci się pakować!

– Nie zgadzaj się! – usłyszała groźne warknięcie tuż przy swoim uchu, na co podskoczyła.

– Mai, co się stało? –Karolina spojrzała na nią zmartwiona.

– Nie. Nie, nic – odpowiedziała powoli, skonsternowana reakcją Erica.

O co ci chodzi? – Spytała w myślach.

– Ta dziewczyna nie zamieszka z tobą, masz jej powiedzieć, że zmieniłaś zdanie. Teraz.

Oszalałeś? Chcę z nią mieszkać, niby czemu miałabym się nie zgadzać?

– Bo ja tak mówię. Odmów jej.

Mai nie powstrzymała prychnięcia i zaśmiała się krótko. Chyba oszalał!

– Na pewno wszystko okej, kochana?

– Wiesz, przypomniało mi się coś śmiesznego. Może pojedź już, zacznij się pakować, a ja trochę uprzątnę pokój Laury i potem do ciebie dołączę? – po tych słowach poczuła nieprzyjemny uścisk na ramieniu, ale starała się go zignorować.

– Dobry pomysł, to wpadaj niedługo. – Przyjaciółka dała jej buziaka w policzek i wesoła wybiegła z mieszkania. Mai odetchnęła.

Puszczaj, to zaczyna boleć.

– Dobrze ci radzę, lepiej natychmiast zadzwoń do niej i powiedz, że z waszych planów nici, albo nie ręczę za siebie – nie widziała go, ale po głosie wiedziała, że jest rozdrażniony. Mimo to nie bała się, póki go nie miała przed sobą.

Nie ma szans. Czemu tak bardzo ci zależy na tym, żebym została sama?

Cisza. W pokoju słychać było tylko jej oddech i wskazówki zegara, przesuwające się cicho po tarczy.

– Lubię cię odwiedzać, nie chcę tu intruza.

Jego słowa zdziwiły dziewczynę. Jak on mógł tak rządzić się w jej mieszkaniu!

Póki co, to ty jesteś intruzem, gdy pojawiasz się bez zaproszenia. Nie ty będziesz decydować, co mogę robić i kogo zapraszać do swojego domu.

– Popełniasz błąd. – W jego głosie zabrzmiała groźba, ale Mai nie przejęła się. Nie miał prawa jej nic zrobić, zresztą wątpiła, żeby był do tego zdolny.

Tym razem usłyszała jego śmiech.

– Ja nie mam prawa? Nawet nie wiesz do czego jestem zdolny, ale spokojnie, niedługo się przekonasz...

 ~*~

Wybaczcie, że długo nie było rozdziału, ten jest krótki bardzo, ale zebrałam się w sobie i planuje wrócić do tego opowiadania i jak najszybciej napisać następny. Pozdrawiam, wasza princessa67577

PrzeklętaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz