XVII

841 121 11
                                    

Siedząc tak przy rodzinnym stole i obserwując wesołych i uśmiechniętych członków swojej rodziny, Mai czuła wspaniałą błogość. W Polsce właśnie tego jej brakowało, rodziny. Jej bliscy porozrzucani byli po całym świecie. Patrzyła na swoją matkę, siedzącą naprzeciwko niej. Była szczuplejsza niż ostatnim razem gdy ją widziała. Pod okiem miała dużego siniaka, którego bezskutecznie próbowała kryć pudrem. Dziewczyna dziwiła się, że jej mama w ogóle tutaj przyjechała.

-Ojciec znowu cię katuje- powiedziała poważnie Mai patrząc prosto w oczy rodzicielce.

-Słonko, nie zaczynaj...

-Mai, nie w moje urodziny- Alex, jej starszy brat spojrzał na nią karcąco. 

-Jak możesz na to pozwalać? Jak wy wszyscy tutaj możecie na to pozwalać wiedząc co się dzieje?- dziewczyna czuła narastający w niej gniew. Każdy z rodziny wiedział czemu uciekła z LA. Matka nie miała tyle odwagi.

-Uspokój się, nie psuj nam wieczoru- zaczął któryś z wujków. 

-Zamierzacie tak po prosu patrzeć, jak on się upija za pieniądze Marii i po pijaku się nad nią znęca? Mamo? 

-Przestań!- Alex uderzył pięścią w stół, a jego narzeczona, Niemka położyła mu dłoń na ramieniu- Nie będziesz nam wszystkim psuć wieczoru- dokończył spokojniej. 

-Pieprzeni hipokryci- warknęła wściekła dziewczyna i z furią wstała od stołu. 

Nie patrząc na zmartwioną matkę, rozgniewanego Alexa i zszokowaną rodzinę, wybiegła z jadalni i jak burza wpadła do pokoju w którym miała nocować przez kilka kolejnych dni.  Umyślnie trzasnęła drzwiami, żeby wszyscy na dole słyszeli. 

Może nie powinna tak reagować, może powinna wykazać się większą dyskrecją, ale co poradzi, że nie może patrzeć na to, jak jej matka marnieje w oczach z winy ojca kata. 

Może zareagowała tak gwałtownie, bo potrzebowała wyładować emocje? Fakt, że została odrzucona przez Erica wciąż ją bolał, teraz po tym wybuchu czuła się trochę lepiej. Może tego potrzebowała...

Usłyszała pukanie do drzwi a już po chwili do pokoju weszła narzeczona jej brata. 

-Sie sprechen?- spytała Ivonne. Mai zrobiła dziwną minę, nic nie zrozumiała. 

-Nie mówię po niemiecku- uśmiechnięta blondynka zrozumiała swój błąd po słowach szatynki.

-Ojejku, przepraszam- powiedziała już po angielsku- nie jestem przyzwyczajona, z Alexem zwykle porozumiewamy się w moim języku. 

-Przepraszam, że popsułam wam wieczór- wyznała cicho Mai. Lubiła Ivonne, dziewczyna była bardzo miła i życzliwa. Sam fakt, że przyszła tu z nią porozmawiać po tej awanturze sprawiał, że zyskała ona w oczach szatynki. 

-Nie ma o czym mówić. Uważam, że masz rację- mówiła łamaną angielszczyzną, ale jej rozmówczyni nie miała problemu ze zrozumieniem jej- nikt z nas nie powinien tego ignorować. Udawanie, że nic się nie dzieje nie jest rozwiązaniem.

-Dobrze, że nie tylko ja to zauważam. 

-Porozmawiam z Alexem. Teraz jest zły, ale martwi się o Marię. 

-Dzięki Ivonne. Ja... Nie będę już schodzić na dół. Póki co nie mam ochoty ich oglądać. Myślę, że położę się spać- Mai uśmiechnęła się lekko do przyszłej bratowej.

-Dobranoc- dziewczyna poklepała ją po ramieniu i opuściła pokój. 

Po wieczornej toalecie, Mai ubrana w piżamę położyła się do łóżka. Trudno jej się usypiało. To pewnie dlatego, że przespała pół dnia w drodze do Frankfurtu. 

Zorientowała się, że zasnęła dopiero gdy odzyskała świadomość w obskurnej windzie. Znowu. Tym razem dostrzegła drugie drzwi, przez które bez wahania wyszła. Znalazła się na dworze. Wyszła przed siebie na ulicę i z zewnątrz przyjrzała się budynkowi w którym była dotychczas. 

Stała w miejscu, póki nie usłyszała rozrywającego ciszę wrzasku dobiegającego gdzieś zza rogu. Ruszyła prosto przed siebie i biegła ile sił w nogach. Słyszała ciężkie kroki tuż za sobą i czuła czyiś zimny oddech na swoim karku. 

-Zatrzymaj sssię- usłyszała skrzekliwy, przerażający głos. 

-Spieprzaj!- krzyknęła w przestrzeń. Oddychało jej się coraz ciężej, a nogi bolały ją coraz bardziej. Skręciła w pierwszą lepszą uliczkę. 

Czuła, że nie da rady dalej biec. Nie może uciekać w nieskończoność, to coś i tak ją złapie. Stanęła więc i czekała. 

-Dawno cię tu nie było- usłyszała za sobą. Odwróciła się powoli  i dostrzegła przeraźliwie chudą postać, której cała twarz zasłonięta była ogromnym kapturem szarej bluzy.

-Nie przepadam za odwiedzaniem tego miejsca- starała się mówić pewnie, ale jej głos wciąż drżał. 

-Mogę dotknąć twoich włosów?- postać przekręciła głowę tak, że przez chwilę mignęły jej czerwone, rozżarzone oczy. 

-Nie- Mai cofnęła się  o krok- czego ode mnie chcesz?

-Pomocy- wychrypiała zjawa.

-A co jeśli się nie zgodzę?

-Będę cię nękać, aż wypełnisz swoje zadanie.

 -W takim razie co miałabym...- nie zdążyła dokończyć, gdyż ktoś złapał ją za ramię i wciągnął w zaułek obok. 

~*~

Zgadnijcie, kto jest samotny w walentynki? Tak, to ja :") 

Aaaale, przynajmniej mam wattpada. Jak to przeczytałam ostatnio w internetach, "Jeżeli czujesz się samotny w walentynki, nie smuć się. Pamiętaj, że w inne dni roku też nikt cię nie kocha" XDD 

To takie prawdziwe :') Walentynkowa randka z wattpadem! :D

Koniec użalania się nad sobą, WESOŁYCH WALENTYNEK KOCHANI <3

Wasza, princessa67577 

PrzeklętaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz