II

7.5K 448 58
                                    

Pierwszy raz od początku roku Hisoka cieszył się z pobytu w szkole. Dlaczego? Oczywiście przez Tomatsu. Przez cały dzień nie słyszał od nikogo żadnego złego słowa, cały czas chodził z nowo poznanym chłopakiem, razem śmiali się i powoli poznawali. Po ostatniej lekcji, którą był W-F, wyszli razem ze szkoły. Tomatsu obejmował ramieniem rudzielca, a on już nie reagował ogromnymi rumieńcami na każdy dotyk blondyna.

- Ej nowy! - usłyszeli za sobą, gdy dochodzili już do bramy. Tomastu odwrócił się powoli, patrząc na Masaru i jego bandę z pogardą. Po chwili Hisokiego i blondyna otoczyło pół szkoły, wszyscy byli ciekawi, kto tym razem podpadł szkolnej bandzie. Hisoka przestraszył się i schował za plecy Tomatsu, a ten nawet nie drgnął. Mierzył się złowrogim spojrzeniem z Masaru.

- Masz jeszcze coś do powiedzenia? - zapytał wyższy, na co Tomatsu tylko prychnął.

- Chyba nie chcesz, żeby wszycy w szkole dowiedzieli się o tym, co stało się rok temu na imprezie u Ryoko? - Masaru drgnął i przestąpił z nogi na nogę.

- Nie odważysz się... - wycedził prez zacisnięte zęby.

- O co mu chodzi? - zapytał Jun łapiąc wyższego za ramię, od razu został odepchnięty z taką siłą, że prawie wylądował na ziemi.

- Mówiłem, żebyś mnie nie dotykał. To nie wasza sprawa, więc się nie wtryniać. A ty... - wskazał na Tomatsu - Ty jeśli piśniesz komuś chociaż słówko...

- To co? Pobijesz mnie? A może postawisz całą szkołe przeciwko mnie? Albo naślesz na mnie któregoś ze swoich ''kumpli'' , którzy łażą za tobą, bo się ciebie boją albo żeby wszyscy się ich bali? - przerwał mu Tomatsu i zaczął się śmiać. - Nie ze mną takie gierki. Chyba, że chcesz powtórkę z gimnazjum. Hm? - jeszcze nigdy nikt nie widział, żeby Masaru nie postawił się komuś. To był szok dla wszystkich zebranych. - A i jeszze jedna sprawa zanim się rozejdziemy. - kontynuował - Jeśli usłyszę, że jeszcze raz ktoś z was wyzwał, obraził albo chociaż krzywo spojrzał na Hisokiego, nie ręczę za siebie. - wspomniany chłopak spojrzał zdziwiony na blondyna, ten tylko posłał mu lekki uśmiech. Objął go ramieniem i razem zaczęli iść w stronę rozchodzącego się tłumu.

Po chwili Masaru skoczył na Tomatsu, powalając go na ziemię. Hisoka odciągnął napastnika, ale sam dostał w głowę od Juna, wylądował na ziemi i przez pulsującą z bólu głowę, nie był w stanie sam się podnieść. Blondyn i siwo włosy zaczęli się bić, za chwilę na podwórko szkolne wbiegło kilku na czarno ubranych mężczyzn i zaczeli bić tych co rzucali się do Tomatsu. To nie tak, że dorośli mężczyźni bili nastolatków. Po prostu bronili syna swojego szefa. To należało do ich obowiązków, by eliminować jednostki zagrażające komukolwiek z bliskich szefa.

Blondyn uderzył Masaru w twarz, ten padł na ziemię, a z nosa poleciał mu strumień krwi. Iseki podszedł do dalej leżącego na ziemi Hisokiego. Pomógł mu wstać i zaprowadził do samochodu.

- Tomatsu, wsystko w porzadku? Co to byli za goście? O co ci chodziło z Masaru ? Nic ci się nie stało? - chłopak wylewał z siebie potoki pytań, jednak Iseki starał się go uspokoić, gdyż tak naprawdę nic poważnego się nie wydarzyło.

- Spokojnie. Wszystko jest dobrze. Z Masaru miałem już styczność kilka lat temu i sądząc po jego dzisiejszym zachowaniu zapomniał o tym. - westchnął, kręcąc przy tym głową. - Zapomniał też o moich ludziach. Czego pożałował. - dodał, po czym przeklął pod nosem i złapał się za ramię. Spanikowany Hisoka zaczął wypytywać co się stało, ale tak naprawdę nie miał czym się przejmować.

- Może zrobię ci masaż? - zaproponował niepewnie. Nie był przekonany, czy to coś da, ale miał taka nadzieję. Chłopak się zgodził, więc rudzielec zaczął od rozmasowania karku, później zszedł na ramiona i plecy, po czym wrócił z powrotem na kark. Tomatsu przez cały czas mruczał jak mały, zadowolony kotek, a Hisoka śmiał się pod nosem. Blondyn złapał za dłonie rudzielca i odwrócił się przodem do niego. Hisoka zalał się po raz kolejny tego dnia wielkim rumieńcem, a jego serce przyspieszyło lekko.

- Dziekuje, od razu mi lepiej. - powiedział takim tonem, że rudzielca zalała fala gorąca.

- N-nie ma z-za co. - chciał się odwrócić, by przerwać tę krępującą dla niego sytuację, ale blondyn dalej trzymał go za ręce. Siedzieli tak przez chwile, Tomatsu patrząc z delikatnym uśmiechem na zarumienione policzki Hisokiego, a on gapiąc się tępo na swoje kolana, modląc się, żeby nie był aż tak czerwony, jak to czuł. Blondyn westchnął cicho, puścił go i oparł się o siedzenie.

- Gdzie mieszkasz? Podwieziemy cię. Chyba, że chcesz iść do mnie? - Hisoka nie miał odwagi spojrzeć na niego. W szkole było pełno ludzi i jakoś łatwiej było mu z nim rozmawiać, ale teraz byli sami. Tak jakby, bo za ciemną szybą był kierowca.

- Wiesz.... nie chcę się znowu kłócić z ojcem, ale.... chyba lepiej będzie, jak już wrócę... -przyznał, spoglądając ukradkiem na chłopaka, ten uśmiechnął się i pokiwał głową. Hisoka podał mu swój adres i kilka minut później byli na miejscu. Przez całą drogę nikt się nie odzywał. Tomatsu obserwował rudzielca, który bawił się nerwowo swoimi palcami.

- Hisoka, posłuchaj. Jeżeli któregoś dnia mnie nie byłoby w szkole, nie przejmuj się. Jeśli znowu będą ci dokuczać to zadzwoń do mnie. Przyjadę, a jak nie ja to któryś z moich ludzi. - powiedział, gdy stali już pod blokiem rudzielca. Uśmiechał się, ale Hisoka nie potrafił tego odwzajemnić.

- Tomatsu... Dlaczego mi pomagasz?

- Na początku chciałem tylko odegrać się na Masaru, ale gdy poznałem ciebie.... Oni nie są w niczym od ciebie lepsi. Nie zasługujesz na to, by wyśmiewali się z ciebie, tym bardziej, że chodzi im o twoją orientację. W tym nie ma nic złego, że wolisz chłopaków. Tak naprawdę, w tej klasie nie jesteś jedyny. - zaciekawiony rudzielec spojrzał na przyjaciela, ale usłyszał tylko, że dowie się wszystkiego w odpowiednim czasie.

Chciał już się pożegnać, ale Tomatsu złapał go za rękę i poprosił o numer telefonu. Później pożegnali się i Hisoka poszedł do domu, a blondyn odjechał. Siedząc w swoim pokoju,  rudzielec wciąż rozmyślał o swoim nowym koledze. Tego dnia nawet nie kłócił się z ojcem, gdy kazał mu iść do sklepu, ani z siostra jak o coś zaczęła się czepiać.

Kolejnego poranka Tomatsu przyjechał po Hisokiego, który był bardzo zdziwiony, widząc chłopaka tak wcześnie pod blokiem.

- Hej. Co tu robisz?

- Przyjechałem po ciebie. Chodź wsiadaj. - odezwał się z uśmiechem na twarzy i otworzył mu drzwi do samochodu. Hisoka patrzył się na niego zdezorientowany, coś mu nie pasowało. Może to, że Tomatsu chciał prowadzić? Nie był na to zbyt młody? - No wsiadaj. - zaśmiał się, a rudzielec posłusznie zajął miejsce pasażera. Był zdenerwowany, a serce waliło z taka prędkością, jakby chciało mu połamać żebra. Spojrzał za okno, ale to nie była droga do szkoły. Co się dzieje? Gdzie on go zabiera? O co chodzi? Hisoka zadawał te pytania, ale Tomatsu siedział bez żadnej reakcji. Nagle rudzielec poczuł ostry ból w głowie, a po chwili stracił przytomność.

Nie wszystko jest takie, na jakie wygląda...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz