XVII

3.2K 278 11
                                    

- Soka... - wyszeptał Tomatsu, w oczach zebrały mu się łzy. Podszedł szybkim krokiem do chłopaka i przytulił go mocno. Hisoka skrzywił się trochę, ale w tym momencie nie liczyło się dla niego to, czy go boli, ale to, że miał Tomatsu obok siebie. Nie był już zamknięty, mógł z kimś rozmawiać, odetchnąć normalnie. - Jak dobrze, że wróciłeś. - powiedział mu tuż przy uchu blondyn, ściskając jeszcze trochę mocniej, Soka syknął z bólu, ale nie chciał się odsunąć. W tamtej chwili wszystko było na miejscu.

Stali tak przytuleni przez dłuższą chwilę, a w między czasie przyszedł Jun, ale tak samo jak Hiro przystanął na korytarzu, dając chłopakom nacieszyć się sobą. Gdy Tomatsu odsunął się trochę, zsunął przez przypadek lekko bluzkę rudzielca z ramienia.

- Co to jest? - zapytał przerażony, wskazując fioletowego sińca. Hisoka wzruszył tylko ramionami, mówiąc, że się przewrócił. Matsu mu nie uwierzył, dobrze wiedział, kiedy kłamie, ale nie chciał psuć chwili. W tym momencie zauważył roześmianych przyjaciół.

- A wy z czego się tak śmiejecie, co? - zapytał i rzucił się na Juna, który słaniał się na nogach, nie mogąc powstrzymać śmiechu, i zaczął go łaskotać.

- Prze-przestań! - wykrzyknął, próbując odepchnąć go, ale nie dawał rady. Hiro wolnym krokiem podszedł do trochę speszonego rudzielca, uśmiechając się przy tym.

- Oni tak zawsze... - powiedział do niego i usiadł na łóżku, ciągnąc za sobą Hisokiego.

- Nie czuję się tutaj zbyt pewnie. - przyznał cicho, spuszczając głowę, na co Hiro delikatnie objął go ramieniem, uważając na siniaki.

- Ej! Bo będę zazdrosny! - wykrzyknął Jun, wyrwał się spod Tomatsu. Chwiejnym krokiem podszedł do niebieskowłosego i usadowił się na jego kolanach.

- Nie martw się, zajętych się nie czepiam. - zaśmiał się Hiro i pocałował go lekko w policzek. Hisoka przyglądając się temu, posmutniał trochę. Odwrócił wzrok i spojrzał na Tomatsu, który również mu się przyglądał.

- Soka... pójdziemy porozmawiać? - odezwał się blondyn i wyciągnął rękę w stronę rudzielca. Chłopak pokiwał tylko głową. Chwycił go za rękę i dał się gdzieś poprowadzić. Poszli na dach, gdzie usiedli na wygodnych leżakach i przez chwilę panowała niezręczna cisza. Tomatsu obserwował chłopaka, który lekko zarumieniony udawał, że podziwia widoki.

- Zmieniłeś się... - przyznał blondyn w pewnym momencie, przysunął się do niego i dłonią odgarnął włosy z twarzy chłopaka. - Pamiętasz mnie już? - zapytał, na co Hisoka spojrzał na niego, a w oczach znowu zebrały się łzy.

- Tak, inaczej bym nie uciekł... Jedynie nie wiem, jakim cudem mogłem cię zapomnieć... Zapomnieć kogoś, kto jest dla mnie tak ważny... - przyznał, a pojedyncza łza spłynęła mu po policzku. - Przepraszam cię... - wyszeptał. Łzy zaczęły lać się z jego oczu. Czuł się winny za to, co oboje przeszli. Tomatsu przytulił mocno chłopaka, ale tym razem rudzielec odsunął się od niego, przez ból, który zadawał mu nawet najmniejszy dotyk. Blondyn spojrzał pytająco na niego, ale Hisoka nie odezwał się.

- Nie masz za co przepraszać. Nic nie stało się z twojej winy... A teraz... Powiedz mi, co to jest? - powiedział i odchylił bluzkę na plecach chłopaka, a jego oczom ukazało się o wiele więcej siniaków i ran niż myślał, że zobaczy. Zdziwiony i trochę przestraszony usiadł za rudzielcem, by całkiem unieść jego koszulkę. Hisoka siedział ze spuszczą głową, nie wiedząc co powinien zrobić, czy powiedzieć. Tomatsu wściekł się, przytulił delikatnie rudzielca i zamknął mocno oczy, żeby nie pozwolić sobie na wybuch złości. - To twój ojciec zrobił? - wycedził przez zęby i jedynie poczuł, jak chłopak lekko kiwa głową. - Nie podaruję mu tego... - dodał jeszcze i odsunął się od niego. - Poczekaj tutaj, pójdę po coś, żeby ci to opatrzyć... - powiedział i wrócił do domu, zostawiając Hisokiego samego na dachu.

Chłopak podszedł do murku, który chronił przed spadnięciem w dół, oparł się o niego i zaczął oglądać okolicę. Po kilku minutach blondyn wrócił z małą apteczką, odłożył ją na stolik, podszedł do pogrążonego w swoich myślach rudzielca i przyłożył rękę do jego pleców. - Już wszystko mam, chodź cię opatrzę. - odezwał się cicho i razem poszli w stronę leżaków, gdzie Hisoka, poproszony przez Tomatsu, zdjął koszulkę, ukazując całe ciało pokryte fioletowymi i już lekko żółtymi plamami oraz całkiem świeżymi ranami, które przed krwawieniem były chronione jedynie delikatnymi strupkami. Tomatsu złączył usta w wąską linię, a pięści zacisnął z całych sił na leżaku, na którym siedział.

Był wściekły, ale tak naprawdę nie mógł nic zrobić. Odetchnął głęboko, wziął waciki oraz wodę utlenioną i zaczął delikatnie przemywać rany na plecach chłopaka, który co chwilę wzdrygał się, czując ból od każdego dotyku. Hisoka zaciskał mocno oczy i usta, a rękami złapał z całych sił za brzeg siedziska. Kiedy blondyn skończył opatrywać jego plecy, chłopak odetchnął z ulgą, że chociaż przez chwilę nie będzie go bolało. Tomatsu przeszedł przed rudzielca i przez krótką chwilę zastanawiał się, gdzie usiąść. Gdyby nie fakt, że widział, iż Hisoka jest trochę zawstydzony, usiadłby mu na kolanach, ale zdecydował się przysunąć sobie mały taborecik.

- Soka, wiem, że cię to boli... Jeszcze tylko chwilę, dobrze? - uśmiechnął siebie do niego lekko, co rudzielec odwzajemnił i pokiwał głową. Usiadł na brzegu i rozchylił całkiem nogi, żeby blondyn mógł jak najbliżej się przysunąć, podparł się z tyłu na rękach, robiąc jak najlepszy dostęp do swojego umięśnionego brzucha. - Kiedy się tak wyrobiłeś? Wcześniej nie miałeś aż takich mięśni. - zaśmiał się Tomatsu, przejeżdżając po jego ciele palcami i patrząc prosto w oczy rudzielca. Chłopak lekko się zarumienił, a w brzuchu poczuł jakby stado motyli wzniosło się do lotu.

- Jakoś musiałem sobie zająć czas przez te trzy miesiące. - zaśmiał się, chociaż wcale do śmiechu mu nie było. Rany dalej bolały, a sam zaczął się bać, że jego ojciec będzie go szukał.

Co zrobię, jeśli mnie znajdzie? Nie chcę tam wracać.... pomyślał, a cała radość ulotniła się z niego.

- Soka co jest? - zapytał blondyn, gdy schował już wszystkie rzeczy do apteczki, zostawiając tylko bandaż, którym miał zamiar okręcić poranione ciało przyjaciela. Klęknął przed nim i złapał go za rękę, po chwili wziął też drugą i tak trzymając go za dłonie, czekał na odpowiedź.

- Bo... Boję się ojca... Co jeśli znowu przyjdzie i mnie stąd zabierze? Zabierze mnie od ciebie? Nie chcę się znowu z tobą rozstawać... Tym razem tego nie wytrzymam... Nie chcę stracić jedynej osoby, którą kocham i która akceptuje mnie w całości takiego, jakim jestem... Nie chcę tego... - ostatnie dwa zdania wyszeptał za spuszczoną głową, a łzy znowu polały mu się z oczu.

- Soka... Nie pozwolę na to. Nie martw się, nikt cię z stąd nie zabierze. Od dzisiaj mieszkasz ze mną i nikt nie ma prawa mi ciebie zabrać, jasne? Nic nas nie rozdzieli, hm? No już, nie płacz, będziesz się źle czuł... - powiedział, tuląc do siebie roztrzęsionego rudzielca, który po chwili odwzajemnił uścisk, próbując się uspokoić.

Gdy już mu się to udało, Tomatsu podniósł się i delikatnie zaczął zakładać chłopakowi bandaż. Chwilę później na dach wlecieli Jun, Hiro i Kioshi, który już dołączył do przyjaciół. Hisoka rozluźnił się w ich towarzystwie. Zaczął się dużo śmiać i wygłupiać, co oczywiście bardzo podobało się Tomatsu, który, chociaż też ciągle się wygłupiał, pilnował, by Soka czegoś sobie nie zrobił. Po jakimś czasie na dworze zaczęło się ściemniać, więc wszyscy wrócili do domu, gdzie jeszcze chwilę pograli w coś i Hiro, Jun oraz Kioshi poszli do siebie.

- Na pewno nie będę robił problemu, jak tutaj zostanę? - zapytał rudzielec, siedząc na łóżku przyjaciela i czekając aż ten da mu ubrania na zmianę. Niby miał swoje i upierał się, żeby je założyć, ale Tomatsu musiał postawić na swoje.

- Możesz nie zadawać takich głupich pytań? Jak mówię, że zostajesz, to zostajesz i koniec dyskusji. A teraz sio do łazienki się myć, a ja pościelę łóżko. - powiedział, a raczej zarządził, rzucając chłopakowi ubrania, który bez słowa wyszedł.

Nie wszystko jest takie, na jakie wygląda...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz