my angel [michael clifford]

2.4K 44 4
                                    

Emily

Szłam chodnikiem, wracając od koleżanki, z którą robiłam projekt na angielski. Po chwili skręciłam w lewo i mimo, że było już ciemno i nie wyglądało na to, żeby miał tędy przejeżdżać jakiś samochód, zatrzymałam się przed pasami i rozejrzałam uważnie. Tak jak myślałam, nie było żadnego pojazdu na horyzoncie, więc ruszyłam dalej. Wyjęłam telefon z kieszeni, z zamiarem poinformowania rodziców, że już idę, gdy ten wyślizgnął mi się z dłoni i upadł na drogę.
- Kurwa - zaklęłam pod nosem i ze strachem przykucnęłam, by go podnieść. Cholera, bądź cały! Odwróciłam go szybką do siebie i z ulgą stwierdziłam, że nie jest zbita.
Już chciałam się podnieść, gdy nagle oślepiła mnie łuna jasnego światła.
Wtedy wszystko działo się już w zwolnionym tempie. Pisnęłam, gdy zorientowałam się, że to samochód pędzi w moją stronę z ogromną szybkością. Z tak ogromną, że jedyne co zdążyłam zrobić to podnieść się na proste nogi, odwrócić z zamiarem ucieczki, a na koniec przyjąć uderzenie, gdy auto wjechało we mnie z wielkim impentem. Odrzuciło mnie na kilka metrów dalej, po czym uderzyłam o asfalt, a całe moje ciało ogarnął wszechobecny, nieznośny ból. Mój wzrok stał się mglisty, ale zdążyłam zauważyć dwa czerwone, oddalające się światełka.
Zostawił mnie. Samą, zakrwawioną, na środku ulicy.
Czułam się bardzo słabo, moje oczy co chwilę ogarniała ciemność, ale próbowałam zostać przytomna. Próbowałam się poruszyć, ale gdy tylko napięłam choć jeden mały mięsień ból wzmagał się trzykrotnie. Próbowałam zrobić cokolwiek, ale po chwili zdałam sobie sprawę, że nie mogę zrobić nic. Po mojej twarzy zaczęły spływać łzy bezsilności, ale także spowodowane tym cholernym bólem. Moje oczy chciały się zamknąć, ale nie mogłam na to pozwolić. Tak bardzo chciało mi się spać, ale wiedziałam, że gdy zasnę mogę się już nie obudzić..

Michael

Szedłem właśnie do Caluma, gdy ten zadzwonił do mnie i powiedział, że jednak mam nie przychodzić, bo on musi gdzieś jechać. Zajebiście wręcz. Zawróciłem i zacząłem iść, gdy moją uwagę przykuło coś dziwnego kilkanaście metrów ode mnie. To wyglądało jakby.. nie, to niemożliwe. Ale chcąc być pewnym ruszyłem w tamtym kierunku. Z czasem, gdy byłem coraz bliżej przekonałem się we własnych przypuszczeniach i zacząłem biec. Kurwa, to był człowiek! Japierdole.
Gdy w końcu do niej dobiegłem, rzuciłem się na kolana z przerażeniem patrząc na jej zakrwawioną twarz.
- Kurwa mać! - krzyknąłem, spanikowanym głosem.
Zacząłem przypominać sobie coś z lekcji edukacji do bezpieczeństwa i poszturchałem kilka razy dziewczyną.
- Halo? - jej powieki lekko się poruszyły i zauważyłem, że nie były do końca zamknięte. - Halo, słyszysz mnie?! - dziewczyna poruszyła lekko wargami, po czym wmamrotała cicho:
- C-co się.. - w tym momencie skakałem w środku ze szczęścia, że nie jest martwa.
- Sokojnie, pomogę ci, dzwonię na pogotowie, będzie dobrze - powiedziałem szybko i drżącymi rękami wyjąłem telefon z tylnej kieszeni.
Wystukałem numer na pogotowie i przyłożyłem telefon do ucha.
- Pogotowie, słucham? - odezwał się głos młodej kobiety.
- J-ja, dziewczyna, zakrwawiona na środku drogi, nie wiem co.. - nie potrafiłem skleić normalnego zdania.
- Spokojnie, proszę powiedzieć co się stało i gdzie się Pan znajduje - mówiła opanowanym głosem, kiedy ja tu zaraz dostanę palpitacji serca.
- Znalazłem zakrwawioną dziewczynę na drodze, na skrzyżowaniu East High - powiedziałem w końcu dalej wystraszony.
- Już wysyłamy do Was ambulans, proszę podać swoje nazwisko i powiedzieć czy dziewczyna jest przytomna.
- Michael Clifford, tak, ale l-ledwo kontaktuje, j-ja..
- Proszę do niej mówić i nie pozwolić jej zasnąć, zaraz do Was dotrzemy. Pod żadnym pozorem jej nie ruszaj - tłumaczyła, a ja ciągle kiwałem głową, choć i tak nie mogła mnie zobaczyć.
- D-dobrze - odpowiedziałem, a kobieta się rozłączyła.
Spojrzałem na nią i zacząłem mówić.
- Hej, słyszałaś? Już po ciebie jadą i będzie wszystko dobrze - obserwowałem ją, ale nie uzyskałem żadnej reakcji.
-Błagam, daj mi jakiś znak, nie zasypiaj - prosiłem z przerażeniem wyczuwalnym w głosie.
- Żyję - wyszeptała tak bardzo cicho, że gdybym tak się nad nią nie nachylał nie usłyszałbym.
- Dzięki ci Boże - odetchnąłem z ulgą. - Jak masz na imię? - mówiłem cokolwiek, by tylko nie zasnęła.
- Emily - wyjąkała cicho, po czym jej powieki zaczęły lekko opadać.

one shots | 5SOSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz