*Sara's POV*
Siedziałam na łóżku, trzymając mój ulubiony kubek gorącej herbaty. Upiłam łyk i sięgnęłam po telefon. Wystukałam na klawiaturze.
@nemezis: Hej, Ash ;)
@joker: Hej, co tam? :)
@nemezis: Nie mogę spać...
@joker: Ponieważ?
@nemezis: Ponieważ cały czas myślę, o tym co niedawno napisałeś. Że się kiedyś spotkamy.
@joker: Przeraziło cię to?
@nemezis: Nie. Raczej poczułam coś, jakieś ukłucie w środku. A może w sercu? Zdałam sobie sprawę, że tak bardzo pragnę się z tobą zobaczyć...
@nemezis: Ashton?
Chłopak długo mi nie odpisywał. Zaczęłam się martwić. A co jeśli on nie czuje tego samego?
@nemezis: Halo?
@joker: Też tego chcę chcę.
Odpisał mi! Z trudem powstrzymałam okrzyk radości. Nie chciałam, żeby do pokoju wpadli rodzice.
@nemezis: Spotkajmy się, proszę...
@joker: Kiedy? :)
@nemezis: Może jutro? Pasuje ci?
@joker: Tak, pasuję. Gdzie?
@nemezis: W centrum znajduje się urocza kawiarenka o nazwie „Malowana lala''. Wiesz gdzie to jest?
Odpisałam i mimowolnie się uśmiechnęłam. Zawsze tak jest, kiedy z nim pisze. Ashton sprawia, że zapominam o przykrych rzeczach i czuję się szczęśliwa.
@joker: Tak, wiem. ;)
@nemezis: Wspaniale! Może byśmy się spotkali tak o 14 lub 15, co ty na to?
@joker: Jestem za! Proponuje jednak 14 ;) A teraz mykam spać, nie chcę wyglądać jutro jak zombie. Dobranoc :D
@nemezis: Hahah xD Dobranoc. ;*
Odpisałam i zablokowałam telefon. Opadłam na łóżko, zamykając oczy. Na mojej twarzy wciąż widniał uśmiech. Tak, zdecydowanie byłam szczęśliwa, pisząc z Ashtonem. A jutro mam się z nim spotkać! Niewiarygodne...
* * *
Obudził mnie znienawidzony dźwięk budzika. Ale tym razem bez żadnego marudzenia, wygramoliłam się z łóżka i weszłam do łazienki, gdzie zrobiłam poranną toaletę. Potem zeszłam do kuchni, w celu zrobienia sobie śniadania. Nucąc pod nosem, zaczęłam rozsmarowywać masło na kromkach chleba. Do pomieszczenia weszła mama, sięgając od razu po swoja ulubioną kawę. Spojrzała na mnie podejrzliwie.
– Coś się stało?
– Nie, mamo. Wszystko w porządku.
Uśmiechnęłam się, wprawiając swoją matkę w osłupienie. Dawno nie widziała mnie w tak wyśmienitym humorze.
Gotowe kanapki ułożyłam na talerzu i zabrałam ze sobą do pokoju. Położyłam je na biurku i sięgnęłam po netbooka. Włączyłam składankę moich ulubionych piosenek i zabrałam się za jedzenie śniadania. Po posiłku podeszłam do szafy i otworzyłam ją na oścież. Zastanawiałam się chwilkę, w końcu zdecydowałam się na obcisłą bordową bluzkę, czarne rurki i białe tenisówki. Poszłam do łazienki, wyszczotkowałam zęby, umyłam twarz i nałożyłam delikatny makijaż. Rozpuściłam włosy i rozczesałam je. Byłam gotowa.
Skierowałam się do wyjścia, po drodze wkładając jeszcze czarną, skórzaną kurtkę. Wsiadłam do tramwaju i zajęłam miejsce siedzące. Na szczęście w pojeździe nie było dużego tłumu. Los mi najwidoczniej sprzyjał. Patrzyłam przez okno, słuchając muzyki w słuchawkach. Pogoda się rozpogadzała, słońce leniwie zaglądało przez chmury, oświetlając moją twarz. Czułam ekscytację, połączoną ze strachem przed tym, co ma się zaraz stać. Nucąc pod nosem piosenkę Birdy, wysiadłam z komunikacji miejskiej i ruszyłam w umówione miejsce. Zobaczyłam kawiarnię, podeszłam pod jej drzwi. Spojrzałam na godzinę w telefonie. Dochodziła już 14. Idealnie. Bez wahania nacisnęłam klamkę i weszłam do środka.Umówiliśmy się, że zajmiemy ostatni stolik przy oknie. Był pusty. Usiadłam przy nim i rozejrzałam się po kawiarence. Niedaleko siedziało małżeństwo z dwójką niegrzecznych dzieci, które zamiast zajadać gofry, przekrzykiwały siebie nawzajem. Obok siedziała staruszka, powili sącząca kawę. Spojrzałam w prawo. Dwa stoliki były zajęte. Przy pierwszym siedziały dwie przyjaciółki, zawzięcie plotkowały o czymś i popijały mrożoną kawę. Przy drugim stoliku siedziała zakochana para, która bardziej zajmowała się sobą, niż stygnącym napojem. Odwróciłam wzrok. Ze zdenerwowania zaczęłam skubać palce. Podeszła do mnie wysoka blondynka, w roboczym stroju – czarnej sukience z fartuszkiem. Ze zmartwieniem spytała czy wszystko w porządku.
– Tak. Czekam na kogoś...
– Och, w porządku. Co pani podać?
– Poproszę latte – powiedziałam po chwili namysłu.
Kelnerka skinęła głową i ruszyła do innych stolików, przyjmować kolejne zamówienia. Wyjęłam komórkę i weszłam na chat.
@nemezis: Spóźnisz się?
@nemezis: Halo?
@nemezis: Ashton?
@nemezis: Zjawisz się w ogóle?
@nemezis: Czekam na ciebie w kawiarni...
@nemezis: Byliśmy umówieni, pamiętasz?
Do oczu naszły mi łzy. Otarłam je szybko, bojąc się, że ktoś je zauważy.
– Proszę pani, pani zamówienie – blondynka podała mi gorący napój.
Podziękowałam kelnerce i znów wróciłam do tępego patrzenia się w drzwi. Mijały sekundy, minuty i godziny. Klienci wchodzili i wychodzili. Kawa zdążyła już wystygnąć. A Ashton się nie pojawił. I nie odpisał. Zaufałam mu bezgranicznie, a on mnie wystawił. Nie przyszedł.
Schowałam twarz w dłoniach, próbując się trochę uspokoić. Poszłam do łazienki, gdzie umyłam twarz wodą, otarłam łzy i poprawiłam makijaż. Wróciłam na miejsce i wypiłam zimną kawę. Uspokoiłam się już całkowicie, chociaż oczy miałam wciąż zaszklone. Znudzona, siedziałam na telefonie, serfując po sieci. Wciąż miałam głupią nadzieję, że jednak Ashton przyjdzie i przeprosi za spóźnienie, po czym spędzimy razem cały wieczór, rozmawiając i żartując.
Nagle drzwi do kawiarni otworzyły się, a moje serce podskoczyło do gardła. Ale zamiast Ashtona, w drzwiach ujrzałam Anastasię, Ruby, Finna i jeszcze jedną, nieznaną mi dziewczynę. Wszyscy razem głośno rozmawiali i żartowali. Nieznajoma blondynka wybuchnęła śmiechem, po czym poczochrała włosy Finna. Tego było już za wiele. Tak po prostu mnie zastąpili?
Poczułam nienawiść i zazdrość do obcej dziewczyny, która teraz zastępowała moje miejsce. Miałam ochotę uderzyć ją, zranić ją, zetrzeć ten irytujący uśmieszek z jej twarzy, zrobić cokolwiek. Zacisnęłam pięść. Byłam gotowa zaatakować, ale nie zrobiłam tego. Zamiast okrzyku gniewu, wydobyłam z siebie cichy jęk. Myślałam, że naprawdę wybuchnę złością, ewentualnie płaczem, natomiast ani jedno, ani drugie się nie stało. W tym momencie zachciało mi się śmiać. Z samej z siebie. Że byłam taka głupia i naiwna, że naprawdę myślałam, że on chce się ze mną spotkać. Że może coś czuje do mnie. Byłam kretynką! Jak mogłam tego nie zauważyć, jak mogłam mieć jakiekolwiek nadzieję? I dlaczego myślałam, że Ana, Ruby i Finn przeproszą mnie i będą traktować jak najdroższą przyjaciółkę? Mogłam to przewidzieć... Przewidzieć, że mnie zastąpią. Otarłam po raz kolejny tego dnia łzy, zapłaciłam za kawę i ruszyłam do wyjścia. Po drodze napotkałam wzrok Ruby. W jej spojrzeniu było... Przerażenie? Smutek? Skrucha? Sama nie wiem. Przyspieszyłam kroku. Otworzyłam energicznie drzwi.
–Sara! – Zawołała za mną moja była przyjaciółka – Sara!
Uderzyło mnie zimne powietrze z zewnątrz. Zasunęłam kurtkę i wyszłam z kawiarni. Ruszyłam szybko przed siebie.
– Sara! – Ruby wybiegła za mną. Nie odwracając się za siebie, podbiegłam do tramwaju i szybko do niego wsiadłam, zostawiając za sobą Ruby.
_________________________
Rozdział trochę długi, ale mam nadzieję, że nie będzie Wam to przeszkadzać i się Wam spodoba ;)
CZYTASZ
Chat z nieznajomym (Ashton Irwin ff) |Zakończone|
Fiksi Penggemar@joker: Albo... zamknij się w pokoju i nie wychodź przez kilkanaście dni, niech sami się domyślają co się dzieje, na pewno zaczną się martwić i znów będziesz miała rodziców... @nemezis: Ale ty masz wyobraźnie... o.O A tak serio to nie wiem czy to by...