*7*

2.7K 197 10
                                    

Rano Nathan przyszedł do mojego pokoju. Zamknął za sobą drzwi.

-Odpowiesz mi na pytanie - zapytał się ze spokojnym głosem.

-No jeżeli to będzie normalne pytanie to tak.

- Dobrze, więc gdzie uciekałaś w nocy?

Nie możesz mu powiedzieć nic o tym co stało się tamtej nocy, zrozumiałaś? Niech to będzie nasza tajemnica, bo nie wiemy jak zareagują na to inni. Okej? 

- Ja byłam się przewietrzyć ... tak o sobie pobiegać. To nic takiego, prawda? - musiałam skłamać. Filip miał rację nie powinnam im mówić wszystkiego.

- Hym okej. Masz rację, to nic takiego pobiegać sobie w nocy po lesie, gdzie czają się na takich jak my łowcy ... - zażartował.

-Haha, a teraz pozwolisz, że wezmę prysznic, okej?

Po tych słowach Nathan wyszedł z mojego pokoju, a ja wzięłam z szafy czarne rurki i czerwoną koszulę i poszłam do łazienki. Umyłam się, ubrałam i skierowałam się do kuchni, by zjeść śniadanie. Przechodząc przez salon zauważyłam jak chłopaki, że  przeciągają jakąś linę. Weszłam do kuchni otworzyłam lodówkę i wyciągnęłam z niej żółty ser i szynkę. Po śniadaniu wyszłam obczaić teren koło starego domu.  Widać było, że okna są poprzybijane deskami, więc jeden problem mieliśmy z głowy. Natomiast problemem było jak za mną nie pobiegną to będziemy musieli improwizować. 

Nadszedł ten dzień ... dzień, w który musieliśmy postawić swoje życie, aby nasz teren był czysty. Musieliśmy z nimi walczyć inaczej sami by nas wszystkich wybili. Była sobota szósta rano. Stałam już pod pierwszą pułapką, która była najbliżej starego domu. Inni byli już na swoich stanowiskach, czekali tylko na mój sygnał. Usłyszałam szelest złamanych gałęzi. Odwróciłam się w stronę wydobywającego się odgłosu i zobaczyłam jak dwóch mężczyzn celuje na mnie. Zmieniłam się w wilka i pobiegłam w stronę domu. Obejrzałam się za siebie by sprawdzić czy biegną za mną, biegną. Nawet nie wiedzą do czego się pakują. Łowcy to grupka osób, którzy z natury powinni się zmieniać w wilka jak ich rodzice. Niestety odziedziczyli tylko dobry węch i słuch. Ci, którzy nie mogli się pogodzić z tym losem postanowili polować na takie stworzenia jak my.  Dobiegłam do domu, łowcy weszli za mną, a ciocia zamknęła za nimi drzwi. Tam rzucili się na nich pozostali, zabrali im broń i przywiązali ich.Wujek chciał zaproponować im, że ich wypuszczą i nie rozszarpią, a oni mieli opuścić ten teren na zawsze. Niestety nie chcieli się zgodzić. Nagle wyszła ciocia, a za nią jakiś mężczyzna. Celował jej prosto w głowę. Nie mogłam w to uwierzyć jak on się tam znalazł?

- Puść ją - warknęłam

- Haha spokojnie. Dogadajmy się. Wypuszczę ją pod jednym, a w zasadzie dwoma warunkami - powiedział ze spokojem i pewnością siebie.

- Po moim trupie!

- Haha zobaczymy.


==============================

Hejo ^.^

Jak wam się podoba rozdział?

Miłej soboty 5!


Wilcze bliźniaki {Poprawki}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz