Rozdział 9

86 9 0
                                    


Rano obudził nas Angelo. Powiedział, że musimy się pośpieszyć inaczej do wioski dotrzemy dopiero za miesiąc. Wszyscy osiodłaliśmy konie i ruszyliśmy w drogę. Wkrótce odczułem efekty wczorajszej jazdy w postaci obolałych mięśni. Przez czas który spędziłem w wiosce odzwyczaiłem się od trudów podróży.

Cały dzień jechaliśmy konno przez gęsty las zatrzymując się raz na jakiś czas na krótki odpoczynek. Nikt nic nie mówił. Wszyscy byli skupieni na jeździe. Podejrzewam, że reszta miała o wiele gorzej ode mnie, ponieważ oprócz nauki jazdy nigdy nie musieli jechać dłużej niż parę godzin. Pod koniec dnia zatrzymaliśmy się na noc na polanie. Tak jak wczoraj przygotowaliśmy się do spania. Przed zaśnięciem udało mi się przez chwilę porozmawiać z Angelo. Od czasu kiedy wyruszyliśmy nurtowała mnie pewna kwestia. Miałem nadzieję, że mężczyzna odpowie mi na pytanie.

- Proszę pana mam takie pytanie...

- Więc pytaj

- Na apelu kiedy pan ogłaszał testy było z panem jeszcze parę innych osób co mówili w innym języku, ale wyglądali trochę inaczej niż pan. Nie pochodzili z tego samego miejsca prawda ?

- Pochodzili ze stolicy.

- Jakiej stolicy ?

- Nieważne potem się dowiesz, teraz idź odpocząć przyda ci się przed jutrzejszym dniem. Jutro dojedziemy do wioski.

- Dobrze.

Położyłem się na swoim miejscu. Bardzo szybko po całym dniu ciężkiej jazdy zasnąłem

W nocy obudziły mnie dziwne dźwięki. Nic nie widziałem. Było bardzo ciemno. Księżyc był chyba przesłonięty przez chmury, a ognisko przygasło. Ze wszystkich stron dobiegało wycie wilków. Dźwięki były bardzo głośne. Miałem wrażenie jakby te dzikie stworzenia były tuż obok. Słyszałem szelest liści kiedy się poruszały. Powoli moje oczy przyzwyczajały się do ciemności. Nie myliłem się, raz na jakiś czas z krzaków i za drzew wyłaniały się ciemne kształty zwierząt. Inni także powoli wstawali obudzeni wyciem. Angelo powoli podszedł do mnie. Wilki zawarczały. Mężczyzna nachylił się do mojego ucha i szepnął.

- To nie są zwykłe wilki. Jesteśmy otoczeni przez stworzenia. Porozmawiam z nimi przez chwilę. Za chwilę wrócę. Nie ruszajcie się z miejsca. Przekaż to reszcie.

Angelo powoli się wyprostował. Podszedł do krawędzi lasu. Wilki, czy też stworzenia otoczyły go. Miałem wrażenie jakby zaraz miały się na niego rzucić i go rozszarpać. Nie sądziłem aby rozmowy były jakoś bardzo udane. Mężczyzna znikł w ciemnościach. Wilki ruszyły za nim.

- Evan co się dzieje ? – Odezwał się szeptem Trewor.

- Otoczyły nas stworzenia. Angelo poszedł z nimi porozmawiać. Kazał nam zostać na miejscu.

- Jak wyglądały ? – Zapytał się Santiago.

- Jak wilki tylko trochę większe. – odpowiedziałem.

- Myślicie, że wszystkie poszły za nim ? – włączyła się do rozmowy Roksana.

- Wygląda na to że tak.

- Myślisz, że sobie poradzi ?

- Szczerze to nie. Wiem, może nie wierzę w jego umiejętności, ale moim zdaniem tyle stworzeń ile tam było to za dużo dla jak jednego mężczyzny.

Rozmowa ucichła. Nikt nie miał nic do powiedzenia. Czekaliśmy w ciszy na Angela. Wysłuchiwaliśmy jakichkolwiek dźwięków, mówiących co się z nim dzieje. Wszyscy byli bardzo zmęczeni. Pomimo stresu zaczęliśmy zasypiać. Zdecydowaliśmy, że położymy się dalej spać. Nic nie będziemy mogli zrobić jeśli w ciągu dnia będziemy spać na stojąco. Stwierdziliśmy, że będziemy wystawiać warty. Podzieliliśmy się w miarę równo godzinami resztki nocy. Po księżycu stwierdziliśmy, że jest mniej więcej północ. Czyli zostało nam około siedem godzin odpoczynku. Mi przypadła ostatnia warta, czyli od godziny szóstej do siódmej.

InstynktOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz