Początek podróży

86 10 2
                                    

Obudziłem się około dziesiątej godziny. Słyszałem jak mama kręci się po kuchni. Poszedłem tam żeby z nią porozmawiać. Myła akurat naczynia w dużej metalowej misce.

- Cześć mamo jak było w pracy ?

- W porządku dlaczego pytasz ?

- Tak po prostu.

- Chcesz ze mną o czymś porozmawiać ?

Odwróciła się do mnie. Była bardzo ładna. Miała proste brązowe włosy do pasa. Teraz zaplecione w warkocz, żeby nie przeszkadzały. Zawsze miała łagodny wyraz twarzy. Była uosobieniem spokoju. Jedynie oczy nie pasowały do tego opisu. Były intensywnie zielone i bardzo się wyróżniały. Posiadały w sobie buntownicze iskierki. Pomimo tego co przeżyła nie załamała się w sobie. Zawsze radziła sobie sama nawet bez jednej ręki. Podziwiam ją za to. Też chciałbym być taki wytrwały jak ona.

Z wyglądu byłem dość podobny do niej także miałem brązowe włosy tylko odrobinę ciemniejsze od mamy. Zawsze były krótkie i ułożone w tak zwany "artystyczny nie ład" na mojej głowie. Żartuję, po prostu nigdy nie przykładam się do ułożenia ich w jakąś sensowną fryzurę. Oczy miałem identyczne jak moja mama. Opowiadała mi, że naszą rodzinę można poznać przez właśnie oczy. Wszyscy jej członkowie właśnie takie mieli.

Moją twarz od ucha omijając oczy i aż do ust przecinała blizna pozostawiona przez stworzenia. Na pierwszy rzut oka widać, że miałem z nimi do czynienia.

- Pamiętasz w szkole były przeprowadzane takie testy - Zacząłem opowiadać. - spośród uczniów wybierali sześć osób mających wykonywać jakąś fajną pracę w miejscu zamieszkania tych osób przeprowadzających testy. Dzisiaj była ceremonia wyboru, no i wybrali mnie.

- Gratuluję ! Chcesz z nimi jechać ?

- Ja ... tak chyba tak, a ty nie masz nic przeciwko ?

- Szczerze mówiąc wiedziałam, że cię wybrali już tydzień temu. Powiadomili mnie o tym. Po ostatnim teście nie wróciłeś do domu na noc. Bardzo się martwiłam i rankiem pobiegłam do szkoły dowiedzieć co się stało. Tam dowiedziałam się o twojej zmiażdżonej ręce przez stworzenie. Byłeś nieprzytomny dokładnie tydzień do tego dnia. Powiedzieli mi, że będziesz trochę rozkojarzony po przebudzeniu. Widać mieli rację. Zwykle jeśli dziecko ma zmiażdżoną rękę mówi najpierw o tym rodzicowi, a nie o jakiś testach. -

Faktycznie od czasu jak wstałem nie czułem mojej rannej ręki. Jakbym miał ją jeszcze sparaliżowaną. Trzeba mieć talent, żeby nie zauważyć zagipsowanej kończyny.

- No tak przepraszam. Naprawdę muszę być bardzo zmęczony. Więc mogę jechać ?

- Tak uważam że jest to dla ciebie ogromna szansa.

- Ale wiesz, że mogę cię nie widzieć nawet przez parę lat ?

- Wiem i już się z tym pogodziłam. Poradzę sobie jakoś sama przez ten czas. Przecież na pewno jeszcze się zobaczymy. Nie żegnamy się na zawsze. A teraz idź odpocznij. Rano cię spakujemy.

Zrobiłem jak mówiła. Poszedłem do swojego pokoju i przebrałem się w luźniejsze rzeczy. Nie musiałem długo czekać na sen. Zaraz po tym jak położyłem się na łóżku zapadłem w sen.

Rano mama pomogła mi się spakować. Wszystkie moje rzeczy zamieściły się do jednej walizki.

Potem cały czas spędziłem z mamą. Pomagałem jej w pracy i przygotowaniu posiłków i innych codziennych czynnościach. Nie żałowałem że jutro mam wyjechać. Podczas podróży z wędrowcami nauczyłem się nie przyzwyczajać się do miejsc, które odwiedzam. W jednym miejscowości byliśmy najwyżej tydzień, także opuszczenie wioski nie sprawi mi jakiegoś wielkiego wysiłku. Jedyna osoba ze szkoły, którą bliżej poznałem jedzie ze mną, także nie ma problemu. Szkoda, że nie mogę zabrać ze sobą rodziny. Tylko ta rzecz mnie smuciła.

Wieczorem położyłem się spać nie mogąc się doczekać jutra. Moje myśli cały czas krążyły wokół tego gdzie nas zabiorą i co będziemy tam robić. Przewracałem się z boku na bok wyobrażając sobie w jaki sposób staniemy się bohaterami o których opowiadał przeprowadzający test. W końcu zasnąłem z myślą jaką wielką osobą mogę się stać.

Następnego dnia mama odprowadziła mnie pod sam budynek szkoły. Poczekała ze mną chwilę, lecz kiedy nadal nie widać było mężczyzny który miał nas zabrać ze sobą powiedziała, że musi już wracać do domu, żeby przygotować się do pracy. Przytuliła się do mnie i odeszła ze łzami w oczach w stronę naszego domu. Po jakiś dziesięciu minutach pojawiła się reszta wybranych razem z mężczyzną przeprowadzającym testy. O dziwo Andrew nie miał dla mnie żadnych złośliwych komentarzy. Przeprowadzający testy poprowadził nas do stajni z końmi. Mieliśmy do dyspozycji dla siebie własnego wierzchowca. Przypięliśmy bagaże do siodła i ruszyliśmy w drogę. Jechaliśmy przez cały dzień bez słowa. Wszyscy zastanawiali się co czeka nas na końcu drogi. Zatrzymaliśmy się na noc około jedenastej w nocy. Rozpaliliśmy wspólnie ognisko i przygotowaliśmy się na noc do spania. Przy posiłku mężczyzna zaczął opowiadać.

- W ogóle to nie zdążyłem się wam jeszcze przedstawić. Nazywam się Angelo i mieszkam w wiosce do której teraz podróżujemy. Jest ona nieco inna niż wszystkie, które znacie. W tamtym miejscu będę waszym opiekunem. Przez miesiąc będę was uczyć różnych dziedzin nauki które przydadzą się wam w pracy. Już wyjaśniam co będziecie robili. Wiecie co to jest policja prawda ? Wy także macie pilnować prawa tylko w większym zakresie. Niektórzy z was spotkali się ze stworzeniem podczas testu, lub wcześniej. Raczej te doświadczenia nie były zbyt przyjemne. Przestrzegam, że stworzenia są takie same jak ludzie. Niektóre są dobre niektóre złe, inne nie zdecydowane. Waszym zadaniem będzie ochrona wiosek ludzi przed tymi złymi. Nic więcej. Pewnie się zapytacie dlaczego dzieci mają to robić. Zdaniem ludzi z naszej wioski umysły dzieci nie są jeszcze skażone do końca zasadami i zakazami. Nie mają wykształconych do końca wzorców zachowania. W tej pracy jest to zaleta. To wszystko co mam na razie do powiedzenia. Zaprzyjaźnijcie się trochę. Spędzicie ze sobą ładnych parę lat. Jeśli będziecie się ze sobą lubić to na pewno szybciej wam minie wasza służba na tym stanowisku. Ja teraz idę spać jestem bardzo zmęczony.

Angelo wstał od ogniska i poszedł do swojego miejsca do spania. Wyłożyliśmy ziemię miękkimi liśćmi tak żeby było nam wygodnie. Mieliśmy tylko nadzieję, że nie będzie padać. Niezbyt byłoby wtedy miło.

- To co o tym wszystkim myślicie ? - Odezwała się blond włosa dziewczyna. Ma chyba na imię Roksana.

- Nie wiem, raczej będzie fajnie wiecie, żyje się raz nie ? - odpowiedział Santiago ¬

- Ciekawe czy będziesz tak myślał jak będziesz zdychał w obronie jakieś wioski. -

Andrew mruknął, nie miał zbyt dobrego nastroju.

- E tam przestań, dobrze będzie zobaczysz. W ogóle to może jakoś się sobie przedstawimy. Większość nas się nie zna się ze sobą. To tak ja nazywam się Santiago osobiście to nigdy nie widziałem stworzeń, a wy ? Nie mam pojęcia jak wyglądają i zawsze wszyscy mówili mi, że nie istnieją. Angelo mówił, że podczas testu ktoś z was widział stworzenie. Kto to był ?

- Ja na pewno miałem stworzenie na teście odezwałem się - Zmiażdżyło mi rękę, a wy ?

- Nie

Odezwali się chórem. To trochę dziwne, że tylko mi trafiło się mieć taki trudny test.

- I jak wyglądało ? - odezwał się Santiago.

- Nie wiem było ciemno w sali, słyszałem tylko dźwięki wydawane przez nie.

- A podróżowałeś z wędrowcami ? Musiałeś wtedy widzieć trochę stworzeń.

- Nie, nic nie widziałem. Mieszkałem w wiosce, która została zniszczona przez stworzenia, ale byłem wtedy za mały, żeby coś pamiętać.

- No dobra. Pewnie będziemy ich wiele widzieć jeśli mamy z nimi walczyć. Nie wiem jak wy ale ja dzisiaj marzę tylko o położeniu się spać. Jutro pewnie czeka nas kolejny cały dzień w siodle.

Wszyscy zgodzili się z Santiago. Udaliśmy się na swoje miejsca i położyliśmy się spać. Zmęczony po jeździe konnej od razu zasnąłem.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Następny rozdział napisany :). Mam nadzieję że wam się spodoba.



InstynktOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz