Podczas tego miesiące kiedy Angelo katował mnie treningiem wydarzyło się parę ciekawych rzeczy. Jeśli chodzi o resztę ludzi z mojej grupy to nie widziałem się z nimi w ogóle oprócz obiadów. Też byli zmęczeni, ale nie aż tak bardzo jak ja. Oni tylko ćwiczyli przez trzy godziny. Mnie Angelo budził o świcie, a kończyliśmy zajęcia późno wieczorem.
Przed snem rozmawiałem myślami z Issabellą. Okazało się, że więź jest taka silna, że nie mieliśmy z tym problemu nawet jeśli byliśmy w osobnych pokojach. Opowiadaliśmy sobie co robiliśmy przez cały dzień. Często zasypialiśmy nadal ją utrzymując. Pokój wtedy był rozświetlony delikatnym zielonym blaskiem, który powoli gasł wraz z naszym coraz głębszym snem.
Z Angelem nadal nie odkryliśmy kto siedzi w mojej głowie. Czasami w nocy pojawiały się sny powiązane ze wspomnieniami Naventisa. Zawsze było w nich cierpienie z którego on czerpał radość. Często budziłem się z krzykiem. Zaczynałem mieć wrażenie, że niektóre uczucia ze snów przenikają do mojego życia. I właśnie wtedy zaczęło się robić dziwnie.
Kiedy zacząłem dorównywać umiejętnościami w walce sztyletami Angelowi udało mi się go pierwszy raz pokonać. Było to mniej więcej w połowie mojego szkolenia. Zawsze nasze pojedynki kończyły się w ruchu z którego można było zadać przeciwnikowi śmierć. Na przykład sztylet przyłożony do szyi przeciwnika lub do skroni. Pierwsza walka którą wygrałem z moim trenerem skończyła się w ten sposób, że moja broń była gotowa do zabicia go poprzez cios w brzuch. Wtedy coś we mnie wstąpiło. Obróciłem sztylet tak, że był skierowany rączką do mężczyzny i wbiłem ją w jego brzuch. Angelo zgiął się w pół i jęknął. Podciąłem mu nogi. Kiedy próbował wstać przycisnąłem jego ramiona z furią do ziemi tak, że uderzył w nią głową. Kiedy był otępiony uderzeniem wyrwałem mu broń z rąk. Uderzyłem go pięścią z całej siły w twarz. Z nosa zaczęła mu lecieć krew. Mężczyzna patrzał na mnie ze strachem. Oddychał szybko zmęczony jeszcze po wcześniejszej walce. Umysłem wszedłem do jego ciała. Jego serce biło niesamowicie szybko. Nadal go trzymając, drugą ręką przyłożyłem sztylet do jego szyi i naciąłem delikatnie skórę. Przyglądałem się z zainteresowaniem spływającej powoli krwi. Serce jeszcze bardziej przyśpieszyło swój bieg. Słyszałem je jakby było moje. Przerażona twarz Angela sprawiała, że czułem się o wiele lepiej. Brakowało tylko krzyku. Zacząłem przelewać w niego cały ból, jakiego kiedykolwiek zaznałem. W końcu usłyszałem upragniony dźwięk. Miałem już zagłębić sztylet głębiej w jego szyję i to wszystko zakończyć, ale zdałem sobie sprawę z tego co robię. Odskoczyłem od niego. Mężczyzna przeturlał się na klęczki trzymając się za nos i za szyję i próbując zatamować krwawienie.
- Ja przepraszam... Nie wiem co się stało... Wszystko w porządku ?
Angelo delikatnie skinął głową, ale się nie odzywał. Spróbowałem podejść do niego. Mężczyzna szybko zebrał swój sztylet z ziemi i ustawił się tak, żeby móc się łatwo obronić przede mną. Uniosłem dłonie i zatrzymałem się.
- To ja. Nic ci teraz nie zrobię.
Podszedłem do niego powoli. Mężczyzna obserwował mnie uważnie. W końcu opuścił sztylet. Położyłem dłoń na jego ramieniu i sięgnąłem umysłem do więzi z Issabellą.
- Issabella opowiadałaś mi, że uczyłaś się uzdrawiać ludzi. Czy mogłabyś to zrobić na odległość ?
- Nie wiem, mogę spróbować.
Sprawdziłem jak bardzo uszkodziłem Angela. Przesłałem obraz obrażeń dziewczynie. Ona przez chwilę zastanawiała się co zrobić. Potem po mojej ręce przeszło przyjemne ciepło, które powoli ją opuściło. Puściłem go. Jego rana zasklepiła się.
CZYTASZ
Instynkt
FantasyPo zniszczeniu jego domu Evan był zmuszony podróżować po całym świecie razem z jego matką i innymi ocaleńcami z ataku na wioski. Miał nadzieję, że uda mu się mieć w miarę normalne życie. Nie wiedział jak bardzo się myli. ---------- Witam serdecznie...