Rano cała gdy cała nasza szóstka była już na nogach, Angelo nadal spał. Nie wiedzieliśmy co się z nim dzieje. Z tego co wiemy to on nie miał żadnych ran, pomimo przypalonych ubrań. Wyglądał jednak okropnie. Miał podkrążone oczy i oddychał z trudem. Cała ta sytuacja była dziwna. Mężczyzna prawdopodobnie jako pierwszy spotkał smoka, sądząc po krzyku. Zdołał mu uciec bez żadnych ran, ale coś mu się stało po drodze.
Roksana obudziła Angela. Wspólnie stwierdziliśmy, że pomóc mu możemy tylko poprzez dotarcie do naszego celu podróży, a tylko on wie gdzie on jest.
Mężczyzna z trudem wstał. Nie rozmawiał z nami. Odświeżył się i dał nam znak do wyjazdu. Musieliśmy pomóc mu wsiąść na konia. Był zbyt słaby. Jakby coś wczoraj odebrało mu wszystkie siły. Jechaliśmy powoli. Angelo zarządzał tempo. Nie wiedzieliśmy kiedy dotrzemy do wioski. Prawdopodobnie gdzieś pod koniec dnia.
Podróż wkrótce stała się bardzo monotonna. Przez długi czas przeciskaliśmy się przez gęsty las. Potem trafiliśmy na zwierzęcą ścieżkę. Droga stała się wtedy łatwiejsza. W pewnym momencie zauważyłem jakiś ruch z boku. Zacząłem się przyglądać ścianie drzew. Na początku nic nie widziałem. Jednak potem zauważyłem postać szarego wilka. Szedł w dużej odległości od nas w takim samym tempie jak my. Podjechałem do Angela.
- Słuchaj wokół nas są wilki. Co mamy teraz zrobić ?
- Nic. One nic nam nie zrobią. Tutaj jesteśmy bezpieczni. – odezwał się szeptem. Miał jakiś inny głos.
- Kiedy dotrzemy do wioski ?
- Pod koniec dnia. Musisz być cierpliwy.
Wróciłem na swoje miejsce. Reszta grupy też zauważyła stworzenia. Jednak nie zareagowali. Widocznie myśleli, że jeśli Angelo nic nie robi to wszystko jest w miarę w porządku.
Pod koniec dnia dotarliśmy w końcu do wioski. Wilki zniknęły zanim do niej dojechaliśmy. Wioska była jeszcze bardziej rozwinięta niż ta w której mieszkałem przez ostatni czas. Było tam mnóstwo porządnych budynków. Wszystkie z kamienia. Jeśli mówiłem, że tamta była niesamowita to się myliłem. Nikogo nie było na ulicy. Przynajmniej z tego co widziałem. Dotarliśmy do centrum wioski. Znajdowała się tam największa budowla jaką kiedykolwiek widziałem. Miał około pięć pięter. Budynek był taki duży, że nie widziałem go w całości. Przed bramą stali jacyś ludzie.
- Witajcie w naszej wiosce. Możecie nam oddać konie. Zaprowadzimy je do stajni. – Odezwał się jeden z nich. Był to dobrze zbudowany czarnowłosy mężczyzna. Był ubrany w dziwne długie szaty koloru bieli.
Zsiedliśmy z siodeł. Angelo potrzebował pomocy. Nadal był bardzo osłabiony.
- Potrzebuję spotkać się z... wiesz kim. Zaprowadź ich do ich nowych pokoi. – powiedział Angelo i wyminął mężczyznę
- Spotkaliście kogoś po drodze ? – Zapytał.
- To chyba Evan najlepiej wie. – Odezwał się Andrew.
Westchnąłem. Jednak nie odpuścił jeszcze sobie.
- W nocy widziałem wilki i smoka.
- Smoka ? Jakiego koloru ?
- Nie wiem. Byłem zbyt zajęty uciekaniem przed nim, żeby mu się przyglądać.
Nie była to do końca prawda. Przyglądałem się walce wilków i smoka, ale zupełnie nie pamiętam szczegółów. Nie wiem dlaczego.
- No dobrze nie ważne. Ja jestem Antani, przywódca tej wioski.
- Ja jestem Andrew, to jest Roksana, Trewor, Santiago, Issabella i Evan. – wskazywał nas po kolei.
- Wiem, wiem. To ja decydowałem kto z waszej szkoły przyjedzie tutaj. Chodźcie za mną. Zaprowadzę was do waszych pokoi.
Wprowadził nas do środka budynku. Wnętrze było ogromne i ozdobione przez wyrzeźbione w kamieniu postaci. Było dość ciemno. Pomimo tego, że korytarze były obszerne łatwo było się w nich zgubić. Bardzo szybko dotarliśmy do miejsca gdzie pojawiła się ogromna ilość odnóg. Cały budynek przypominał ogromny labirynt. Wkrótce straciłem orientację. W końcu dotarliśmy do mniejszego korytarza. Znajdowało się w nim osiem drzwi.
- To są wasze pokoje. Wybierzcie sobie które chcecie. Przyjdziemy do was za około trzydzieści minut. Będziemy musieli załatwić jeszcze jedną rzecz.
Rozdzieliliśmy miedzy sobą pokoje. Wszedłem do mojego. Był o wiele większy od tego co wcześniej mieszkałem. Miał niesamowicie miękkie łóżko. Oraz własną łazienkę z dużą drewnianą wanną. Stwierdziłem, że szybko się wykąpię. Podczas podróży nie było do tego okazji. Wodę wziąłem z dziwnego źródełka wbudowanego w ścianę.
Kiedy już skończyłem się myć ktoś zapukał do drzwi. Był to Angelo. Wyglądał zdecydowanie lepiej.
- Chodź za mną. – jego głos brzmiał już zupełnie normalnie. Ciekawe z kim się spotkał i jak ta osoba sprawiła, że on się już czuje całkowicie dobrze.
Wyszedłem za nim na zewnątrz. Na korytarzu stali już wszyscy. Ruszyliśmy za Angelem. Poprowadził nas przez korytarze do jakiejś mniejszej sali. Stał tam Antani, czy jakoś tak i jeszcze parę innych osób, które nie zostały nam przedstawione. Na środku pokoju był mały stół z pięcioma dużymi fiolkami, malutkimi kieliszkami i kartkami papieru na nim.
- To jest ostatni test. Nie będzie aż taki trudny jak wcześniejsze. – powiedział przywódca wioski. – Musicie tylko wypić po jednej porcji z każdej fiolki. Potem oceńcie jak się po nich czujecie. Myślę, że każdy z was potrafi pisać. Napiszecie to wszystko na kartce. Zaczynajcie.
Nie bardzo mi się podobał pomysł picia jakiś dziwnych substancji. Nie mam pojęcia co mają na myśli mówiąc, że będziemy się jakoś po nich czuć. Podejrzewam też, że właściwie nie mamy wyboru znowu. Wybraliśmy sobie pierwszą fiolkę. Była zielona. Nalaliśmy z niej do sześciu kieliszków. Starczyło akurat.
- To co na trzy-czte-ry ? – zaproponował Santiago ?
Po odliczaniu wypiliśmy wszyscy na raz substancję.
Właściwie to smakowała jak woda. Nic po niej nie czułem. Była w porządku. Trewor, Andrew i Roksana czuli się chyba tak samo jak ja. Issabella się uśmiechnęła. Santiago miał najgorzej. Skrzywił się i zaczął kaszleć
- Niedobre. – stwierdził.
Ludzie którzy byli w pokoju pilnie nas obserwowali. Wzięliśmy kartki i zapisaliśmy wszystko co potrzebne. Co w moim przypadku znaczyło zapisanie czegokolwiek.
Sięgnęliśmy po następną butelkę srebrnego koloru. Tym razem to Andrew czuł się najlepiej, a reszta osób nic nie poczuła. my wyniki. Trzecia butelka miała najdziwniejszy kolor. Jakby cały czas się zmieniał. Tym razem to Santiago miał najlepiej. Jeśli chodziło o mnie to cały czas nic. Przed ostatnia butelka była ciemno czerwona. Nie wyglądała zbyt zachęcająco. Kiedy się napiłem substancja zaczęła drapać mnie w gardle. Rozkaszlałem się. Nie mogłem oddychać. Nikt nie wiedział jak mi pomóc. Zacząłem się dusić.
- Dajcie mu następną substancję!- Krzyknął Antani.
Wzrok zaczął mi się zamazywać. Upadłem na podłogę. Słyszałem jakbym był pod wodą. Ktoś podsunął mi pod usta kieliszek i wlał mi do ust ostatnią substancję. Od razu poczułem się lepiej. Znowu mogłem oddychać. Ostatnia substancja miała najlepszy smak ze wszystkich. Wstałem. Byłem cały spocony.
- Wypijcie ostatnią substancję. Ty Evan zapisz wszystko na kartce i poczekaj na nich.
Nalali sobie do kieliszków ostatnią substancję. Była czarna. Trewor tak jak ja miał dobry smak.
Zapisali wszystko na kartkach. Test się skończył. Pozwolili nam wrócić do pokoi. Teraz kazali nam czekać na wyniki testu.
--------------------------------
Następny rozdział napisany. Przepraszam że mnie tak długo nie było :(
CZYTASZ
Instynkt
FantasyPo zniszczeniu jego domu Evan był zmuszony podróżować po całym świecie razem z jego matką i innymi ocaleńcami z ataku na wioski. Miał nadzieję, że uda mu się mieć w miarę normalne życie. Nie wiedział jak bardzo się myli. ---------- Witam serdecznie...