Rozdział 4.

5.3K 359 16
                                    

Po tych słowach nie wiedziałam co powiedzieć... byłam zaskoczona a jednocześnie zdziwiona. No pomyśl. Twój idol, który okazuje się być przyjacielem z dzieciństwa, jest w twoim domu i mówi ci prosto w oczy siedząc blisko ciebie, na twojej kanapie, w twoim salonie,  że cię kocha! Czy to nie jest za dużo jak na zaledwie pół godziny?! 

*Leo pov*

Jejku co ja narobiłem? Jak mogłem jej to powiedzieć i tak za dużo się dowiedziała jak na dzisiaj, a ja, ją jeszcze dobiłem... jaki ze mnie debil...

*Nadia pov*

 Nie wiedziałam co zrobić, czy mam płakać, czy się śmiać... czy powiedzieć mu to samo? Nie... co ty wygadujesz Nadia! Jesteś przecież Bambino, nie zrobisz tego dla innych fanek! Nie mogłabym.... przecież Leo jest 'zaręczony' ze wszystkimi Bambinos. Zmieniłabym wszystko, nawet nie wiadomo czy na dobre. Nie chcę wiedzieć jak zareagowałyby ich psychofanki na tę wiadomość... wolę tego uniknąć.

- Leo, nie chcę być nie miła. Ale zmieniłabym wtedy wszystko, ja jestem przecież Bambino. Nie chcę cię stracić. Sama nie wiem co czuję... wszystko przewróciło się do góry nogami i to w kilka minut.

- Jesteś Bambino? Nadia..., przepraszam... - odpowiedział i wybiegł z domu

  Nie zdążyłam nawet mu odpowiedzieć, wybiegł jak strzała. Nie wiedziałam co teraz będzie. Nawet nie mogłam opisać tego zdarzenia. Było to jak jakiś dziwny, popier*olony sen. Pobiegłam do swojego pokoju, wzięłam poduszkę, wtuliłam się w nią i zaczęłam rozmyślać. Nie pamiętam kiedy zasnęłam.

Tydzień później...

Tydzień nie wiedziałam co się z nim dzieje... czy wrócił nagrywać płytę, czy został w Warszawie... nie odpisywał na moje wiadomości... poczułam się samotnie i dziwnie, z przyjaciółką też nie układały się relacje tak jak powinny, pokłóciłyśmy się o byle co, przynajmniej ja tak uważam. Rodzice? Rodzice jak zawsze, liczyła się dla nich tylko praca. Brat? Nawet przestał odpowiadać na słowo HEJ!

   Wszystko się popsuło w tydzień! Zaczęłam nawet się zastanawiać czy nie o to chodziło Leo... czy chciał mnie zostawić i spowodować żebym popadła w depresję i odpłaciła za to że nie byłam przy nim w trudnych chwilach. Miałam czarne myśli... kilka pustych kresek pojawiło się na mojej ręce. Pomagało mi to. Aż do czasu... 

  Człowiek nie podąży dalej na pustych kreskach... musiałam wymyślić coś innego, coś co bardziej boli...

Miesiąc później...

  Co zostało po mnie? Sama skóra i kości... kilka świeżych ran i blizn. Ale ten dzień sprawił że poczułam się doceniona, dlaczego? Bo ktoś w końcu się do mnie odezwał.




Czy to może trwać dłużej? 1&2,3 || BAMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz