Rozdział 15.

1.8K 158 15
                                    

- Kocham cię, ja tak bardzo cholernie cię kocham. - wyszeptałam po między łzami do jego ucha, chłopak delikatnie się ode mnie odsunął

- Te serce bije dla ciebie. - ponownie się uśmiechnęłam

Nastąpiła chwila ciszy. Zaczęłam jeździć palcem po wewnętrznej stronie lewej ręki dotykając wszystkich blizn, aż w końcu musiałam się odezwać.

- Leo... - podniosłam głowę

- Tak? - spojrzał dokładnie w moje oczy

- Boję się... - na chwilę zatrzymałam swoją wypowiedź - Czuję w sobie taką małą dziewczynkę, która boi się ciemności, wymyślonych duchów, czy też boi się być sama w domu. Ja natomiast boję się śmierci... - z mojego oka wyleciała jedna, samotna łza, chłopak bardzo szybko usiadł obok mnie na łóżku i złapał moją dłoń mocno, poczułam jego ciepło, które uspokaja

- Nadia, ty nie umrzesz słyszysz? Damy radę, razem. Charlie też nam pomoże.

- Kiedy nieumyślnie próbowałam się zabić nie myślałam o tym tak jak teraz Leo... jest ze mną coraz gorzej, a ja mam wrażenie, że już niedługo zniknę na zawsze. - przytuliłam się do niego

- Księżniczko, myśl pozytywnie. Nie pozwalam, abyś udręczała się teraz takimi myślami. Uśmiechnij się wszystko będzie dobrze rozumiesz? - dotknął mojego policzka i zbliżył swoją twarz

- Leo bo... - do pokoju wparował Charlie, a z naszego pocałunku wyszły nici - Ymm sory. Już wam nie przeszkadzam. - zaśmiał się pod nosem kiedy powędrował na piorunujący wzrok brązowookiego

- Nie czekaj. Chciałeś coś powiedzieć... - zatrzymałam go słowem

- Amm - uśmiechnął się, z czego on się tak cieszy? - Już nie ważne. - puścił do mnie oczko i wyszedł

- Na czym skończyliśmy? - brunet zaczął udawać że myśli - Ah tak! - ponownie zbliżył swoją twarz, ale znowu musiało nam coś przerwać, tym razem był to telefon, Leo szybko mi go podał

- To Victoria... - powiedziałam ze smutkiem

- Dlaczego nie nazywasz ją mamą?

- Odbierzesz? - uniknęłam odpowiedzi na jego pytanie, chłopak zorientował się że nie chcę teraz wszystkiego wyjaśniać, ale wiem na 100% że do tego wróci

- Dobrze. - zabrał telefon i zaczął rozmowę z jego mamą

Powiedział, że jeszcze śpię. Usłyszałam, iż kobieta mówiła bardzo zmartwionym głosem. Dlatego i mi zrobiło się znowu smutno. Przez to co narobiłam wszyscy są w niefajnych humorach.

- Nie smuć się proszę. Twój uśmiech jest o wiele, wiele ładniejszy. - podniosłam głowę i lekko się uśmiechnęłam

Chłopak po raz trzeci zbliżył swoją twarz, ja też to delikatnie zrobiłam, aby nic nam już nie przeszkodziło. Złączył nasze usta w czułym i długim pocałunku. W moim brzuchu zaczęły wariować wszystkie motylki, które zwykle się gdzieś chowają. Przeniosłam swoje ręce na jego szyję. Po chwili leżałam na łóżku mając na sobie Leo, który nie przestawał mnie całować. Po moim ciele przepłynął przyjemny dreszcz kiedy brązowooki przeszedł na szyję. Zaczął robić mi malinkę, na co tylko cicho jęknęłam. Brunet uśmiechnął się i dokończył swoje dzieło.

- Kocham Cię. - oparł się o rękę leżąc obok mnie i zaczął bawić się pasmem moich brązowych włosów

- Brakowało mi ciebie. Przepraszam że cię zostawiłam samego tam w tej Bułgarii. Nie powinnam wiem... chciałam tylko, żebyś był szczęśliwy, a skoro jestem nie zdrowa to ze mną tak ci nie będzie.

- Ale ja jestem szczęśliwy z tobą. Z nikim innym tylko z tobą! - ponownie się uśmiechnęłam, nie wiem, który to już raz

- Pozwolisz że znowu zasnę? - czułam, że zaraz odpłynę moje oczy same się kleiły

- Jane. - chciał już zejść z łóżka, ale mu na to nie pozwoliłam łapiąc jego nadgarstek

- Nie. Zostań ze mną. Proszę. - zrobiłam minę błagającego pieska

- Dla Ciebie zawsze. - znowu położył się na łóżku, wtuliłam się w niego i ze spokojem zamknęłam oczy

Tak, namieszał mi w głowie. Ale nie dam rady na razie się sprzeciwiać.

(...)

*Perspektywa Leo*

Kiedy Nadia sobie smacznie spała postanowiłem wrócić do salonu, aby porozmawiać z Charlie'm. Dlatego też delikatnie odsunąłem się od dziewczyny i wyszedłem z pokoju na paluszkach. Skierowałem się w stronę salonu. Tam siedział niebieskooki gapiący się z dziwną miną w ekran Ip.

- Charlie... - zacząłem, ale nie dane było mi dokończyć

- O już skończyliście? - zapytał spoglądając na mnie

- Co? - pomyślałem chwilę - Puknij się w ten pusty łeb jeszcze bardziej farbowany blondynie...

- Tsa... i kto tu maluje swoje kłaki na głowie co jakiś miesiąc?

- No ty. - lekko się zaśmiałem

- Dobra wygrałeś. - położył telefon na stoliku obok kanapy, na której po chwili usiadłem - Co robimy dalej? Kontaktowałeś się z panią Victorią?

- Tak... zaraz po twoim telefonie. Wszystko jej powiedziałem. Najwidoczniej wrócimy do Port Tablot. - westchnąłem - Ale nie chcę znowu jej stąd zabierać. Tu przecież się wychowała... - oparłem głowę o rękę

- To jesteśmy w dupie... - przetarł swoją twarz - Ale ty wiesz że za kilka dni są koncerty? - zapytał

- Jasne że wiem, ale raczej nie zostawię jej w takim stanie...

- Też nie chciałbym tego robić. Jednak muszę wrócić do Londynu, do Chloe. Pisanie i gadanie przez Skype'a nie wystarcza. - starał się, abym wszystko zrozumiał

- Rozumiem cię...

- Twoja miłość się do mnie odezwała... - ni z gruszki, ni z pietruszki zmienił temat

- Że Luna? - dopytałem

*Perspektywa Nadii*

Przebudziłam się, gdyż poczułam, że Leondre nie ma obok mnie. W sumie byłam już wyspana dlatego powoli wstałam z łóżka. O dziwo nie zakręciło mi się w głowie, więc skierowałam się w stronę salonu. Prawię do niego wchodziłam, jednak kiedy zauważyłam że chłopaki rozmawiają zawzięcie o czymś, postanowiłam wrócić. Lecz zdanie Charlie'go zatrzymało mnie.

- Twoja miłość się do mnie odezwała... - powiedział blondyn

Wtedy już nie miałam ochoty tam wejść, ani wrócić, stałam i niegrzecznie podsłuchiwałam.

- Że Luna? - jaka k*rwa Luna?!

- Oczywiście, pytała czy o niej nie zapomniałeś.

- O tej lasce?! - wykrzyczał Leo

Już nie mogłam tam dłużej stać. To by przerosło moje nogi i nie mogłabym się ruszyć... dlatego wróciłam do siebie ze łzami w oczach.

*Perspektywa Leo*

...

- O tej lasce?! - wykrzyczałem - Chyba jesteś p*jebany... to jakaś s*ka. Pieprzy się z pierwszym lepszym. Nie zapomnę jak się do mnie dostawiała, dobrze, że wyjechała szybciej niż przyjechała! Nie chcę jej znać i mi nawet o niej nie mów, bo chce mi się rzygać!

- Dobra, dobra... nie krzycz tak. - uspokajał mnie

- Wiesz, że teraz kocham tylko Nadię, nikogo więcej, i Luna nie była moją "miłością" - zrobiłem nawias w powietrzu - jasne?

- Dobra...

- Lepiej nic o niej nie wspominaj choćby przy Nadii...

Czy to może trwać dłużej? 1&2,3 || BAMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz