Rozdział 18.

1.7K 140 8
                                    

 Patrzyliśmy z zakłopotaniem na siebie jeszcze przez chwilkę, aż przeszkodził nam dźwięk klaksonu dochodzącego z taksówki, po którą zadzwoniłam wcześniej.

- Przepraszam musimy już iść. - odpowiedział im przelotnie Leo. Złapał mnie mocno za rękę i pociągnął za sobą.

- Bambinos się pogniewają. - wyszeptałam kiedy taksówkarz chował moją walizkę do bagażnika. 

 Wsiedliśmy razem do pojazdu i ruszyliśmy w stronę lotniska. 

- Zrozumieją... - złapał moją dłoń. 

- Mam nadzieję. - wyszeptałam bardzo cicho.

- Co? - dopytał.

- Nie nic, nic. Musiało ci się coś przesłyszeć. - uśmiechnęłam się. Ten tylko popatrzył na mnie dziwnym wzrokiem i odwrócił głowę w stronę okna. Również to zrobiłam. 

(...)

 Po 2 godzinach już siedzieliśmy w samolocie. Patrzyłam ze smutkiem na oddalającą się Polskę, a zarazem nadzieją, iż niedługo tu wrócę. Już dawno przestałam bać się lotów i innych takich lęków. Nawet nie zauważyłam tego jak bardzo wydoroślałam przez pewien czas. Czasami sobie myślę, że to wszystko jest jednym wielkim snem, z którego już niedługo się obudzę. Czy chciałabym uznać te zdarzenia za sen? Trudne pytanie... na pewno mam chęć zobaczyć rodziców jeszcze raz, ale czy powrócić do tamtego życia? Być znowu olewana, bita i poniżana? ...

(...)

Po długiej podróży samolotem w końcu stanęliśmy przed drzwiami domu Devries'ów. Leo posłał mi delikatny uśmiech, który miał oznaczać, żebym zachowywała się normalnie, nie udawała, ani nie przejmowała się niczym co według niego jest głupie. W sumie ma rację.

- Cześć mamo! - krzyknął Leondre, a ja zamknęłam drzwi za sobą. - Przyleciałem z... - Chciał dokończyć, ale za drzwi od pokoju wybiegła Tilly.

- O matuchno, to przecież Nadia, w końcu mogę cię zobaczyć! - wrzasnęła dosyć głośno i z piskami rzuciła się na mnie. Byłam mega zmęczona i do tego ciągle miałam ból głowy, a co 3 minuty jakieś zawroty. 

- Tilly, ja również się cieszę, że cię widzę. - Odkleiłam dziewczynkę ode mnie i posłałam jej delikatny uśmiech. - Ale jestem trochę zmęczona i boli mnie głowa... proszę nie wrzeszcz tak. 

- Oczywiście. - odpowiedziała rozumiejąc moją sytuację. 

 Po niecałej sekundzie w korytarzu zawitała mama. Tak mama! Podchodziłyśmy do siebie stopniowo, aż w końcu to ona zamknęła mnie w ciepłym, matczynym uścisku, którego do tej pory, nie powiem, bardzo mi brakowało. 

- Kocham cię. - wyszeptała i zaczęła gładzić moje włosy.

- Dziękuję mamo. - wypowiedziałam bardzo ważne słowa, sama w to nie wierzę. Od lat ich nie mówiłam, najwidoczniej gdzieś tam zaginęły. 

 Odsunęliśmy się od siebie, aby Leo również mógł przytulić się z rodzicielką. Oni są tacy podobni! Ahh.. czy ja to już mówiłam? 

- Dobrze, że dolecieliście cali i zdrowi. - kobieta otarła łzę. - Ty, Nadio... zapewne jesteś zmęczona... - popatrzyła na mnie wzrokiem, który mówił że o wszystkim wie. - Chodź kotku zaprowadzę cię do twojego pokoju. - pretekst, skąd ja to znam. 

 Razem weszłyśmy do wyżej wymienionego pomieszczenia. Ciągle czekały na mnie te ściany w białe cegły, mięciutkie poduszki oraz łóżko, idealny dywan... po prostu wszystko. 

-Jutro pójdziemy do tego lekarza. Teraz rozpakuj się i zejdź na dół, przygotuję twoje ulubione danie. - puściła mi oczko i wyszła z pokoju. 

(...)

Po kilkunastu minutach rozpakowałam wszystkie rzeczy z walizki. Usiadłam naprzeciw łóżka. Spoglądając tępo przed siebie zauważyłam, że pod nim leży jakaś kartka. Szybko wyciągnęłam papier. Okazał się być tą fotografią, której miałam nigdy nie opuścić. Z łzami w oczach jechałam palcem po twarzach bliskich mi osób.

- Nie pasuję tu... - mówiłam sama do siebie. - Mamo, ja uzupełniałam się tylko z wami, chcę, żebyście wrócili... - Przytuliłam zdjęcie do siebie. 

 Otarłam łzy, wstałam, a zdjęcie położyłam pod poduszkę. Po chwili schodziłam już po schodach.

(...)

 Zjedliśmy z całą rodziną pyszną zapiekankę. Później Tilly zaproponowała gry planszowe. Grałam w nie z niewielką chęcią, mimo to nie okazywałam tego. Robiłam dobrą minę do złej gry. 

(...)

- Będę z tobą... - Leo złapał moją rękę kiedy wchodziłam po schodach, aby udać się do mojego pokoju. 

- Dziękuję... - Przelotnie na niego spojrzałam i poszłam.

 Przebrałam się w piżamę i położyłam do łóżka. Jeszcze chwilę rozmyślałam nad wszystkim. Popiłam witaminę C wodą i zgasiłam lampkę nocną. Zasnęłam spokojnie. 


Od autorki:

Niechętnie wam powiem, że zbliżamy się do końca książki :'(

xoxo Natally





Czy to może trwać dłużej? 1&2,3 || BAMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz