2

10.8K 661 480
                                    

Dziewięć miesięcy później

- Louis jesteś pewien, że nie chcesz jechać do szpitala?

- Jeszcze nie. - Chłopak potrząsnął głową. - Jeszcze nie.

Jay westchnęła i potarła plecy swojego syna. Poród zaczął się jakieś dwie godziny temu, jednak on wciąż odmawiał pojechania do szpitala. Stale powtarzał, że to nie był jeszcze jego czas, ponieważ nie czuł potrzeby parcia. Pomimo tego, że Jay próbowała go przekonać, iż powinien być w szpitalu zanim zacznie przeć, to i tak stanowczo odmawiał.

Jego matka mogła być pielęgniarką, która znała się na rzeczy, ale go to nie obchodziło. Był zbyt uparty, dla jego własnego dobra, naprawdę.

- Okej kochanie...chcesz więcej lodu?

Louis przytaknął, a Jay opuściła pokój żeby ponownie napełnić jego kubek. Lottie wetknęła swoją głowę do pokoju, chwilę po tym jak Jay wyszła.

- Hej Lou. Mogę wejść?

- Jasne.

Lottie uśmiechnęła się i podeszła do szatyna, usiadła na łóżku obok niego. - Wciąż nie jesteś gotowy by jechać do szpitala?

- Nie. - Odpowiedział surowo. Dlaczego wszyscy byli tacy chętni żeby wysłać go do szpitala? Nie musiał jeszcze jechać.

- Louis męczysz się już od dwóch godzin. Jak zabierzemy cię do szpitala, dadzą ci tam epidural, to pomoże ci z bólem. Podłączą cię do urządzeń, więc gdy tylko będziesz potrzebował kogoś, będziesz mógł nacisnąć guzik, a nie krzyczeć na mamę.

- Ile wiesz? - Skomentował.

- Właściwie to dużo. Poszukałam informacji. - Cholera jeśli Louis tak bardzo by nie cierpiał, byłby dumny ze swojej małej siostrzyczki.

- Szukałaś? - Zapytał. Lottie przytaknęła. - Więc..okej...myślę, że pojadę do szpitala.

- Tak! Mamo! Uruchom samochód! - Dziewczyna zawołała i wyciągnęła ręce do Louisa. Złapał je i zaczął się podnosić, jednak kolejny skurcz, spowodował, że usiadł z powrotem.

- Zaraz po tym. - Powiedział, głaszcząc swój brzuch. Lottie zachichotała i potarła jego plecy w rozumiejącym geście.

Czternaście godzin później szatyn leżał w szpitalnym łóżku, w ramionach trzymał małego chłopca, zawiniętego w niebieski kocyk. - Jest taki piękny. - Powiedział do swojej mamy, która siedziała na krześle przy jego łóżku.

- Jest wspaniały Lou. Bardzo dobrze ci poszło kochanie. - Pochyliła się i pocałowała czoło syna. - Nie mogę uwierzyć, że jestem babcią.

- Nie mogę uwierzyć, że jestem tatą. Jestem taki przestraszony, wiesz? Mam na myśli, co jeśli upuszczę go albo zostawię w Tesco w alejce z jedzeniem dla dzieci?

- Louis nie upuścisz go, ani nie zostawisz w alejce z jedzeniem dla dzieci. Będziesz wspaniałym ojcem. Wiem to, ponieważ jesteś świetnym bratem dla swoich sióstr. Dobrze się nimi opiekowałeś, gdy były dziećmi. Będziesz genialny.

Chłopak zagryzł swoje wargi i potarł policzek swojego dziecka. - Właściwie to raz zgubiłem Lottie w Tesco.

Jay wywróciła oczami. - Tak, pamiętam. "Pani Tomlinson, mamy pani córkę przy obsłudze klienta. proszę ją odebrać." - Jay przedrzeźniła głos kobiety, która tego dnia obsługiwała interkom. Louis oblał się szkarłatnym rumieńcem.

- Byłem taki zły, gdy to zrobiła. Miałem nadzieję, że uda mi się samemu ją znaleźć i nigdy się o tym nie dowiesz.

- Tak, czy inaczej, będziesz fantastycznym ojcem, Lou. Obiecuję.

Szatyn przytaknął i spojrzał w dól, na chłopca w jego ramionach. - Chyba wiem jak go nazwę.

- Oh tak?

- Kendall. - Powiedział. - Kendall Zain. Po jego tacie.

- To piękne. - Jay uśmiechnęła się i pocałowała czoło Louisa. - Pójdę sprawdzić jak się mają dziewczynki i czy chcą zobaczyć Kendalla, zanim wezmą go do pokoju dla noworodków * na noc. Zaraz wrócę.

- Nigdzie się nie ruszę. - Zażartował, sprawiając, że jego matka wywróciła oczami.

Kiedy kobieta wyszła, spojrzał ponownie na swoje małe dzieciątko. - Więc podoba ci się imię Kendall? Mam nadzieję, bo nie mam zamiaru go zmieniać. - Zachichotał. - Oh stary, już teraz bardzo przypominasz swojego tatusia. Smutno mi, że go nie poznasz. Był wspaniałym mężczyzną, pokochałbyś go. Wiem, że on również pokochałby ciebie, jeśli tylko by cię zobaczył. Ale...Za bardzo się rozmarzyłem, prawda? On nie chce nas w swoim życiu, więc będziemy mieli tylko siebie. Jak to brzmi dla ciebie? High five?**

Kendall nie poruszył się, tylko zachrapał troszkę.

- Racja, nie wiesz jeszcze jak poruszać swoimi ramionami. Nie martw się, popracujemy nad tym. Lada moment, będziesz przybijał piątki wszystkim.

- Louis, rozmawiasz z nim? - Fizzy zapytała stojąc w drzwiach, co sprawiło, że chłopak podskoczył.

- Co? Nie. Jesteś szalona.

Fizzy wyszczerzyła się i podeszła do Louisa i Kendalla, złapała jego mały kciuk, który wystawał spod kocyka.

I tak, może to całe ojcowanie nie będzie takie trudne.


*Jeśli ktoś wie jak fachowo nazywa się to pomieszczenie, to proszę o komentarz.
** W oryginale lepiej brzmi, ale ogólnie jeśli ktoś nie wie, to chodzi o przybijanie piątki.

Miałam dodać dopiero w sobotę, ale stwierdziłam, że ten tydzień jest tak beznadziejny, że może nowy rozdział poprawi Wam chociaż trochę humor. ;)
All the love xx

Baby Blue || larry [mpreg] polskie tłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz