8

8.5K 612 208
                                    

6 miesięcy później

- Kendall nie uciekaj ode mnie! - Zawołał Louis, idąc kaczkowatym krokiem za swoim synem, który wbiegł do Tesco.

- Chcę balony papo! Możemy wziąć balony?

- Nie zrobię ci przyjęcia, jeśli znowu ode mnie uciekniesz. - Powiedział niebieskooki, łapiąc swojego syna. Trudno było nadążyć za dwulatkiem (prawie trzylatkiem), kiedy jest się w szóstym miesiącu ciąży. Jednak jutro są urodziny Kendalla i Louis musiał kupić kilka rzeczy na ostatnią chwilę.

- Przepraszam papo. - Chłopiec zachichotał, a następnie wyciągnął rączki i ułożył je an brzuchu Lou. - Przepraszam Blue.

Kendall myślał, ze to będzie zabawne nazwać dziecko Blue, jak psa z bajki Śladem Blue. Naprawdę lubił ten program i chciał, żeby jego siostra lub brat też go lubili. Szczerze mówiąc, szatynowi w jakiś dziwny sposób spodobało się imię Blue. Było słodki i unikatowe.

- Jest okej cukiereczku. Weź koszyk, tak?

Chłopiec przytknął i złapał koszyk, wbiegł do środka. Louis wszedł za nim, chwycił jego dłoń, prowadząc go do cukierni. - Cześć. - Powiedział, kiedy doszedł do lady. - Przyszedłem odebrać tort.

- Twoje imię? - Pani za ladą zapytała.

- Wszystkiego najlepszego Kendall! - Kendall zapiszczał. Podobał mu się pomyśl, jego imienia na cieście.

- Louis Tomlinson. - Niebieskooki zachichotał. - Dla Kendalla Tomlinsona.

- To ja!

Kobieta uśmiechnęła się. - Zaraz wrócę. - Poszła na zaplecze i po chwili wróciła, niosąc ciasto. - Proszę bardzo. - Położyła opakowanie an aldzie i otworzyła górę. - Wygląda dobrze.

Louis podniósł Kendalla i usadził go na swoim biodrze. - Podoba ci się kolego?

Chłopiec pisnął, klaszcząc w dłonie. - Jest taki fajny!

Louis zachichotał. - To super. - Położył Kendalla z powrotem na ziemi i wziął ciasto. - Płacę tu, czy przy kasie?

- Możesz tu albo tu. Jeśli masz do zrobienia jeszcze jakieś zakupy, możesz zapłacić przy kasie. Jeśli nie, skasuję cię tu.

- Potem zapłacę. Musimy jeszcze kupić trochę balonów, huh Kendall?

- Co? - Zapytał, spoglądając na swojego papę. Rozproszył się parą, która stała w jednej z alejek. Kobieta miała dłonie w tylnych kieszeniach swojego męża.

Szatyn wywrócił oczami. - Dziękuję. - Powiedział do sprzedawczyni, a następnie poprowadził syna do sekcji z kwiatmi i balonami.

Chłopiec wybrał paczkę wielokolorowych balonów, a niebieskooki zdecydował, że pozwoli je nadmuchać Liamowi i Niallowi. Po wybraniu balonów, poszli jeszcze do alejki z kartkami, gdzie Louis wybrał jedną dla swojego dziecka. Mieli już wszystko.

Zapłacili za zakupy, a następnie skierowali się do samochodu, by udać się do domu.

- Jesteś podekscytowany na jutro? - Szatyn zapytał prowadząc auto.

- Tak!

- Ile lat będziesz mieć?

Kendall wyciągnął w powietrze trzy palce. - Tszy!

- Dobra robota. - Uśmiechnął się.

Następnego dnia, Lou obudził się wcześnie rano, żeby wpuścić do domu Liama i Nialla, gdy już dotrą na miesce. Przyjadą pomóc Tomlinsonowi dekorować, więc chłopak nie musiał robić wszystkiego sam. Zwłaszcza od kiedy Kendall kochał spać i odmawiał wstawania do czasu, aż naprawdę musiał to zrobić.

Oprócz tego wszystkiego, chłopiec nie miał na tyle siły w płucach by nadmuchać swoje balony. Miał tylko trzy lata.

Dziwnie było myśleć o tym, że Kendall dziś osiągnął wiek trzech lat. Louis naprawdę nie czuł, że minęło już tyle czas od porodu. Dzieci dorastały naprawdę za szybko.

Szatyn usłyszał pukanie do drzwi, więc poszedł otworzyć, wiedząc, że to Niall i Liam.

Aczkolwiek był w błędzie i naprawdę się zdziwił, gdy zobaczył kto był za drzwiami.

- Zayn?

- Cześć. - Powiedział nieśmiało. - Możemy porozmawiać?

- Ja... nie.

- Louis proszę.

- Jak zdobyłeś mój adres? Co tu robisz?

Mulat przygryzł swoją wargę i spojrzał w dół. - Zadzwoniłem do Jay.

- Zadzwoniłeś do mojej mamy? Jak śmiałeś!

- Louis przepraszam, ja po prostu... Musiałem cię zobaczyć. Proszę, chcę tylko porozmawiać.

Louis potrząsnął głową. - Nie. Przepraszam Zayn, ale straciłeś swoją szansę na rozmowę trzy lata temu.

- Louis, spójrz. Przepraszam za to co zrobiłem. Byłem totalnym fiutem dla ciebie, nie zasługiwałeś na to wszystko. Powinienem być z tobą, kiedy rodziłeś, a nie było mnie... Tak bardzo przepraszam. Chcę kolejną szansę.

- Nie Zayn. Powiedziałem ci, straciłeś swoją szansę trzy lata temu.

- Mo... - Malik przerwał. - Mogę chociaż go zobaczyć?

-Śpi. Ale i tak nie sądzę, że to dobry pomysł w tym momencie. Dziś są jego urodziny i nie chcę żeby był smutny. Po prostu wyjdź. - Powiedział.

Zayn westchnął i spojrzał na brzuch niebieskookiego. - Okej... Pójdę. Gratuluję, tak myślę.

- Czego?

Mulat wskazał na jego brzuch. - Ty i twój mąż.

- Mąż? - Zmarszczł swoje brwi. - Nie wyszedłem za mąż.

- Och. Ja tylko założyłem , ponieważ.... Wiesz.

- Nie masz prawa nic zakładać o moim życiu nigdy więcej, Zayn. Już raz coś założyłeś i to spieprzyło wszystko. Możesz w końcu przestać zakładać jakieś rzeczy i zostawić mnie w spokoju.

Zayn przytaknął smutno. - Okej. Naprawdę przepraszam.

- Cokolwiek. - Louis zatrzasnął drzwi, a potem zjechał plecami po nich, siadając na podłodze. Łzy toczyły się po jego policzkach. Dokładnie jak w noc, gdy Zayn go zostawił.


MOŻECIE MNIE KOCHAĆ. Jeśli rozdział wygląda trochę dziwnie, to dlatego, że piszę go na telefonie.

Bardzo się przyjęliście, że Harry wpadnie do nas dopiero w rozdziale 11, ale bez strachu, to nadejdzie szybciej niż myślicie. ;)

All the love xx

Baby Blue || larry [mpreg] polskie tłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz