20

7K 584 106
                                    


Dwa lata później

- Tatusiu! Tatusiu! - Krzyknęła Blue, idąc kaczkowatym krokiem wzdłuż korytarza do Harry'ego.

- Cześć kochanie. - Powiedział, podnosząc ją. - Jesteś gotowa do przedszkola?

- Nie tatusiu. - Zachichotała.

- Jesteś głupiutką gąską.

- Haz!

- Tak Lou?

Głos Louisa był pełen paniki, gdy przeglądał wszystkie szuflady. - Nie mogę znaleźć mojej obrączki!

- Gdzie była ostatnio? - Brunet postawił córeczkę na ziemię, a potem poszedł do pokoju swojego oraz niższego mężczyzny.

- W łazience. Ściągnąłem ją żeby posmarować moje rozstępy, a kiedy przyszedłem żeby ją ponownie założyć, już jej nie było. Nie wiem gdzie zniknęła. - Zapłakał.

- Lou, uspokój się, zdenerwujesz dziecko. - Zielonooki odparł spokojnie, kładąc dłoń na brzuchu swojego męża. - Pójdę sprawdzić w pokoju Kendalla, okej? A ty znowu sprawdź łazienkę.

Louis przytaknął, składając pocałunek na ustach partnera.  - Dzięki. - Odpowiedział, a następnie przeszedł do innego pomieszczenia.

Harry uśmiechnął się i skierował do pokoju syna. - Hej Kendall, widziałeś obrączkę papy?

- Wydaje mi się, że Blue ją zabrała. - Odparł, zapinając swój plecak.

Mężczyzna jęknął. - Och świetnie. - Wrócił z powrotem do salonu, gdzie na podłodze bawiła się dziewczynka. - Hej Bluey. - Uklęknął przed nią. - Zabrałaś obrączkę taty?

Dziecko zachichotało, kiwając głową w potwierdzającym geście.

- Gdzie jest?

- Tu. - Odrzekła, wskazując stolik kawowy, na którym leżał pierścionek. Brunet westchnął z ulgą i zabrał biżuterię.

- W porządku Blue, nie zabieraj znowu obrączki papy. Naprawdę go przestraszyłaś, okej?

- Ja przepraszam tatusiu. - Wydęła wargę.

- Wszystko jest okej księżniczko, tylko nie rób tego ponownie.

- Harry! Nie ma jej! Nie mogę jej znaleźć! - Wrzasnął Louis, wbiegając do salonu pełen paniki. - Nie mogę uwierzyć, że się zgubiła.

- Nie zgubiła się Lou. - Brunet wstał i podał małżonkowi pierścionek. - Blue ją wzięła.

- O mój boże. - Wypuścił oddech pełen ulgi. -  Blue dlaczego to zrobiłaś?

- Błyszczało. - Odparła, wzruszając ramionkami.

Harry zaśmiał się delikatnie, a później chwycił lewą dłoń szatyna, aby wsunąć mu obrączkę na palec. - Już jest na miejscu, właśnie tam gdzie powinna być.

- Dziękuję, że ją znalazłeś.

- Przyjemność po mojej stronie.

Zielonooki pochylił się i pocałował Louisa, tylko po to żeby sekundę później Kendall mógł im przerwać. - Tato, chodź. Spóźnię się! - Zawołał, ciągnąc wyższego z opiekunów za nogawkę spodni.

- Racja, już idę. - Odpowiedział. - Masz się już lepiej? - Zapytał męża.

Lou przytaknął. - Nie miałem mdłości dzisiejszego poranka, więc to jakiś plus. Wszystko ze mną będzie okej.

- Dobra. Jeśli zacznie ci się robić niedobrze zadzwoń do mnie. Przyjadę po ciebie.

- Dzięki. Do zobaczenia w porze obiadu?

- Za nic bym tego nie przegapił. - Pocałował ponownie chłopaka, a potem chwycił dłoń Kendalla. - W porządku, chodźmy do szkoły kolego.

- Pa papo! - Krzyknął chłopiec, machając, gdy Harry otwierał dla niego drzwi.

- Pa Kendall, baw się dobrze!

- Pa, pa! - Blue pomachała, chichocząc.

- Pa Blue. - Odparł, a potem wybiegł przez drzwi. Brunet zaśmiał się, podążając za nim.

- Dobra Bluey, przygotujemy cię do przedszkola, więc papa będzie mógł iść do pracy. - Powiedział Louis, podnosząc ją i zanosząc do jej pokoju.

- Nje cem iść do przedszkola papo.

- Szkoda, prawda?

Dziewczynka sapnęła, krzyżując ramiona, gdy mężczyzna posadził ją na przewijaku. - Chcę kucyki. - Rzekła, gdy szatyn szukał jakiś gumek do włosów.

- Okej kochanie, będą kucyki.

Po niemałym wysiłku (Blue odziedziczyła po Harrym kręcone włosy), w końcu udało mu się skończyć fryzurę. - Gotowe. Wyglądasz jak księżniczka.

- Gdzie moja tiara?

- Hm... Nie wiem. Myślę, że tatuś ją zabrał.

- Nie!

- Tak! I teraz łaskotkowy potwór cię dopadnie! - Zaczął łaskotać córkę, a ona krzyczała i śmiała się, wierzgając nóżkami.

- Nie, przestań łaskotać potworze!

Chłopak przestał po kilku sekundach i stanął prosto, głaszcząc swój brzuch. - Chodź cukiereczku, naprawdę musimy już iść. - Podniósł ją i odstawił na ziemię. - Idź po swoje buty i ubierz kurtkę.

- Okej papo. - Wybiegła, a Lou za nią podążył. Był naprawdę szczęśliwy ze swoim obecnym życiem. Miał dwójkę wspaniałych dzieci, fantastycznego męża, kolejne dziecko w drodze. Razem z Harrym zaoszczędzili wystarczającą ilość pieniędzy, żeby kupić właściwy dom, gdy dziecko już się urodzi. Wszystko zmierzało w dobrym kierunku, a Louis był szczęśliwy.



Miałam nie dodawać tego dziś, ale taka jestem XD Jeszcze dodam tylko 4 rzeczy dotyczące tej historii i koniec. Smutek, czy radość?

Dobranoc albo dzień dobry xx

All the love xx

Baby Blue || larry [mpreg] polskie tłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz