Chris rozejrzał się po podwórku szkolnym. Wzrokiem szukał Rose. Obok niego szła Vanessa, która o dziwo była spokojna i zrelaksowana. Nic nie mówiła tylko raz po raz zawijała pasmo ciemnych loków na szczupłe palce. Pogoda była piękna. Słońce świeciło, ale nie grzało za mocno, a na niebie nie było widać niemalże żadnej chmury. Mnóstwo ludzi chodziło po dworze. Ławki były w większości zajęte, a na boisku brunet zobaczył prawie całą drużynę grającą mecz dla rozrywki. Na trybunach siedziało parę dziewczyn, które zapewne nie miały pojęcia o piłce i przyszły popatrzeć na zawodników.
-Jones!- Usłyszał głośny krzyk Josha.
-Czego chcesz Evans?!?- Odkrzyknął z szerokim uśmiechem.
-Chodź tu!
-Chodź Ness.- Rzucił ciszej zwracając się do Vanessy. Po chwili witał się z przyjacielem podając sobie ręce i silnie je ściskając.- No czego?
-Zagraj z nami. Nauczysz się czegoś przed turniejem.- Żartował blondyn, wiedząc, że zdenerwuje to przyjaciela.
-Stary.- Zaczął kręcąc głową.- Gdyby nie ja to ta drużyna przepieprzyłaby połowę turniejów w ciągu tych trzech lat, więc to ja was mogę uczyć.- Roześmiał się klepiąc Josha w ramię.
-Dobra dobra, nie pochlebiaj tak sobie- Śmiał się blondyn.- Zawsze możemy zrobić konkurs i zobaczymy, który jest lepszy.
-Dobrze wiesz jaką przyjemność sprawia mi wygrywanie z tobą. Vanessa może być sędzią.- Mówił wciąż się śmiejąc razem z przyjacielem.- Co nie Ness?- Obejrzał się za siebie będąc pewny, że zobaczy tam swoją siostrę, ale okazało się, że brunetka nie poszła za nim tylko usiadła na ławce oddalonej od nich i będącej na uboczu, gdzie nikt nie przechodził.
-No to chyba drużyna zdecyduje.-Rzucił Josh, ale Chris z poważną miną wpatrywał się w siostrę siedzącą na ławce.
-Słuchaj stary innym razem. Muszę iść.- Powiedział spoglądając na przyjaciela i szybkim krokiem udał się w stronę brunetki.
Zastanawiał się, co się dzieje z Vanessą. Dobrze ją znał i doskonale wiedział, że ta dziewczyna jest wiecznie ciekawa, potrafi śmiać się z wszystkiego, a na pewno nie odpuściłaby okazji pójścia z nim na boisko i pogrania z chłopakami. Stanął przed ławką i spojrzał na zamyśloną dziewczynę.
-Ziemia do Vanessy.- Mówił machając ręką przed jej oczami.- Wszystko w porządku?- Zapytał cicho siadając obok niej.
-Tak jest okej tylko się zamyśliłam.-Powiedziała nie patrząc na niego. Chris widząc, że ma kiepski humor postanowił sprawić, żeby uśmiech znowu zagościł na jej twarzy.
-A wiesz, że ostatnio czytałem na internecie, że jeżeli na uczymy się kontrolować nasze sny to będziemy mogli decydować co w nich robimy? Czy jakoś tak to było mniejsza o to. I wiesz co?
-Nie mam pojęcia, ale zgaduję, że zaraz mi powiesz.-Powiedziała lekko zirytowana.
-A więc nauczyłem się tego i w moim ostatnim śnie miałem taką ładną koleżankę z takimi fajnymi cyckami.- Mówił uśmiechnięty.
-Ugh! Nie musisz mi tego mówić!- Krzyknęła uderzając go z pięści w ramię, co sprawiło, że brunet wybuchnął śmiechem.
-Wiesz, że takie ciosy z twoją siłą są niewyczuwalne?- Śmiał się nadal.- Ale mówię ci ja to dzisiaj powtórzę.
-Jasne Chris na pewno.-Mówiła z ironią.- To ci się nie uda.
-O! Uda też miała fajne!- Vanessa słysząc te słowa zaczęła się śmiać mimo woli, a brat uśmiechnął się na ten widok.
-Jesteś idiotą. A to nawet nie jest śmieszne.-Mówiła próbując udawać poważną.
-To czemu się śmiejesz?- Szturchnął ją łokciem w bok.
-I widzisz? Już mnie denerwujesz.- Spojrzała na niego z poważną miną. Kiedy zobaczyła jego przestraszony wzrok wybuchnęła niepohamowanym śmiechem, a on razem z nią.
-To co? Powiesz mi co się dzieje?- Obdarował ją czułym braterskim spojrzeniem.
-No przecież ci tłumaczę, że nic.
-Eeee e. Na mnie to nie działa siostrzyczko. No mów.- Zachęcał ją mówiąc spokojnie. W końcu Vanessa otworzyła się i opowiedziała mu o wydarzeniu w galerii. O płonącej ławce, o tym, że mogła tam spłonąć, o tym, że nie ma pojęcia jak ławka została podpalona i że nie była świadoma tego co się wokół niej działo, a na końcu, ku swojemu zdziwieniu powiedziała o tym jak bardzo ją to przeraża i zupełnie nie wie co ma robić. Chris słuchał wszystkiego z dużym zainteresowaniem, ale i przerażeniem.
-No teraz to jestem w szoku.- Powiedział kiedy skończyła opowiadać. Vanessa nigdy nie mówiła o tym, że się boi. Zastanawiał się czy ona w ogóle się bała. Chris doskonale pamiętał, kiedy była dzieckiem jeszcze po stracie rodziców przychodziła w nocy do jego pokoju z pluszowym misiem, którego kurczowo trzymała w rękach i prosiła by opowiedział jej bajkę. To był jedyny czas kiedy Vanessa mówiła o strachu.-Ale spokojnie, przecież nie mogłaś podpalić ławki nie mając w rękach żadnej zapałki ani zapalniczki. To nie realne.
-To jak to się stało? I dlaczego zachowywałam się tak dziwnie?- Dopytywała się jakby Chris był wyrocznią i znał odpowiedź na każde jej pytanie.
-Nie wiem Nessi.-Powiedział zawiedziony, że nie może jej pomóc.- Może byłaś przemęczona? Naprawdę nie znam racjonalnej odpowiedzi na twoje pytania.
-Myślisz, że to się powtórzy?- Zadała kolejne pytanie. Wypuściła powietrze z ust i oparła głowę o ramię brata, który objął ją ramieniem i przytulił do siebie.
-Jak się powtórzy to będziemy wiedzieli, że coś się z tobą dzieje, jeśli nie to znaczy, że sytuacja w galerii była tylko przypadkiem. Musimy poczekać, okej?
-Masz rację. Poczekamy. Możesz nie mówić Rose, że się tym przejęłam?
-Tak myślałem, że będziesz chciała udawać, że nic się nie stało.- Zaśmiał się cicho.- Nic jej nie powiem.
***
Jeśli ktoś przeczyta zostawcie komentarz :D
CZYTASZ
W Innym Wymiarze
FantasyOdnalazłam swój świat, moją miłość. Nie, wróć. To ten świat mnie odnalazł, upomniał się o mnie, o moją śmierć, a miłość? Miłość walczyła o każdy dzień, o każdy oddech. Miłość dała mi nowe życie. Szanse na wieczność. *** Opowiadanie o życiu młodej d...