Rozdział 28

13 1 2
                                    

    Korytarz był długi, jedynym źródłem światła były lampy wiszące obok każdych drzwi. Nadawało to efekt lekkiego półmroku. Na tym piętrze było tak wiele drzwi, że ktoś, kto mieszka w tym pałacu od niedawna, nie miał prawa trafić do swojego pokoju za pierwszym razem. Każde drzwi wyglądały tak samo.
Powinny być jakoś podpisane, pomyślała zdenerwowana Rose. Już kilka razy przeszła korytarz w tę i z powrotem, ale nadal nie była pewna, który pokój jest jej. Szybkim ruchem ręki wyjęła telefon z kieszeni i spojrzała na jego ekran.
-No jasne, brak sieci.- Szepnęła i schowała urządzenie do kieszeni.
Zeszła piętro niżej pod pokój Adriany, wiedziała, że Chris do niej poszedł. Postanowiła poczekać na niego przed drzwiami. Usiadła na ziemi i oparła się o ścianę. Zaczęła myśleć o Vanessie. Przybyli tutaj żeby ją znaleźć, ale jej nie było nigdzie. Nie mogła się rozpłynąć. Rose rozpaczliwie szukała sposobu, na odnalezienie jej. Martwiła się, że coś mogło jej się stać. Przeczesała palcami włosy i odetchnęła głęboko. Odchyliła głowę do tyłu i oparła ją o ścianę. Po chwili drzwi się otworzyły i wyszedł zza nich Christopher. Blondynka gwałtownie wyrwała się z rozmyślań.
-Hej, co ty tu robisz?- Spytał brunet gdy tylko ją zobaczył.
-Umm, trochę głupia sytuacja, ale nie mogłam znaleźć pokoju.- Zarumieniła się i zaczęła bawić palcami.
Chłopak spojrzał na nią i zaczął się śmiać. Nie był to złośliwy śmiech, raczej taki od serca.
-Chodź ciamajdo.- Podszedł do niej i podał jej rękę.- Zaraz znajdziemy twój pokój.

***

Przy robieniu pizzy było dużo zabawy. Vanessa nie przypuszczała, że ten dzień może być naprawdę udany. Xavier skutecznie odciągnął ją od myślenia nad swoimi mocami. Dzięki niemu czuła, że żyje. Ironia, pomyślała, tak naprawdę umierała. Nie chciała umierać, nie chciała o tym myśleć, ale musiała, bo gdyby puściła to w zapomnienie nie wydałoby jej się realne. Odetchnęła głęboko i włożyła ostatnie naczynie do szafy. Postanowiła posprzątać po kolacji. Przynajmniej w ten sposób mogła jakoś odwdzięczyć się Xavierowi za pomoc.
-Pomóc ci?- Usłyszała głos blondyna dochodzący z salonu. Po chwili wszedł do kuchni.
-Nie, już skończyłam.- Odwróciła się by się uśmiechnąć lecz zamiast tego lekko się zmieszała. Chłopak stał przed nią w ciemnych spodniach, i tylko spodniach. Spojrzała na jego nagi tors. Już wcześniej zauważyła, że blondyn ma umięśnione ramiona, a teraz okazało się, że jego brzuch także wygląda dobrze. Naprawę dobrze, pomyślała. Zauważyła znamię na lewym boku jego żeber. Lekkie przebarwienie na skórze, jakby w jednym miejscu był bardziej opalony. Nagle uświadomiła sobie, że się gapi i szybko odwróciła się przodem do blatu. Sięgnęła po ręcznik i zaczęła wycierać nim ręce.
-Nie jestem pewna, czy uda nam się uchronić moje ciało od autodestrukcji przez te pięć miesięcy.- Powiedziała marudnie wciąż nie odwracając się w jego stronę.
-Skąd w tobie taki pesymizm?- Spytał Xavier z przekąsem i delikatnie się uśmiechnął.
-Ah, no wiesz, kobieca intuicja i takie tam.- Uniosła brew spoglądając na niego.- A tak serio, to znam siebie i wiem, że nie jestem zdolna nauczyć się samokontroli w jedyne, cholerne pięć miesięcy. Jestem tykającą bombą.- Uśmiechnęła się szeroko.- Nigdy nie przewidzisz co zrobię.
Xavier roześmiał się głośno słysząc jej słowa. Wiedział, że to prawda. Vanessa była nieprzewidywalna i niekonwencjonalna. Miała w sobie coś takiego, co sprawiało, że nie mógł przestać o niej myśleć. Przyglądał się jej ruchom. Podziwiał jej piękno.
-To był ciężki dzień.- Brunetka przeciągnęła się i zmrużyła senne oczy.- Myślę, że należy nam się co najmniej kilkanaście godzin snu.
-Nie ma mowy. Od rana zaczynamy trening.- Ostrzegł ją uśmiechając się przy tym.
-Pewnie, już lecę.- Przymrużyła złośliwie oczy.
Skierowała się do wyjścia z salonu, po kilku krokach zdała sobie sprawę, że nie ma pojęcia dokąd ma się udać. Zatrzymała się w pół kroku.
-Tędy.- Roześmiał się blondyn i zaprowadził ją do drzwi.- Tu możesz spać.- Jej oczom ukazała się sypialnia, ta sama, w której obudziła się, gdy była tutaj po raz pierwszy. Ciemne ściany kontrastowały z białymi meblami i dodatkami. Na jednej ścianie było okno z białą zasłoną. Na środku pokoju stało ogromne łóżko. Wykonane było z ciemnego, masywnego drewna, a pościel na nim była szyta we wzór biało-czarnych zygzaków. Wszystko w tym pokoju było gustowne i cudownie ze sobą kontrastowało.
-Ale to twoja sypialnia- zaprotestowała- mogę spać na kanapie.
-Nie ma mowy. Nie pozwolę, abyś spała w salonie.- Powiedział stanowczo.- I nawet nie próbuj się ze mną o to kłócić.
-Możemy się zmieniać.- Zasugerowała.- Ty będziesz spał w salonie dzisiaj, a ja jutro.
-Dobranoc Vanesso.- Popatrzył na nią czule i zamknął drzwi.

***

-Wiedziałam! Wiedziałam, że tak będzie!- Krzyknęła Rose z rozbawieniem. Stała przy drzwiach jednego z wielu pokoi tego pałacu. Od dobrych kilkudziesięciu minut błąkała się z Chrisem po korytarzach budynku, aby znaleźć swój pokój. - Tak się przechwalałeś, że wiesz gdzie są nasze pokoje, a teraz co?
-To przez ciebie nie mogę ich znaleźć.
-Jak to przeze mnie?- Blondynka szturchnęła go łokciem.
-Bo mnie rozpraszasz.- Szeroki uśmiech sprawiał, że jego twarz była jeszcze przystojniejsza. - Ciągle gadasz, a ja, zamiast skupić się na szukaniu odpowiednich drzwi, słucham cię.
-Kłamca! Wcale mnie nie słuchałeś!
-Jak to nie? Słuchałem uważnie przez cały czas.
-O naprawdę? To o czym mówiłam? - Brunet zastanowił się przez chwilę.- Widzisz? Nie wiesz.
-Zamyśliłem się, każdemu może się zdarzyć.- Puścił jej oczko,a ona przewróciła oczami.
-Mogę chociaż wiedzieć o czym tak zawzięcie myślałeś?- Spojrzała na niego z dołu.- Jeśli to nie jakaś tajemnica.- Zaśmiała się, a gdy on spoważniał poczuła się zakłopotana. Bała się, że poruszyła niewłaściwy temat.
-O tym.- Wszystko stało się w jednej sekundzie. Ujął w dłonie jej twarz, tak delikatnie, jakby była z porcelany. Pochylił się i złączył ich usta w delikatnym pocałunku. Na początku Rose była w szoku, ale szybko się otrząsnęła i oddała pocałunek. Jego usta były miękkie. Z początku delikatny pocałunek zaczął się pogłębiać i zmienił się w namiętny taniec dwojga kochanków. Chris wplótł palce w jej długie blond włosy, a drugą rękę zsunął na jej talię i przyciągnął ją do siebie. Dziewczyna poczuła motylki w brzuchu i oplotła rękami jego szyję. I stali tak na środku korytarza pewnego pałacu, całując się przy słabym świetle lamp. Ta chwila zdała się im bardziej magiczna niż świat, w którym się znajdowali. Ale każda magiczna chwila musi się kiedyś skończyć, więc i ta się skończyła. Chris odsunął się odrobinkę i oparł podbródek na jej głowie. Potem podszedł do drzwi obok nich i je otworzył.
-Chyba znalazłem nasze pokoje.- Uśmiechnął się i wskazał ręką, aby weszła do pomieszczenia. Tak też zrobiła. On natomiast odwrócił się i podszedł do drzwi naprzeciwko. Otworzył je i jeszcze raz spojrzał na Rose.- Dobrej nocy, Rose.
Kiedy drzwi się za nim zamknęły blondynka przyłożyła dłoń do ust i wróciła myślami do pocałunku. I wiedziała, że ta chwila wcale nie minęła.

W Innym WymiarzeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz