Rozdział 16

22 2 0
                                    

Słowa Adriany odbijały się w umyśle Vanessy głośnym echem. Niedługo będziesz martwa- powtarzał głos w jej głowie.
-To nie może być prawda.- Wyszeptała pusto patrząc w przestrzeń.- Musi być jakiś sposób by tego uniknąć.- Odwróciła się na pięcie i skierowała do drzwi wyjściowych. Pogrążyła się we własnych myślach nie słuchając niczego co wokół niej mówiono. Będąc na dworze wyjęła kartkę z kieszeni spodni i wkładając w czynność jak najwięcej swojej energii otworzyła drzwi do Wymiaru Śmiertelnych. Powoli weszła w ciemnozieloną otchłań. Lekkie wstrząsy rozległy się kiedy przejście „ruszyło". Brunetka zestresowała się, kiedy po długich chwilach zawirowań nadal nie trafiła do domu. W końcu zielone barwy wokół niej zniknęły, ale ona nadal nie była w miejscu, w którym powinna być. Dookoła nie było nic, jakby świat zniknął.-To są chyba jakieś jaja.- Jej słowa odbiły się głośnym echem. Było tam zimno, bardzo zimno. Dziewczyna powoli osunęła się na ziemię. Wszystko było jej już obojętne skoro i tak mam umrzeć- pomyślała- to równie dobrze mogę umrzeć teraz.

***

-Jak to wyszła?!?- Krzyknął Lucas .
-Po prostu. Powiedziałam jej prawdę, trochę to przeżyła.
-Jak mogłaś pozwolić wyjść jej w takim stanie?
-Po co się tak denerwujesz? Na pewno jest już w swoim wymiarze.- Powiedziała spokojnie Adriana.
-Oby tak było.- Szepnął mężczyzna wpatrując się w zachodzące za oknem słońce.

***

Chłopak o blond włosach powoli wyszedł z domu średnich rozmiarów. Przeszedł przez podwórko i kiedy miał nacisnąć klamkę furtki złapał się za pulsujące z bólu miejsce na klatce piersiowej. Zgiął się w pół i włożył rękę pod kołnierz szarej koszuli aby następnie wyjąć zza niej czarny kamień zawieszony na brązowym rzemyku. Kamień cały świecił jasnymi kolorami, a gdy chłopak spojrzał w niego głębiej zobaczył brązowowłosą dziewczynę leżącą w pustce między wymiarowej. Od razu ją rozpoznał. Jak najszybciej przeniósł się w miejsce wskazane przez kamień i podbiegł do nieprzytomnej brunetki. Była przemarznięta więc zarzucił na jej ramiona swoją kurtkę, następnie wziął ją na ręce i przeniósł ich przed dom, z którego wcześniej wyszedł. Czuł bicie jej serca.
Wszedł do szarego domu, który był stylowo urządzony. Wszędzie przeważały czarne i białe kolory. Zaniósł ją do sypialni i położył na łóżku przykrywając ją kołdrą i wszystkimi kocami jakie były pod ręką. Następnie udał się do kuchni i zrobił gorące okłady, które nałożył na czoło dziewczyny. Usiadł na krześle przy łóżku i czekał aż się obudzi delikatnie przeczesując jej włosy.

***

Vanessa powoli przebudziła się, ale wciąż nie otwierała oczu. Czuła ciepło na całym ciele i wygodny materac, na którym leżała. Pamiętała, że gdy zasypiała było tak bardzo zimno i niewygodnie. Zastanawiała się gdzie właściwie teraz jest. Poczuła jak ktoś przykłada rękę do jej czoła tak jakby chciał sprawdzić czy ma gorączkę. Potem usłyszała jak ten sam ktoś kładzie na szafce coś szklanego, jakby kubek. Następnie poczuła przyjemny zapach kawy. Niechętnie otworzyła oczy. Spojrzała przed siebie i zobaczyła czarnookiego blondyna siedzącego na krześle. Otworzyła szerzej oczy i zeskoczyła z łóżka.
-To ty!- Krzyknęła przerażona.
-To ja.- Powiedział spokojnie chłopak.
-Pamiętam cię. Byłeś na balu. Gdzie jesteśmy?
-U mnie w domu.- Uśmiechnął się delikatnie.
-Widzę, że w domu konkrety poproszę.- Powiedziała z irytacją.
-Wymiar Wieczności.
-Serio? Nadal?- Opadła na łóżko wypuszczając powietrze z ust.
-A może tak dziękuję za uratowanie mi życia?- Tym razem jego uśmiech był szeroki.
-Znowu?- Spojrzała na niego.- To, że znowu na siebie wpadliśmy nie oznacza, że mam ci dziękować. Za przypadki się nie dziękuje.
-Masz rację. Z tego typu przypadkami należy się lepiej zapoznać.- Vanessa zmarszczyła brwi słysząc te słowa, ale mimo wszystko uśmiechnęła się.- Nazywam się Xavier Wilson.
***

Komentujcie, głosujcie! :D

W Innym WymiarzeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz