Rozdział 25

12 2 0
                                    

Josh od kilku dni próbował znaleźć przyjaciół, ale wszystkie jego starania kończyły się porażką. Chris powiedział, że jedzie do dziadków, tam miała być także Vanessa, ale żadne z nich nie odbierało telefonów. Nawet nie można było nawiązać połączenia. Kolejnym problemem było zniknięcie Rose. Nie miał pojęcia co się stało, że jej nie ma, ani gdzie mogłaby być. Raczej nie pojechała do rodziców, których z całego serca nienawidziła.
Nauczyciele wypytywali go o całą trójkę, a on unikał odpowiedzi. Jak można zniknąć na kilka dni i nawet się nie odezwać? Wciąż zadawał sobie to pytanie. Wziął do ręki telefon i ponownie wybrał numer Chrisa. Żadnej odpowiedzi. W końcu chwycił plecak i wybiegł na trening.

***

Gdy tylko pierwsze promyki słońca wpadły do pokoju przez okno Chris otworzył oczy i zerwał się z łóżka. Wbiegł do toalety, przebrał się i ponownie usiadł na łóżku chcąc obudzić Rose. Dziewczyna usnęła w jego pokoju po dość długiej rozmowie, na temat znaczenia słów wypowiedzianych przez Adrianę, których i tak nie zrozumieli. Kiedy na nią spojrzał okazało się, że blondynka już nie śpi.
-Idę omówić z Adrianą szczegóły poszukiwań.- Szepnął jakby ktoś mógł ich usłyszeć. - Jak się przebierzesz to zejdź na dół.- Rose tylko skinęła głową na jego słowa, a on wyszedł z pokoju szybkim krokiem.

***

-Może być gdziekolwiek. Nie możemy zakładać, że znajdziemy ją od razu.- Rose usłyszała słowa Adriany kiedy tylko dotarła do schodów.
-To co mamy zakładać?!?- Krzyknął Chris.- Chcę ją znaleźć i zabrać do domu, rozumiesz? Rzuć zaklęcie lokalizujące.
-Już próbowaliśmy, nie ma jej tutaj.
-Więc gdzie jest? Nie przepadła, gdzieś musi być.-A gdyby była martwa?- Odezwała się Rose zbiegając ze schodów. Christopher spojrzał na nią gniewnie, gdy tylko usłyszał jej pytanie.- Muszę wiedzieć. Co gdyby była martwa?
-Zaklęcie namierzyłoby jej ciało, gdyby znajdowało się w tym wymiarze. - Odparła pani Wilson.
-Widzisz?- Spojrzała na bruneta.
-Dobrze.- Powiedział spokojnie.- Od czego zaczynamy?

***

Vanessa krążyła po salonie z rękami skrzyżowanymi na piersi. Czekała na Xaviera, który miał nauczyć ją kontroli nad mocami. Podeszła do półki z książkami i zaczęła je przeglądać. Znalazła kilka powieści i książek historycznych. Jej uwagę przykuła gruba książka, oprawiona w twardą okładkę. Wyglądała na bardzo starą. Podeszła z nią do stolika, na którym ją położyła, a sama usiadła na kanapie. Na okładce nie było żadnego tytułu, otworzyła książkę, a jej oczom ukazały się stare strony. Były one zapisane czarnym atramentem od góry do dołu. Czasem można było dostrzec prowizoryczne rysunki. Brunetka zorientowała się, że trzyma w rękach księgę zaklęć.
Postanowiła nie czekać na jej właściciela i zacząć ćwiczyć sama. Przewracała kartki w poszukiwaniu jakiegoś ciekawego zaklęcia. Jej wzrok skupił się na jednym. Był to czar maskujący, opisane było jego działanie i sposób odczynienia. Jego celem było ukrycie przedmiotu lub osoby przed wzrokiem innych. Ukrytego przedmiotu nie mogło znaleźć żadne zaklęcie lokalizujące.
Wyglądało to tak jakby przestał istnieć. Vanessa szybko uświadomiła sobie, że tak ukrył ją Xavier. Usłyszała przekręcanie klucza w drzwiach. W przypływie paniki wyrwała kartkę z zaklęciem i schowała ją do kieszeni, a księgę otworzyła na przypadkowej stronie.
-A co ty kombinujesz?- Zaśmiał się blondyn zaglądając do salonu. W ręce trzymał reklamówkę z zakupami.
-Tylko czytam.- Uśmiechnęła się nerwowo i zaczęła zawijać włosy na palec.
-Zaklęcie miłosne?- Pochylił się nad księgą i wybuchnął gwałtownym śmiechem. Vanessa szybko spojrzała na kartkę, a potem na niego.- Nie jest ci potrzebne.- Uśmiechnął się i zamknął księgę.
-Mieliśmy ćwiczyć.- Zaprotestowała.
-A może najpierw zrobimy pizzę?- Wyciągnął do niej rękę, którą po chwili namysłu chwyciła i udali się w stronę kuchni.

***
Przepraszam za tak długą nieobecność, od teraz postaram się dodawać rozdziały regularnie ;)

W Innym WymiarzeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz