c z t e r d z i e ś c i p i ę ć

1.2K 141 39
                                    

    Niall musiał się uspokoić. Musiał to zrobić. Musiał pozbierać się do kupy. Nie było żadnego wycofywania się, nigdy więcej. To było właśnie to. Po prostu wyjście z auta i przejście przez drzwi kościoła. To było to. Moment, o którym myślał przez tak długi czas. Moment, który sprawiał, iż drżały, kiedy tylko o tym myślał, i teraz był tutaj. Właśnie przed nim. Nie potrafił rozglądać się na boki, wszystko znajdowało się przed nim. Nic innego nie miało w tym momencie znaczenia. To naprawdę duży krok, mimo wszystko. Tak ważna decyzja do podjęcia. Czy Niall naprawdę był na to gotowy?

    – Ni, wychodzisz? – Głos Harry'ego był tym, co wyrwało Nialla z jego pustego i ciemnego umysłu. Mrugnął kilka razy, spoglądając w zmartwione oczy przyjaciela i jego wyciągniętą dłoń. Drzwi od samochodu były otwarte. Niall mógł zobaczyć zza Harry'ego ogromy budynek kościoła. To było to. Nałożył uśmiech na twarz i ułożył swoją dłoń na dłoni Harry'ego, wychodząc z samochodu. Zamknął za sobą drzwi, czując, jak serce mocno łomocze w jego piersi. To było liczymy atak serca. Z tą różnicą, że tak nie było.

    – Wszystko okej? – zapytał miękko Harry, umieszczając dłoń Nialla na swoim ramieniu, gdy ich dwójka zaczęła wolno iść w kierunku wejścia do kościoła. Niall mógł już usłyszeć zaczynającą grać muzykę. Potrafił sobie to wszystko wyobrazić. Liam stałby w dalszym końcu kościoła, mając na twarzy szeroki uśmiech. Wyglądałby przystojniej niż kiedykolwiek, ubrany w garnitur, który wybrała dla niego mama Nialla. To wszystko wydawało się być idealne w jego umyśle. Lecz jego serce bolało na samą myśl o tym.

    – Niall? – zapytał zielonooki, patrząc na przyjaciela z ukosa ze zmartwionym wyrazem twarzy. Niall otrząsnął się z zamyślenia. To nie był najlepszy moment, by odłączać się do świata do kolejnego aspektu swoich myśli. Musiał tkwić tutaj duszą, sercem i ciałem. Musiał trzymać swój umysł skupionym i na baczności. Skupionym na tym. Na ślubie. Ich ślubie. Nie mógł żyć teraz przeszłością. Nie dzisiaj. Nie w tym momencie. Miał kogoś czekającego na niego. W teraźniejszości. Kogoś, kto stanie się jego przyszłością.

    – Wszystko w porządku. Po prostu trochę się zamyśliłem – powiedział cichym i delikatnym głosem. Uśmiechnął się do Harry'ego, który westchnął, ale nie powiedział ani słowa. Ich dwójka była już przy wejściu do kościoła i było tak, jak wyobrażał to sobie Niall. Idealnie. Mógł zobaczyć Liama na drugim końcu, uśmiechającego się jasno. Niall nie chciał wydrzeć mu jego szczęścia. Nie miał do tego pieprzonego prawa. Nie po tym wszystkim, co Liam dla niego zrobił. Za bycie przy nim, gdy nikt inny tego nie robił. Trwanie przy nim, gdy był najsłabszy.

    Powoli zaczęli iść i Niall próbował ignorować łomotanie w piersi. To nie było miłe uczucie. Nawet uspokajająca i cicha muzyka towarzysząca ceremonii sprawiała, że Niall czuł, jakby jego serce pracowało na najwyższych obrotach. Niall chciał je uciszyć. Chciał uciec. Jakkolwiek. Gdziekolwiek. Ale uspokoił się, próbując o tym nie myśleć. Pragnął wyłączyć swoje myśli, zwyczajnie patrząc na Liama i skupiając się wyłącznie na jego lśniących oczach. Niall cieszył się, że lista gości nie była długa albo miałby właśnie atak paniki. Z powodu późnego poinformowania większość osób z ich rodzin nie była dzisiaj obecna. Ale Liam i Niall zdecydowali wyprawić małe przyjęcie dopiero po ich miesiącu miodowym.

    Weszli na schody, Harry ścisnął dłoń Nialla uspokajająco, przed tym jak blondyn zaczął wchodzić po pięciu schodkach w kierunku Liama. Mężczyzna miał ciepły uśmiech na twarzy, gdy złapał dłoń blondyna, na co ten uśmiechnął się do niego w odpowiedzi. To się działo, prawda? Czy po prostu śnił o tej całej rzeczy? To musiałby być cholernie długi sen, ale wciąż. Niall nie wiedział, czy mógł wciąż czuć powietrze wokół niego, jakby nie był już fizyczną rzeczą. Był tylko tutaj. Był niczym.

smoker || Ziall [tłumaczenie PL] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz