d w a d z i e ś c i a s i e d e m

1.3K 143 8
                                    

    – Harry, nie możesz unikać go przez całe swoje życie. Wyjeżdża za dwa dni i sądzę, że wy dwaj powinniście rozpracować to swoje gówno, zanim będzie za późno – powiedział Niall, układając delikatnie rękę na ramieniu Harry'ego, gdy usiadł obok swojego przyjaciela.

    – Po prostu nie mogę uwierzyć, że nie zamierzał mi powiedzieć, Ni… Jak może w taki sposób tak zwyczajnie odejść? – odezwał się Harry, jego głos trząsł się, gdy patrzył w ziemię. Niall westchnął lekko, ściskając jego ramię w sympatii.

    Dokładnie wiedział, jak Harry się teraz czuł. Wiedział, jak to jest, kiedy ktoś zwyczajnie znika z twojego życia w mgnieniu sekundy. Zayn po prostu wstał i odszedł. Harry przynajmniej wciąż mógł porozmawiać z Louisem, wciąż mieć z nim to specjalne połączenie. Zayn całkowicie odciął się od Nialla.

    – Wiem, że nie zrobił dobrej rzeczy, mówiąc nam tak późno. Ale był przerażony. No dalej, ty też byś był – rzekł Niall, wolno pocierając ramię przyjaciela. Harry westchnął, potrząsając głową, kiedy podniósł się z łóżka.

    – Cóż, więc po co fatygował się, by nam to powiedzieć? Mógł zwyczajnie odejść jak tchórz, którym jest – mruknął Harry, patrząc w dal. Niall także powoli wstał, czując, jakby Harry i on znajdowali się na tym samym poziomie. Louis wyjeżdżał, tak jak Zayn odszedł.

    – Haz – powiedział delikatnym głosem blondyn, odwracając przyjaciela w swoją stronę i patrząc na niego poważnym wzrokiem. – Musisz go z tym zrozumieć. On nie chciał zranić twoich uczuć, przyjacielu. I chciałbym, żebyś z nim porozmawiał – kontynuował, ściskając lekko ramię Harry'ego. Brunet westchnął, przegryzając swoją dolną wargę, kiedy odwrócił wzrok z odległym spojrzeniem.

    – Dobra, cokolwiek. Chodźmy rozmawiać – odpowiedział, wzruszając lekko ramionami. Niall uśmiechnął się na te słowa, poklepując Harry'ego po ramieniu przed podejściem do drzwi i otworzeniem ich.

    – Chcesz żebym poszedł teraz? Jest już prawdopodobnie w łóżku – Harry wywrócił lekko oczami. Wiedział, jak wcześnie Louis wskakiwał do łóżka. Niall westchnął, przytakując, kiedy namawiał Harry'ego do wyjścia z pokoju. Po następnych kilku minutach patrzenia sobie nawzajem w oczy, Harry w końcu zdecydował poruszyć swoimi nogami.

    – Jeśli musisz wiedzieć, Harry, Louis ledwo sypiał przez ostatnie dni – odezwał się Horan, kiedy zaczęli iść w dół korytarza. Harry przegryzł wnętrze swojego policzka, czując jak poczucie winy narasta w jego sercu. Ale wtedy odepchnął to uczucie. Dlaczego tak bardzo martwił się o chłopaka, który nawet nie zastanowił się przez chwilę, zanim postanowił pozostawić go za sobą.

    – Cokolwiek – wymamrotał zielonooki, patrząc w ziemię, gdy zaczęli zbliżać się do pokoju Louisa. Harry nabrał głęboki oddech, kiedy zatrzymali się przed drzwiami, a jego ręce zaczęły się pocić. Spojrzał na Nialla, który rzucił mu pokrzepiające spojrzenie przed tym, jak zapukał w drzwi.

    – Nie, niepotrzebna mi teraz moja poczta, Jamie. Czy możesz proszę przyjść jutro? – dotarł do nich zachrypnięty głos Louisa. Harry przeczyścił swoje gardło, przed odezwaniem się.

    – To nie Jamie. To ja, Harry – powiedział, wzdychając ciężko. Miał ponownie zobaczyć Louisa. Zanim Harry mógł zmienić zdanie i odwrócić się, szatyn pojawił się w drzwiach. Miał głębokie cienie wokół oczu, a jego włosy były w całkowitym nieładzie. W tym momencie Louis wyglądał jak typowy, emerytowany starszy pan, który wciąż czekał na powrót swojej nieżyjącej żony.

    – Wyglądasz… – Harry zamilkł, nie będąc w stanie dokończyć zdania. Niall nie żartował, kiedy mówił, że Louis nie sypiał zbyt dobrze.

    – Jak gówno, wiem. Uhm, wejdźcie – wymamrotał cicho Louis, odsuwając się od futryny, pozwalając wejść ich dwójce. Niall chciał wejść, by upewnić się, że rzeczy nie wymkną się spod kontroli.

    – Spójrz, Lo…

    – Harry, przepraszam. Jak naprawdę, naprawdę przepraszam. Powinienem powiedzieć ci wcześniej, ale dostałem propozycje, kiedy ze sobą nie rozmawialiśmy. Starałem się o to od dwóch lat, Harry, to naprawdę dużo dla mnie znaczy… Proszę, pozwól mi z tego skorzystać – powiedział z desperacją Louis, kiedy zbliżał się do Harry'ego małymi kroczkami.

    Harry zwyczajnie stał tam przez chwilę, patrząc w oczy chłopaka, które zaczęły robić się mokre. Brunet wypuścił drżący oddech, powoli unosząc dłoń i układając ją na policzku Louisa. Mówią, że jeśli miłość jest prawdziwa, to powinieneś pozwolić jej odejść. Jeśli do ciebie wróci, jest wieczna, ale jeśli nie. Wtedy nigdy nie była dla ciebie przeznaczona.

    – Obiecaj mi, że nigdy o mnie nie zapomnisz. I nie znajdziesz sobie tam kogoś innego, Lou. Obiecaj mi, że będziemy dzwonić do siebie każdego dnia. I będziemy pisać ze sobą non stop. I proszę, obiecaj mi, że wrócisz do mnie pewnego dnia – powiedział zielonooki załamującym się delikatnie głosem, kiedy otarł łzy z policzków Louisa.

    Louis zaśmiał się, pozwalając łzom spływać w dół jego twarzy, kiedy przytaknął. Nie potrafił mówić z ogromną gulą, która znajdowała się w jego gardle. Cholera, nawet oddychanie wydawało się być w tym momencie bolesne. Szatyn zadławił szloch, nim został porwany w ramiona Harry'ego.

    – O-obiecuję, Haz – wyszeptał Louis. Stali w swoich objęciach już przez jakiś czas. I Niall nie chciał im przerywać. Więc cicho opuścił pokój. I mimo tego że był szczęśliwy z powodu swoich przyjaciół, nie mógł nic poradzić na to, że czuł pustkę w swoim sercu. Pustkę, którą mógł wypełnić swoją miłością Zayn.

    Ale żadna z tych rzeczy nie była możliwa.

smoker || Ziall [tłumaczenie PL] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz