Dzień wyjazdu z domu już nastał. To już dziś!
Przez cały maj błagałam moją mamę, aby zgodziła się i pozwoliła mi wyjechać z Leszna do Warszawy. Celem stało się LO w stolicy. Nie chciałam kontynuować nauki w miejscowej szkole. Powód? Znałam wszystkich, a wszyscy mnie. Nie poznałam żadnej nowej koleżanki, żadnego kolegi. Moje życie stało się nudne. Wstawanie, poranna toaleta, jedzenie, wyjście na lekcje, powrót, odrabianie zadań domowych, rozmowa z Agatą, znowu jedzenie, wieczorny prysznic, telewizja, komputer, sen. Jedynie soboty i niedziele różniły się odrobinę od reszty tygodnia. Dochodziło jeszcze sprzątanie, zakupy, wyjście z Dawidem i kościół.
No właśnie, Dawid. To mój niby-chłopak. Jest tak naprawdę świetnym przyjacielem, z którym wymieniłam kilka uścisków. Nic wielkiego, jednak kiedy ktoś pyta się, kim dla siebie jesteśmy, nigdy nie wiem, co odpowiedzieć. Dawid zawsze ratuje mnie z sytuacji, bierze pod ramię, ściska i zaczyna gadać, jak to się znamy od piaskownicy i robiliśmy razem babki z piasku. Powinnam być rozczarowana, jednak wolę to, niż otwarte przyznanie, że jesteśmy tylko dobrymi znajomymi.
Do Warszawy jadę sama, oczywiście nie licząc mojej mamy, która zawiezie mnie na miejsce i zostawi samą w internacie. Pokój będę dzielić z dwoma dziewczynami, a w tym jedną jest ode mnie o rok starsza - ma 18 lat. Mam nadzieję, że okażą się miłe i zaprzyjaźnię się z nimi. Jeżeli nie, to będę miała przerąbane. Matka ani ojciec mi nie pomogą i zapewne każą tam zostać. ,,Musisz się nauczyć żyć z innymi w zgodzie'' - to ich stała gadka. W końcu sama chciałam drugi rok liceum rozpocząć gdzie indziej.
Rozczesuję swoje ciemnobrązowe włosy i spoglądam na podwórko. Mama czeka już z moimi rzeczami w samochodzie i zaraz zapewne zacznie mnie wołać, a w zasadzie krzyczeć, żebym zeszła. Zawsze tak robi, wcale nie jest cierpliwa. To samo dotyczy obiadu i chociaż za każdym razem ją zwodzę swoim krzykiem z serii ,,juuuż! Zaraz tam będę'' to mogłaby mnie zrozumieć i poczekać. Jednakże ona taka nie jest i musi zrobić awanturę z byle jakiego powodu.
Poprawiam swój strój i schodzę na dół. Kiedy jestem na schodach, słyszę dźwięk oznaczający nadejście sms'a. Cholera, denerwuje mnie już, muszę go zmienić.
Spotkamy się?
To od Dawida. W końcu się odezwał, szkoda jedynie, że tak późno. Nie mógł wczoraj dać znać? Mielibyśmy więcej czasu!
- Mamo, poczekaj jeszcze kwadrans, idę pożegnać się ze znajomymi, okej?
Na szczęście jest wyjątkowo wyrozumiała i pozwala mi na to. Kochana mama! (wyjątkowo się nie czepia)
Kiedy docieram na miejsce, zauważam czekającego Dawida. Idę w jego kierunku z bananem rozciągniętym na ustach. Czemu, do cholery, zawsze tak się uśmiecham gdy go widzę?
- Kaja! - woła i chowa mnie w swoim niedźwiedzim uścisku - Będę za tobą tęsknić, wiesz?
Mam taką nadzieję!
- Ja też. Będę przyjeżdżać w każdy ostatni weekend miesiąca, więc spotkamy się razem z Agatą i Weroniką, nie?
Milczy. Nie lubi ich, podobnie jak moich pozostałych koleżanek. Nie wiem, co sprowadza ich do wzajemnej nienawiści, ale zawsze kiedy jedno zaczyna mówić, drugie stara się wyprowadzić tamto z równowagi poprzez kopanie pod stołem czy pomyłkowe popchnięcie, podstawienie nogi. Oczywiście ja przy okazji też zostaję zraniona. Nic im jednak nie mówię. Może w końcu przestaną zachowywać się jak dzieci.
- Dotrzymamy sobie towarzystwa pod twoją nieobecność.
Że co? Czy ja dobrze usłyszałam? Oni razem, na dodatek w tym samym pomieszczeniu, sami? Chyba mnie coś ominęło. - Naprawdę? - mrużę podejrzanie oczy i wzdycham.
- Spokojnie, nie pogryziemy się - mówiąc to uśmiecha się zawadiacko - Zawsze możemy do ciebie zadzwonić, prala.
Prala. Pralinka. Lepszej ksywki nie mógł mi dać! Zaczął mnie tak nazywać, kiedy pewnego razu pod nieobecność mamy wykradłam z jej barku całą paczkę pralinek Wedla. Zjadłam to w mgnieniu oka. Prawda nie wyszłaby na jaw gdybym później wszystkiego nie zwymiotowała. Miałam 6 albo 7 lat, a każdy robił wtedy głupoty.
- Tak... - mówię niepewnie spoglądając w dal - Możecie.
Dawid znowu pochmurnieje. O co mu chodzi z tą zmianą nastrojów?
- Słuchaj... - to prawdopodobnie nie odznacza nic dobrego - Obiecaj mi, że nie będziesz imprezować ani chodzić po barach, tak jak miałaś w planach. Nie chcę, żeby coś ci się stało, a poza tym zależy mi na tobie i proszę, żebyś również się, eee... - burczy z zakłopotaniem - ...z nikim nie spotykała.
Powoli dociera do mnie sens jego słów. Dawid prosi mnie o wyłączność!
Zamroczona tymi słowami z uśmiechem od ucha do ucha zarzucam mu ręce na szyje. Z początku wydaje się to dla niego niezręczne, ale po chwili Dawid chwyta mnie w talii i przyciąga do siebie. Przybliża swoje wargi do mojego policzka i lekko mnie całuje. Ledwo mnie dotyka i jestem tym trochę rozczarowana, ale mimo to jestem w siódmym niebie. Ja i Dawid! Już widzę minę reszty, kiedy im o tym powiem.
Chłopak po chwili odsuwa się ode mnie i znowu uśmiecha się z zakłopotaniem.
- To się spotkamy za miesiąc, co?
Staram się ukryć rozczarowanie. W końcu co ja sobie myślałam? Że przyprze mnie do najbliższego drzewa i zacałuje na śmierć? No cóż, to sobie właśnie myślałam.
Mój cały czas niby-niepewny-chłopak oddala się i macha do mnie na pożegnanie. Mówi się trudno. Może sam zmieni zdanie, albo ja poznam kogoś fajnego w Warszawie...
Właśnie, ale o co on mnie prosił? Żebym się nie zadawała z żadnymi chłopakami? Przecież dlatego wyjeżdżam! Między innymi, nie że jestem jakąś laską, która tylko i wyłącznie myśli o przyparciu pierwszego lepszego faceta do ściany w dość oczywistym celu. Tak czy siak z kimś się muszę zaprzyjaźnić, ale nie mam pewności czy komuś się spodobam. Jak dotąd tylko Dawid mnie zauważał. Co ja sobie do cholery myślałam? Przystopuj Kaja! Czuję, że to będzie totalna porażka.
Zamyślona postanawiam wrócić do domu i... opuścić to miejsce.
Warszawo, już niedługo się zobaczymy.
CZYTASZ
Nigdy mnie nie straciłeś
Teen FictionKaja zmienia swoją szkołę i poznaje nowych ludzi. Zaprzyjaźnia się z Kyle'm - gitarzystą miejscowego zespołu oraz jednocześnie kuzynem swojej współlokatorki. Przy okazji po latach spotyka swojego dawnego największego wroga - Adama, który najwyraźnie...