Rozdział 3

131 12 2
                                    

Po wczorajszym incydencie w barze wróciłam sama do nowego mieszkania. Aleksa odciągnęła pijanego nieznajomego (który okazał się jej kuzynem) do łazienki, aby ogarnąć go i przemówić mu do rozumu, że to nie pora na jego ,,cotygodniowe wygłupy''. Koncert został odwołany, a pozostała część zespołu ulotniła się w okamgnieniu. Nawet nie poznałam tego całego Adama i Moni... chociaż może to dobrze, wczorajsze rewelacje już mi wystarczą. Jednocześnie jestem pozytywnie zaskoczona wyglądem Kyle'a. Byłam pewna, że okaże się niechlujnym chłopakiem w obdartych i poszarpanych ciuchach, które przez nielicznych są uważane za najnowszy krzyk mody, a tu: niespodzianka! Kyle pomimo tego, że był pijany, wydawał się naprawdę atrakcyjny, aż wręcz emanował swoją pewnością siebie i dobrym wyglądem. Nie miał poszarpanych ciuchów, nie były nawet brudne...miał po prostu zwykłe jeansy, które leżały na nim wręcz idealnie.

Kaja, ogarnij się. O co takiego prosił cię Dawid, hm?

No właśnie! Dawid... Nie widziałam go ledwie jeden dzień i kilka godzin, a już za nim tęsknię. Za moim przyjacielem. P r z y j a c i e l e m - to słowo kluczowe. Wątpię, żebyśmy byli dla siebie kimś więcej, niż to. Przecież on... jest naprawdę przystojny, a ja? I nie mam tu na myśli niczego jak niska samoocena, po prostu stwierdzam fakt: jestem ładna, gdy się o to postaram. Gdy się umaluję, dobiorę sobie odpowiednie czarne ciuchy i będę starała się uśmiechać. Bez tego jestem nijaka. Czasami żałuję, że nie jestem chociażby trochę atrakcyjniejsza. Nie po to, aby od razu zarywać do chłopaków, puszyć się przed innymi dziewczynami i uważać się za lepszą, ale po to, aby nie przejmować się swoim wyglądem. Paradoks, prawda? Ładni nie muszą się przejmować, ładni mają lepiej. Tylko że ładni czasami uważają się za lepszych...co powoduje, że stają się kimś, kogo nie lubię.

Wracając do wczorajszych wydarzeń, około północy do pokoju wparowała Aleksa...tylko że bez Jul. Zastanawiam się, dlaczego moja druga współlokatorka nie zjawiła się. Nie dotarła nawet rano, a przecież już niedługo rozpoczęcie nowego roku szkolnego...

Nie zważając na tajemnicze zniknięcie dziewczyny oraz protesty mojego ciała i umysłu, które wręcz krzyczały: kładź się! Śpij dalej!, wstałam i ruszyłam do łazienki. Ubrałam się w coś, w czym - mam nadzieję - będę przypominać dziewczynę, a nie potwora z Loch Ness i weszłam z powrotem do pokoju, w którym nadal spała Aleksa. Poklepałam ją lekko po policzku w celu wybudzenia ją z głębokiego snu (zawsze marzyłam o tym, aby kogoś bezkarnie obudzić...taka już moja natura) i usiadłam na jej łóżku.

- Coohh...pffss... - zaczęła mówić jednocześnie śliniąc się - czego chcesz?

Jej mina była naprawdę niezadowolona. Cholera, pewnie też bym tak się czuła!

- Oprowadzisz mnie po mieście?

- Miasto? - rozpromieniła się, co wydało się bardzo dziwne zważywszy na jej poprzedni stan, ale cóż, to chyba dobrze - poczekaj, aby się ubiorę i lecimy.

I oto nastał dzień, kiedy w końcu zwiedzę Warszawę.

***

Po przejściu kilku ulic i odwiedzeniu najważniejszych miejsc według Aleksy, które wcale nie okazały się zabytkami lecz galerią i sklepami z butami oraz najlepszą cukiernią, postanowiłyśmy wstąpić do najbliższego McDonalda, aby odpocząć i zjeść, a po tym wrócić do internatu.

- Opowiedz mi coś o sobie, mała.

Speszona kręcę sę na swoim krześle i staram się spojrzeć prosto na nią oraz utrzymać kontakt wzrokowy.

- Imię znasz...mam 17 lat, w przyszłym roku kończę 18, uwielbiam czarny, nawet dobrze się uczę, nie znoszę Lady Gagi, lubię...

- Stop, stop. Nie to miałam na myśli. Powiedz mi coś... no wiesz, masz chłopaka?

Cholera, świetnie. Czemu czuję się tak, jakby Aleksa raczej się ze mnie śmiała, niż chciała się faktycznie czegoś o mnie dowiedzieć, a konkretnie - o moim życiu miłosnym...nieistniejącym życiu miłosnym.

- No, mam takiego dobrego przyjaciela...

- Imię? - wtrąca to, nie zważając na to, że nawet nie skończyłam swojej poprzedniej wypowiedzi - przystojny?

- Dawid. Tak, nie moja liga...

Mówiąc to wyczuwam wibracje w kieszeni swoich spodni. Pokazuję na migi Aleksie, żeby chwilę poczekała i sprawdzam telefon.

Dzwoni Dawid. Co za cholerne zrządzenie losu!

Śmieję się pod nosem i odbieram przychodzące połączenie. - Tak?

- Cześć, Kajka. Jak w nowym mieście? - pyta, sprawiając wrażenie naprawdę ciekawego.

- Jest okej, poznałam nowe koleżanki, spędziłyśmy naprawdę świetnie czas..

Na chwilę milknę, ponieważ słyszę po drugiej stronie jakieś szepty. Szepty jakiejś dziewczyny. Dziewczyny, której głos kojarzę. Dziewczyny, z którą się przyjaźnię.

- Kończ i wskakuj, achhh, Dawi...

Kończę i z trzaskiem rzucam telefonem o ścianę.

Wiem, kim była. Przecież oni się nienawidzą...

Weronika.

A jednak to ona.

Nigdy mnie nie straciłeśOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz