Rozdział 18

125 13 6
                                    

ADAM

Można by rzec, że faceci zawsze robią wszystko nie tak. Myślą, że wpadają na świetny plan i osiągają sukces. Oczywiście, że tak nie jest i poprzez swój ,,bohaterski'' czyn (jak sami uważają) pogarszają dosłownie w s z y s t k o.

Kiedy byłem mały miałem mnóstwo kumpli. Praktycznie każdy z chłopców chciał się ze mną bawić. Niejeden mógłby udawać nawet psa – byleby tylko móc spędzić ze mną czas. Robili to pewnie ze względu na majątek mojego ojca, ale cóż, lepsze coś niż nic. Godziłem się z tym faktem i chętnie zapraszałem każdego do siebie. Basen na działce – to było coś. Tym bardziej, że to nie byle jaki basen, nie taki dmuchany, jaki większość z Was pewnie rozkładała latem na swoim balkonie. To był basen, który rzeczywiście mógł otrzymać miano ,,basenu''.

Miałem udane dzieciństwo. Zabawy, rządzenie innymi, posiadanie najlepszej deskorolki (tak, to priorytety małego chłopca urodzonego pod koniec lat 90.) i kumplowanie się z starszymi i fajnymi chłopakami mnie nie ominęło. Miałem (i oczywiście mam nadal) wspaniałego i luzackiego brata Michała, który był ode mnie o rok starszy. Na szczęście nie trafiła mi się młodsza siostra i nie musiałem się z nią użerać ani bawić w dom. Inni zazdrościli mi nawet tego. Dodatkowo pomimo młodego wieku miałem powodzenie u płci przeciwnej i – choć nie zdawałem sobie z tego sprawy (same lecące na mnie dziewczyny pewnie też) – podobało mi się to.

Cała sytuacja zmieniła się, kiedy do starego i pustego domu naprzeciwko mnie wprowadziła się nowa rodzina. W rekordowym czasie wyremontowali chatę i zaczęli przyjaźnić się z moimi rodzicami. Wśród nich znalazła się również mała dziewczynka. Nie byle jakaś tam dziewczynka, ta (jak dla mnie) była wyjątkowa i jedyna w swoim rodzaju. Mógłbym stwierdzić, że była moją pierwszą miłością, a nawet miłością od pierwszego wejrzenia, ale... co ja tam wiem o miłości. I nie – nie mówię tego, bo moi rodzice mnie nie kochali czy choćbym był przez nich bity. W swoim dzieciństwie nie przeżyłem żadnej traumy. Po prostu... ta, jestem facetem.

Kiedy (jak się później dowiedziałem) Kaja zamieszkała obok mnie, dosłownie zbzikowałem. Wypytywałem się znajomych co o niej wiedzą, co lubi, czym się bawi, czy ma jakąś przyjaciółkę i oczywiście - czy jeździ na deskorolce. Stworzyłem nawet dziennik, w którym zapisywałem wszystko co o niej wiem, spisywałem daty, kiedy działo się coś ważnego z nią powiązanego. Tak, to raczej działka dziewczyn – to one wypisują imienia chłopaków w swoich zeszytach i dorysowują obok tego milion serduszek i to one mają obsesję na czyimś punkcie. Coś musiało być ze mną nie tak.

Jaki był mój pierwszy krok w jej stronę?

Wolę sobie tego nawet nie przypominać. Ten czyn, a zaraz kolejne po nim zadecydowały o moim losie. I to dosłownie.

Czy ktoś z Was widział w okolicy jakieś smoki do pokonania? Wnioskuję, że nie. Jak mogłem uratować jakąś księżniczkę przed groźnym smokiem, skoro, no właśnie – w okolicy nie było żadnych? Naoglądałem się kilku takich bajek, które podobały się Kai i sfrustrowany nie wiedziałem co zrobić. Chciałem jej zaimponować, uratować ją z opresji, pomóc jej w czymś. Nie być byle kim.

Po opracowaniu świetnego planu, w którym ujawniłbym się jako bohater, postanowiłem podpalić jej lalki. Kiedy nie było w domu jej rodziców, zakradłem się do środka i zabrałem pierwszą lepszą zabawkę. Nie dość, że miałem problem z odpaleniem zapalniczki, to zamiast podpalenia zabawki ogień dostał się do jej szafy. Wiedziony instynktem w porę ugasiłem wodą mały pożar, jednak mój plan nadal był niewykonany. Zabrałem się ponownie do roboty i umiejętnie podpaliłem lalkę. Zawołałem Kaję (w końcu musiała być przy tym i wiedzieć kto ratuje jej ulubioną zabawkę) i tłumacząc się tym, że akurat byłem w pobliżu i zauważyłem, ze coś jest nie tak, wziąłem z kuchni gaśnicę i niczym dzielny strażak wkroczyłem do akcji. Wszystko byłoby idealnie, gdybym umiał ją jeszcze uruchomić.

Nigdy mnie nie straciłeśOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz