3.

3.4K 187 3
                                    

18 listopada, 17:25

ANIA POV

Minęło tyle miesięcy. Czekałam każdego dnia. Ale w końcu straciłam nadzieję. Nie odezwali się ani razu. Nadal jestem Bambino, ale jest mi po prostu przykro i nie darzę ich już tak wielkim uczuciem co kiedyś.

Jasne idiotko, a jakbyś ich zobaczyła to wszystko by wróciło.

Może to i prawda? Może dla tego nie kupiłam biletów, mimo, że jutro jest kolejny koncert w Poznaniu? Oliwia i Zuza, która przez ten czas zdążyła ich pokochać jadą. Powiedziałam im jako wymówkę, że niestety, ale tamtego dnia moja ciotka ma ślub i mama nie pozwoli mi jechać. Cokolwiek.

Byłam właśnie w City Center, galerii handlowej w Poznaniu, której nienawidzę. Tam spotkałam się pierwszy raz z internetową przyjaciółką, która mnie mocno zraniła. Przyjechałam tu w poszukiwaniu kurtki na zimę, bo w galerii niedaleko mojego domu nie było żadnych fajnych. Dodatkowo postanowiłam wejść do sklepów, których w mojej okolicy nie ma. Moje myśli krążyły wokół Bars & Melody. Zadręczam się myślami od kiedy dałam im ten list. Może wypadł Leondre z kieszeni? Może przeczytali go, ale stwierdzili, że kłamię?

Stop, dziewczyno.

Weszłam właśnie do Sinsay'a modląc się żeby była tu ładna kurtka. Nienawidzę robić zakupów ubraniowych, bo nie umiem kupić nigdy nic dla siebie, zawsze szkoda mi pieniędzy. Miała wyjść nowa kolekcja dedykowana Margaret, więc postanowiłam zajrzeć. I znalazłam.

Cudo.
Piękno.
Będę wyglądać w niej zajebiście.
Ten kolor!

Byłam pewna, że kosztuje jakieś 500 zł i byłam tym lekko przejęta, ale gdy sprawdziłam cenę miło się zaskoczyłam. Kurtka kosztowała 300 zł, a posiadam 100 zł na karcie podarunkowej z urodzin, więc zapłacę za nią tylko 200 złotych. Boże, ona jest cudowna! * jpg na górze w mediach * Wzięłam rozmiar XS i założyłam na siebie. Wyglądałam cudownie. Zawsze jestem skromna, ale tym razem ta kurtka jest piękna i ja w niej pięknie wyglądam. Założyłam ją ponownie na wieszak i wzięłam ze sobą. Poszperałam jeszcze po regałach i wzięłam kilka innych ubrań. Poszłam do kasy i zapłaciłam. Zdecydowałam nie kupować już więcej ubrań, bo po co. Wyszłam ze sklepu i szłam, tak po prostu spoglądając raz po raz po sklepach czy jest coś fajnego.
- Anne? - ktoś wolał moje imię po angielsku, ale to zignorowałam w końcu było tu kilka innych dziewczyn.
- Anne?! - znowu ten irytujący głos. Przyspieszyłam kroku, lecz po chwili poczułam czyjąś rękę na ramieniu. Wzdrygnęłam się o odwróciłam do tyłu. To kto tam stał przerosło moje oczekiwania.

Leondre Devries
Charlie Lenehan
Bars
Melody
Bars & Melody

- Anne? - spytał Leo. Byłam mega zdziwiona i nie wiedziałam co powiedzieć.
- T-tak, to j-ja. - wyjąkałam.
- Jezu, mam nadzieję że będziesz na jutrzejszym koncercie? - uśmiechnął się, a ja zerknęłam na Charlie'go, który stał z boku i przyglądał mi się z zainteresowaniem. W tym momencie cała moja niepewność wyparowała a zastąpiła ją złość.
- Ja na koncercie? - zaśmiałam się ironicznie. - Po tym jak olałeś mój list i nie raczyłeś nawet napisać mi, że przeczytałeś? - prychnęłam.
- Anne, to nie tak... - wypuścił głośno powietrze z ust.
- Młody, o co chodzi? - spytał Charlie.
- Później. - mruknął a blondyn skinął głową i odszedł od nas. - Wiem, że jesteś zła, ale daj mi to wytłumaczyć.
- Nie! Nie ma tu co tłumaczyć, olałeś to, myślałam że po tym co przeszedłeś w szkole okażesz choć minimalne zainteresowanie! Napisałam to do was, bo myślałam że mogę ufać moim idolom! Najwidoczniej się myliłam, cześć! - krzyczałam. Już miałam się odwracać gdy poczułam jak przyciąga mnie z powrotem za rękę.
- Wyjaśnię ci, bo jest co tylko nie krzycz na całą galerię, chodźmy usiąść. - szepnął. Zgodziłam się tylko dlatego, że jestem ciekawska. Szliśmy obok siebie lekko zdenerwowani w stronę KFC. Usiedliśmy przy stoliku najbardziej na lewo który był ukryty ścianą z dwóch stron, żeby nie spotkać fanek.
- Słucham. - burknęłam. Obserwowałam zachowanie bruneta. Bawił się palcami u rąk i wpatrywał we mnie przez co czułam się lekko speszona.
- No um... Zgubiłem ten list po przeczytaniu i... nie zapamiętałem twoich danych - powiedział cicho spuszczając głowę. Zaśmiałam się cicho kręcąc z niedowierzaniem głową. Kto by pomyślał, siedzę właśnie przy jednym stoliku z moim celebrity crushem. A co najlepsze - tłumaczy on się przede mną.

Dziewczyno, o czym ty myślisz?

- Skąd mam wiedzieć niby, że nie kłamiesz? - uniosłam prawą brew do góry spoglądając na Leo z udawaną pogardą.

To nadal mój idol.

- Kilka miesięcy przed koncertem zmarł twój ojciec, bardzo mi przykro z tego powodu. Twoja mama się załamała i nadal się nie pozbierała. Dodatkowo obrażają cię w szkole za twoje chamstwo, ale jest to twój sposób na obronę. Broni cię przed prześladowcami twoja przyjaciółka, która również jest Bambino, a poza nią masz jeszcze jedną przyjaciółkę. Dodatkowo masz mnóstwo fobii, na przykład boisz się pająków. Twierdzisz, że jesteś beznadziejna. - zaczął mówić, a ja wpatrywałam się w niego z szokiem. O tym wszystkim pisałam im w liście.
- Ja... Nie wiem co powiedzieć. - przyznałam. Spuściłam głowę. - Co nie zmienia faktu, że zgubiłeś to. Tam były moje dane, może mieć je teraz nawet pedofil! - zaczęłam histeryzować. Chłopak wpatrywał się we mnie udając powagę, ale widziałam po oczach, że bawi to moje zachowanie. Kolejny minus, Leo.
- Daj mi swój numer, a ci to wynagrodzę. - położył na stole swój telefon przesuwając go w moją stronę.
- Chyba śnisz. - powiedziałam po polsku patrząc na niego pobłażliwie. Spojrzał na mnie pytająco a ja wywróciłam oczami. Przeklęty angielski.
- Pisz a nie gadaj. - uśmiechnął się zadziornie w moją stronę. Chwyciłam niechętnie telefon w dłonie i odblokowałam go. Na tapecie był on i Charlie. Weszłam w " Phone " i wpisałam jakiś przypadkowy ciąg liczb. Oddałam mu telefon, a on kliknął coś i przyłożył go do ucha. O cholera, wpadłam.
- Wybrany numer nie istnieje. - spojrzał na mnie rozbawiony. - Nie bój się, bae. - o kurw abdnsndbd!!! Tym razem wpisałam mu prawdziwy numer, on zadzwonił, a ja poczułam wibracje w kieszeni. Wyciągnęłam telefon i pokazałam brunetowi, że do mnie dzwoni.
- Zadowolony? - zapytałam znudzona.
- Nawet nie wiesz jak bardzo. - puścił mi oczko a ja starałam się nie reagować na jego głupie zaczepki.
- To mogę już iść. Cześć. - burknęłam i poderwałam się z miejsca. Usłyszałam " pa ", ale byłam już w drodze. Byłam teraz zbyt rozchwiana emocjonalnie, żeby nadal spacerować po galerii, więc poszłam na przystanek do domu.

Mam cholerny numer cholernie przystojnego Leondre Devries'a.

__________________

Hej
Kolejny rozdział dziś. Mam nadzieję ze się podoba. Zachęcam do komentowania i klikania oczek. :)
ZWRACAJCIE UWAGĘ NA DATY NA GÓRZE, SĄ TO DATY W OPOWIADANIU
Zu

Helper | BAMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz