12.

2.1K 168 18
                                    

25 listopada, godz. 16:45

ANIA POV

Stałam już pod drzwiami swojego domu i cholernie się bałam. Leo jest teraz na lotnisku, specjalnie lecą późniejszym lotem, żebym miała z nim kontakt podczas rozmowy z moją mamą. Bałam się zapukać i z nią porozmawiać. Przez te kilka dni uświadomiłam sobie, że nadal ją kocham, ale nie mam do niej już takiego zaufania.

Ja: cholernie się boje
Kogut: nie ma czego, dasz radę. Wierzę w ciebie!

Te słowa dodały mi otuchy i niepewnie zapukałam do drzwi. Usłyszałam jak moja mama wrzeszczy, że już idzie. Oczywiście nie wie, że to ja. Po chwili usłyszałam odgłos przekręcanego klucza i drzwi się otworzyły. A raczej otworzyła je moja... mama. Gdy mnie zobaczyła od razu mnie do siebie przytuliła. Nie odwzajemniłam uścisku.
- Musimy porozmawiać. - odepchnęłam ją od siebie delikatnie. - Chcę wyjaśnień. - weszłam do domu i zdjęłam kurtkę. Pewnym krokiem poszłam do kuchni w której już ktoś był...
- Kim pan jest? - spytałam faceta siedzącego przy stole i pijącego kawę.
- Chłopakiem twojej mamy. Miło mi, Andrzej. - wyciągnął rękę w moją stronę, lecz to zignorowałam. Odwróciłam się i zobaczyłam moją matkę.
- Twój pokój, teraz. - warknęłam zła. Szła za mną jak pies dopóki nie doszłyśmy do jej sypialni.
- Oczekuję wyjaśnień. - założyłam ręce pod piersi patrząc na nią wyczekująco.
- Więc... Razem z twoim ojcem chcieliśmy mieć dziecko. Staraliśmy się, ale nie mogłam zajść w ciążę. Poszłam z tym do ginekologa i okazało się, że jestem bezpłodna. - wybuchnęła płaczem. - Twój tata mnie nie zostawił, a wspierał. Rok później zdecydowaliśmy się zaadoptować dziecko. Zawsze chciałam mieć dziewczynkę. Gdy weszliśmy do pokoju z dziewczynkami do adopcji w wieku od roku do 6 lat od razu wiedziałam, że to ciebie zaadoptujemy. Na początku chciałam malutkie dziecko w wieku 12 miesięcy, ale gdy zobaczyłam cię... W kącie bawiącą się zniszczoną lalką. - pokręciła na to wspomnienie głową. - a potem jeszcze podeszłaś do mnie i do taty z pytaniem czy pobawimy się z tobą od razu chcieliśmy cię adoptować. - otarła łzy rękawem, a ja powstrzymywałam płacz.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś? - spytałam z wyrzutem.
- Miałaś dowiedzieć się w 15 urodziny. Tak postanowiliśmy. Ale twój tata zmarł i... - zaczęła płakać jeszcze głośniej a mi pociekła łza po policzku. - bałam się, że jak się dowiesz to mnie zostawisz, rozumiesz? Będziesz chciała znaleźć swoich prawdziwych rodziców a ja nie będę miała serca powiedzieć ci, że to na nic. - usiadła na łóżku.
- To znaczy? - głos zaczął mi się łamać.
- Twoi prawdziwi rodzice zginęli w wypadku samochodowym. - odpowiedziała w miarę spokojnie a natomiast ja zaczęłam płakać. - Dlatego znalazłaś się w domu dziecka. - wyjaśniła.
- Mamo... - zaczęłam. - ja cię kocham na prawdę. To wszystko co powiedziałam było przez emocje. - usiadłam obok niej. - byłam zła, że mi nie powiedziałaś. Nie chodziło o to, że mnie zaadoptowaliście. - przytuliłam ją. - Przepraszam, że uciekłam. - szepnęłam obejmując ją, a ona obejmowała mnie.
- Gdzie byłaś?
- Przez cały czas z Leo. Pamiętasz jak jechałam na koncert Bars & Melody? - skinęła głową. - To przez te kilka dni byłam w trasie z nimi i polskimi artystami. - uśmiechnęłam się odsuwając się od niej.
- Rozumiesz to? Zamiast być na ich koncercie spałam z nimi w hotelu! Byłam za kulisami... - byłam strasznie podekscytowana tym, a moja mama się uśmiechała.
- Cieszę się, że spełniasz marzenia. - pogłaskała mnie po policzku.
- A właśnie, mamo... - zaczęłam niepewnie. - Leo mieszka w Walii. I... - zacięłam się na chwilę.
- Mów kochanie. - zachęciła mnie głaskając po ramieniu.
- On zaprosił mnie na święta do siebie. - spuściłam głowę. - Oczywiście ty też jesteś zaproszona! - dodałam szybko. Usłyszałam westchnięcie mamy.
- Wiesz, przecież że miałyśmy być na święta u babci. Całą rodziną... - zaczęła, ale jej przerwałam.
- Mamo babcia mieszka od nas 15 kilometrów! - oburzyłam się. - A Leondre mieszka w innym kraju. - spojrzałam na nią. - To mój przyjaciel. - dodałam szeptem spuszczając głowę. Mama znowu westchnęła.
- Masz tylko 15 lat...
- Ale jestem bardzo dojrzała! Gotuję, sprzątam, piorę... - zaczęłam wymieniać.
- Dobrze, możesz.
- No mamo! Jestem odpowiedzialna! - jęknęłam. - Czekaj, co? - uniosłam wzrok patrząc na nią z niedowierzaniem.
- Dobrze, możesz lecieć na święta do Leondre. - powtórzyła a ja zaczęłam płakać ze szczęścia.
- Dziękuję. - wyszeptałam tuląc ją do siebie. - Kocham Cię bardzo, bardzo. Ale teraz lecę napisać do Leo! - wybiegłam z sypialni mamy i pobiegłam do siebie wciąż płacząc. Rzuciłam się na łóżko i wzięłam telefon.

Kogut: i jak?
Kogut: zaczynam się denerwować
Kogut: Ann!
Ja: płaczę.
Kogut: Boże, dlaczego?!
Ja: ze szczęścia.
Kogut: pogodzilyscie się? a nie mówiłem? ;)
Ja: ZGODZIŁA SIĘ ROZUMIESZ, ZGODZIŁA! LEONDRE ANTONIO DEVRIES DO KURWY NĘDZY MOJA MAMA SIĘ ZGODZIŁA! JA PIERDOLE ZNOWU PŁACZE
Ja: KURWA LEO ZGODZIŁA
Ja: SPĘDZIMY RAZEM ŚWIĘTA BOŻE
Kogut: OMG JA JEBIE
Kogut: JEŚLI SOBIE ŻARTUJESZ TO SIĘ WSTYDŹ BO DOPROWADZIŁAS DO PŁACZU MĘŻCZYZNĘ
Ja: NIE ŻARTUJE OMG LEO
Kogut: NIE WIERZĘ KURCZAKU
Ja: KOGUT, JA TEŻ NIE
Ja: dobra idę bo zglodnialam z emocji ily
Kogut: omg ily2

Akurat usłyszałam pukanie do drzwi swojego pokoju, więc otarłam łzy i powiedziałam " proszę ". Do pokoju weszła mama.
- Skarbie, może zejdziesz na dół i zjesz z nami? - zaproponowała nieśmiało.
- Tak, jestem głodna, ale... od kiedy wy jesteście razem? - schowałam telefon do kieszeni spodni.
- Spotykaliśmy się kilka razy i tak wyszło, że na tym spotkaniu gdzie przyszedł do ciebie Leo zaczęliśmy ze sobą chodzić. - uśmiechnęła się a ja to odwzajemniłam. Trzeba będzie udawać grzeczną córeczkę. Zeszłyśmy razem na dół do kuchni. Usiadłam na przeciwko mamy i jej partnera. Jak można nazywać się Andrzej, omg.
- To moja córka, Ania. - przedstawiła mnie mama. - A to jest mój partner, Andrzej. - podaliśmy sobie dłonie. Mama wyjęła z piekarnika Lazanię. Omg, kocham Lazanię. Nałożyłam sobie spory kawałek na talerz i zaczęłam jeść. Mama skarciła mnie wzrokiem. Gówno mnie obchodzi, że goście powinni nakładać jedzenie pierwsi. Dyskretnie wywróciłam oczami.
- Więc, Ania czym się zajmujesz? - spytał Andrzej a ja miałam ochotę się śmiać.
- Chodzę do gimnazjum na profil humanistyczny. - posłałam mu sztuczny uśmiech.
- O, czyli planujesz być pisarką w przyszłości? - zaciekawił się.
- Nie. To znaczy bardzo lubię pisać jakieś książki czy teksty piosenek, ale chciałabym być nauczycielką polskiego. - nalałam sobie soku porzeczkowego ( barszcz hahaha KawaiiZuz Nadusiahumor ).
- Śpiewasz?
- Nie. - zaprzeczyłam szybko, chyba za szybko. Reszta kolacji przebiegła w ciszy, a raczej ja się nie odzywałam, bo Andrzej i mama rozmawiali. Potem włożyłam swój talerz do zlewu, podziękowałam i poszłam do siebie. Była godzina 17:30, więc Leo już leci do domu. 
Ja: jak będziesz już w domu to napisz, ok?
Ja: mam ci tyle do powiedzenia lol

Szkoda, że w samolotach nie ma zasięgu. Postanowiłam wziąć długą, odprężającą kąpiel. Będę musiała kupić więcej prezentów na tegoroczne święta. Nie wiem co mam im kupić.

Jest 25 listopada a ty się martwisz o prezenty.

Lubię mieć kupione prezenty wcześniej. Potem są straszne kolejki.
Nalałam ciepłej wody do wanny. Rozebrałam się i weszłam do niej. Spędziłam w wannie 30 minut myśląc o wszystkim.

__________
Nie bijcie za to że ten rozdział jest beznadziejny. Czułam się mega źle, miałam gorączkę 39 stopni:)))
( piszę na zapas, ten rozdział był pisany 17-18 lutego )

Nie było 10 votes głupie cwele ale jestem miłym człowiekiem więc macie

Tylko ja płacze z rozmowy Anki i Leo jak mama pozwoliła jej jechać i z imienia Andrzej? :')

Następny za 7 votes i 5 kom💘

Helper | BAMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz