19.

2K 139 13
                                    

18 grudnia, godz. 7:24

ANIA POV

Za 2 dni mam lot! Szybko minęło te 11 dni. Zdążyłam kupić już prezenty dla każdego.
Leo - jak zwykle chciałam być oryginalna i w wielki karton zapakowany jest mniejszy i tak ciągle aż w ostatnim kartonie jest słoik nutelli i unikalna koszulka z cudownym napisem " lol u are not a anne rosati ".  Bliźniaki!
Charlie - deska
Tilly - mimo, że rzekomo mnie nienawidzi kupiłam jej kolczyki - różowe kokardki i jakąś pomadkę w uroczym opakowaniu
Mama Leo - nie wiem niestety czym się interesuje, ale kupiłam jej bransoletkę pozłacaną z zawieszką w kształcie nutki.

Braci Leo podobno nie będzie na święta, więc nic im nie kupowałam. W sumie to się cieszę. Im mniej obcych tym lepiej! Dzisiaj mam wigilię klasową, mamy być o 9:00 w szkole.
Kogut: wiesz co dziś jest?
Ja: 2 dni do mojego przyjazdu :)
Kogut: nie tylko ;)
Ja: a co jeszcze?
Kogut: lol, powinnaś wiedzieć, jesteś dziewczyną
Ja: Leo myślę o wszystkim
Ja: o wyjeździe, o wigilii klasowej, o tym czy uda mi się dolecieć, o tym czy prezenty wam się spodobają... Nie mogę myśleć jeszcze o datach
Kogut: dobra, rozumiem
Kogut: dziś jest równy miesiąc
Kogut: jak zaczepiłem cię w galerii i nasza znajomość się zaczęła :)
Ja: aw to słodkie że o tym pamiętasz <3

20 grudnia, godz. 10:20

ANIA POV

Jestem już na lotnisku razem z mamą, Zuzą i Oliwią. Mam za 10 minut odprawę. Lecieć będę 6 godzin. Bardzo się stresuję, że bramka zacznie piszczeć mimo, że nie mam żadnych bomb itd.
- No to co, wyruszasz do swojego lovelasa. - zachichotała Zuza a ja skarciłam ją wzrokiem. Mimo, że ona i Oliwia wszystko wiedzą, to moja mama nie musi być w ich gronie. Przytuliłam ją.
- Będę dzwonić. - szepnęłam.
- Ej, a o mnie zapomniałaś? - powiedziała z udawanym wyrzutem Oliwia.
- O tobie nie da się zapomnieć, gaduło. - mega zachichotałam kochani ( PŁACZE ) i ją przytuliłam. Żegnałam się z moimi przyjaciółkami i mamą aż musiałam ruszać do odprawy.

Ja: ide do odprawy już

Wysłałam smsa do Leo i udałam się do kolejki.

20 grudnia, godz. 16:45

ANIA POV

- Prosimy o zapięcie pasów, za chwilę lądujemy. - usłyszałam z głośników. Cały lot spędziłam na słuchaniu muzyki i czytaniu fanfiction. Niektóre były na prawdę ciekawe. Zapięłam pasy i czekałam. Nienawidzę startować ani lądować. Leondre ma czekać na mnie razem z Charlie'm. Miło. Podobno jego mama miała przyjechać, ale Leo ją spławił. I dobrze, wypytam go o nią, żeby wiedzieć o czym z nią nie rozmawiać. Po kilku minutach poczułam jak samolot zaczyna lądować. Włączyłam głośniej muzykę w słuchawkach i próbowałam skupić na czytaniu. Na szczęście mi się udało i po chwili już samolot stał na pasie. Wyszłam ze swoim bagażem podręcznym i skierowałam się po walizkę.

Ja: wylądowałam już :)
Kogut: okay, czekamy na ciebie

Ucieszyłam się i nadal nie dowierzałam, że już jestem w Port Talbot. To wszystko wydawało mi się być takie dziwne. Z drobną pomocą ochroniarza znalazłam wyjście z sekcji dla przylatujących. Zobaczyłam dwójkę chłopaków, którzy kiedyś byli moimi jedynymi idolami i nigdy nie myślałam, że któryś z nich zwróci na mnie uwagę. Z uśmiechem na twarzy podeszłam do nich, emocje były mniejsze niż 6 grudnia gdy niespodziewanie Leo odwiedził Polskę. Może dlatego, że był tu Charlie?
- Hej. - przytuliłam bruneta.
- Cześć, mała. - szepnął obejmując mnie. Po chwili odsunęłam się od niego i podeszłam do blondyna.
- Siema. - uśmiechnęłam się i na dosłownie 5 sekund przytuliłam Lenehana.
- To co idziemy? - spytał blondyn, a my skinęliśmy zgodnie głowami. Leo wziął moją walizkę. Jechaliśmy taksówką rozmawiając w sumie o wszystkim. Oczywiście nie zapomniałam spytać o mamę Leo. Devries mówił, że jest miła i, że na pewno się polubimy.
- A co z Tilly? - zapytałam niepewnie.
- Może jak cię pozna to cię polubi. - zaśmiali się.
- Mnie też na początku nie lubiła, a teraz mnie znosi. Ty jesteś dziewczyną więc. - powiedział Charlie.
- Więc będzie albo gorzej albo lepiej. - zaśmiałam się nerwowo. Po 15 minutach byliśmy pod ładnym kremowo białym domem. Ogród był bardzo ładny. Sam dom był duży i mi się spodobał.
- Wchodzimy czy będziemy tak stać? - zniecierpliwił się brunet.
- Dziwisz jej się? To tak jakbyś ty był przed domem Ariany Grande. - mruknął Charlie.
- O jezu dziewczyno, patrz ile chcesz. - brunet wreszcie zrozumiał co czuję. Jestem ciekawa czy by zareagował tak dobrze jak ja gdyby całował się ze swoją idolką. Po 5 minutach się napatrzyłam i Leo zapukał do drzwi. Po chwili otworzyła je jego mama. Skąd wiem, że to ona? Chyba każda Bambino, wie jak wygląda mama Leondre.
- Dzień dobry. - powiedzieliśmy równo razem z Charliem. Znowu nas coś łączy - bez względu na godzinę i tak mówimy ' dzień dobry ' a nie ' dobry wieczór '. Weszliśmy do środka i ściągnęliśmy buty.
- Ty musisz być Anne. - mama bruneta podała mi rękę. Skinęłam głową.
- Ja jestem Victoria. - czy to była aluzja do tego żebym mówiła jej po imieniu? Nienawidzę czegoś takiego, potem się stresuję.
- Potem sobie pogadacie, pokażę ci gdzie będziesz spać. - Leo pociągnął mnie za rękę nie zapominając o mojej walizce. Wywróciłam oczami, ale dałam się mu ciągnąć. Po chwili wchodziliśmy po drewnianych schodach na górę. Drzwi na lewo okazały się być łazienką, która tak po prostu tu jest, bo każdy na swoją. Ah no tak, "mam hajs to mogę". Na przeciwko schodów jest pokój gościnny w którym zawsze śpi Charlie gdy tu przyjeżdża, obok jest pokój Leo, potem Tilly, po drugiej stronie są pokoje braci Devries'a a na przeciwko pokoju Tilly jest sypialnia pani Victorii. Leo otworzył drzwi od swojego pokoju. 3 ściany były granatowe a jedna szara. Łóżko było wielkie, a na prawej ścianie była szafa z ubraniami oraz drzwi na korytarz. Na lewej ścianie było biurko, krzesło do niego, komoda oraz drzwi zapewne do łazienki. Na przeciwko łóżka była plazma a pod nią stolik z konsolą. Brunet zamknął za nami drzwi i podszedł do mnie.
- Zmęczyłaś się podróżą? - spytał podchodząc do mnie bardzo blisko.
- A ty byś się nie zmęczył? - uniosłam brew zakładając dłonie pod piersi.
- Pewnie bym się cieszył, że cię w końcu widzę. - odparł zirytowany.
- Nie powiedziałam, że się nie cieszę. - uśmiechnęłam się i odwróciłam na pięcie podchodząc do okna. Spojrzałam przez nie. Leo ma stąd ładny widok na las w pobliżu. Na pewno tam pójdę. Wpatrywanie się przerwał mi mój telefon. Wyciągnęłam go z kieszeni i zdenerwowałam się gdy był to znów numer prywatny. Od tego dnia w którym był u mnie Leo ktoś do mnie dzwoni codziennie tak długo aż nie odbiorę a jak już to zrobię to po 3 sekundach się rozłącza.
- Halo? - warknęłam i tak jak się spodziewałam znów usłyszałam dźwięk rozłączanego połączenia. Rzuciłam telefonem w łóżko ze złości.
- O co chodzi? - Leo był zdezorientowany.
- Ktoś do mnie ciągle dzwoni i się rozłącza jak odbieram. - fuknęłam i położyłam się na łóżko. Pachniało dokładnie tak samo jak Leo. Po chwili poczułam jak materac ugina się pod ciężarem bruneta.
- Pewnie ktoś robi sobie żarty. - zaśmiał się nerwowo. Czy mi się wydaje czy on ma z tym coś wspólnego?

Nie wiem jak i nie wiem kiedy, ale dowiem się o co w tym chodzi.

____________

Ten rozdział to wprowadzenie do dramy pomiędzy Leo a Ann. Chciałybyście żeby było super miło i wgl nie? Niestety nie będzie XDDD
Następny może jeszcze dzisiaj, ale ostrzegam że od poniedziałku rozdziały nie będą tak często bo wracam do szkoły :)

Helper | BAMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz