~Luke~
Pożegnaliśmy się ze wszystkimi, ponieważ stwierdziliśmy, że to już najwyższy czas by się zbierać, a głównie chodziło o Julkę, która już od jakiegoś czasu spała mi na kolanach. Postanowiliśmy zabrać ze sobą babcię co skończyło się na wtargnięciu do rodzinnego domu Sary akurat w centrum kłótni Waldka i Teresy. Z tego co zrozumiałem to chodziło o jakieś lekcje baletu... Nie będę tego komentował.
-Nie martw się już tak.- jedną ręką puściłem kierownicę, a drugą dotknąłem kolana Sary.
-Łatwo ci mówić, to nie twój ojciec przechodzi kryzys wieku średniego.- mruknęła.
-A ja wiem co on w tej Anglii robi?- zaśmiałem się, lecz jej nie było do śmiechu.
Spojrzałem w lusterku na śpiące dzieci na tylnych siedzeniach.
-Porozmawiamy o tym w domu.- mocniej ścisnąłem dłoń na jej kolanie na co skinęła lekko głową.
Nie potrafiłem zrozumieć tego co czuła i dlaczego się aż tak bardzo martwiła, ale miała rację... Gdyby mój tata zaczął robić takie cuda to pewnie zapisałbym go do psychologa... Psycholog to nie jest takie złe wyjście, a zwłaszcza gdy to właśnie brunetka, siedząca obok jest psychologiem.
-Ty bierzesz Alex'a, a ja Julię.- zarządziła Sara, wychodząc z samochodu pod naszym domem.
Skopiowałem jej ruchy, przechodząc do tyłu od strony bruneta. Odpiąłem jego pasy i podłożyłem ręce pod jego kolana oraz plecy by ostrożnie go zanieść do domu.
Brunetka już otwierała drzwi wejściowe co ułatwiło mi przedostanie się do pokoju syna i ułożenie go do łóżka. Zrezygnowałem już z przebierania go w piżamę bo jak znam życie oraz to, że ten dzieciak ma moje geny to pewnie zarobię od niego kilka ciosów w twarz przez sen. Przykryłem go kołdrą, po czym ukucnąłem jeszcze na chwilę przy nim by po prostu na niego popatrzeć, odgarnąć włosy wchodzące na powieki, lub nawet pocałować na dobranoc w czoło. To, że był starszym dzieckiem i jeszcze chłopcem nie oznaczało tego, że traktuję go surowiej niż Julkę bo naprawdę kochałem ich równo.
-A ja myślałam, że to mi zawsze tyle czasu zajmuje kładzenie ich spać.- usłyszałem cichy głos przy wejściu.
Brunetka zbliżyła się do nas, a następnie usiadła na łóżku przy śpiącym chłopcu.
Mimo, że ona siedziała to i tak, kucając byłem z nią prawie na równi co pozwoliło jej na oparcie głowy o moją skroń.
-Dopiero co był w brzuchu.- uśmiechnęła się. - Teraz to jest już taki duży i wysoki... Jak tak dalej pójdzie to za góra rok, nogi będą mu wystawać za łóżko.- zaśmiała się cicho.
Pocałowałem ją w policzek, przyciągając bliżej siebie.
-Powinniśmy już iść bo jak tak dalej pójdzie to w ciągu kilku sekund rozkleisz się nad śpiącym dzieckiem.-podniosłem się, ciągnąc ją ze sobą.
Wywróciła oczami i szturchnęła mnie łokciem w żebra.
Po jej oczach było widać, że chciała drążyć temat jej ojca i jego problemu, więc by tego uniknąć odszedłem pod pretekstem wzięcia prysznica.
-Zdajesz sobie sprawę z tego, że ci nie odpuszczę rozmowy o moim ojcu?- spytała, wymijając mnie na korytarzu.
-Przecież wiem.- westchnąłem. - Nie byłabyś sobą gdybyś...- zmarszczyłem brwi, kiedy kierowała się w dół schodów.- Gdzie ty idziesz?- zmieniłem temat.
-Do drugiej łazienki? Wykąpać się w wannie?- odparła pytaniami.
-Wiesz, że moglibyśmy wziąć razem prysznic, albo kąpiel w wannie? I wodę się przy okazji zaoszczędzi...- uśmiechnąłem się do niej, opierając bokiem o ścianę.