Epilog

2K 185 197
                                    

Luke

-Ostatni raz wyprowadzałem to coś.- młody chłopak rzucił smyczą o komodę, powodując tym duży huk na całym korytarzu.

Wywróciłem oczami, kiedy zamiast ściągnąć buty i ułożyć je jak normalny człowiek, on oczywiście zrzucił je ze swoich nóg, kopiąc je gdzieś w kąt przy ścianie.

-Mam nadzieję, że nic nie rozwaliłeś i przy okazji wytarłeś psu łapy, bo jeśli matka zobaczy jakieś ślady błota na podłodze to chyba dostanie zawał.- mruknąłem w jego stronę.

Sara sprzątała dziś praktycznie cały dzień, a Teresa gotowała w kuchni, starając się przy tym by wszystko było wręcz perfekcyjne. 

Brunet zaczął bezgłośnie mnie naśladować, a kiedy rzuciłem w niego poduszką zaśmiał się krótko, wskakując na miejsce na kanapie obok mnie.

-Myślisz, że to takie proste? Utrzymać to bydle w jednym miejscu i wytrzeć łapy?- wskazał na kundla, siedzącego na dywanie przed nami.

Popatrzyłem na niego zniesmaczony. Tępy, cieszy się ze wszystkiego, wszystko rozwala, śmierdzi, jest spasiony, gryzie mnie, a inteligencja była na takim poziomie, który pozwalał mi podejrzewać, że przy porodzie spadł na beton głową.

Nigdy nie lubiłem psów, ale do tego czułem wręcz nienawiść, dlatego momentami, kiedy tak na niego patrzyłem, to miałem wrażenie, że naprawdę bardzo tęsknię za Budyniem...co prawda był jeszcze gorszy do psa, którego obecnie posiadaliśmy, ale jakoś tak wolałem te wielkie, białe, tłuste bydle niż tego szczura.

-Myślę, że skoro jesteś młody to możesz z tego korzystać i trochę się powyginać z psem, a jak masz jakiś problem to ze spokojem mogę cię jeszcze wyręczyć.- powiedziałem, na co chłopak parsknął śmiechem.

-Nie przesadzaj. Masz czterdzieści pięć, a to oznacza, że nie możesz się zbytnio przemęczać.- poklepał mnie po ramieniu. 

Zmrużyłem wkurzony oczy, po czym szybko zamachnąłem się i trzepnąłem go w tył głowy, lecz to spowodowało u niego jedynie jeszcze większy napad śmiechu.

Pokręciłem zrezygnowany głową, przyglądając się mu uważniej. Był podobny do Sary, ale charakterek miał raczej po mnie. Często kiedy na niego patrzyłem miałem wrażenie, że widzę cały swój świat....ale wtedy się odzywał i czar pryskał.

-Już?- zapytałem znudzony, a on uspokoił się nieco, przejeżdżając dłońmi po swojej zaczerwienionej od śmiechu twarzy. 

Brunet, obrócił głowę w moją stronę i zaczął mi się przez chwilę przyglądać.

-Tato?-odezwał się.

-Co chcesz?

-Zastanawiam się nad czymś...- zaczął, nie odrywając ode mnie wzroku. - Alex ma swoje imię, bo takie samo ma wokalista All Time Low.- powiedział, na co skinąłem potwierdzająco głową.- Julia, ma swoje imię po matce dziadka Waldka.- dodał, a ja ponownie potwierdziłem. - Każde z nich dostało swoje imię po kimś, ale mnie zastanawia po kim ja mam swoje imię?-zapytał.

Słysząc to momentalnie zamarłem, bo wiem do czego dążył.

-Kto do jasnej cholery miał na imię Tim i dlaczego ja też mam to imię?-dodał.

Nie miałem pojęcia jak mu to wyjaśnić... Mam mu powiedzieć w prost, że Tim to mój penis?

-Nie znasz.- zapewniłem do pośpiesznie, podnosząc się z kanapy aby uniknąć innych pytań.

Do salonu wjechała babcia na wózku inwalidzkim, a Waldek wszedł tuż za nią, trzymając w rękach stos talerzy.

Waldek nie zmienił się praktycznie wcale. Miał trochę więcej zmarszczek, natomiast niegdyś czarne włosy stały się teraz prawie całkowicie siwe. Babcia wyglądała jak zbyt bardzo wysuszona śliwka. Jestem niemal na sto procent pewien, że gdybyśmy zabrali ją do muzeum, to oskarżono by nas o wywóz mumii z terenu budynku, jednak trzeba było jej przyznać, że pomimo swoich już przeszło dziewięćdziesięciu lat i problemów ze zdrowiem, to nadal potrafiła zgasić każdego.

Hello Baby || l.hOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz