Harry
Siedziałem na niewielkim łóżku z plecami opartymi o ścianę w pomieszczeniu, w którym jedynym źródłem światła był mój telefon.
Przeglądałem te same strony, co Ania i miałem przy tym bardzo mieszane uczucia. Niby było to rozwiązanie naszych problemów, ale i tak przeglądanie tych wszystkich stron przyprawiało mnie o dreszcze.
Nikt jak na razie nie mógł się dowiedzieć o tym co wymyśliliśmy, to zdecydowanie utrudniłoby całą sytuację, która i tak jest już jak dla nas zbyt trudna.
-Harry.- drzwi gwałtownie się otworzyły, a światło zostało zapalone przez babcię.
Automatycznie zablokowałem telefon, ale przez zdenerwowanie przed tym, że mogłaby zobaczyć te wszystkie artykuły, upuściłem go na podłogę.
-Cholera.- mruknąłem pod nosem.
Babcia weszła w głąb pokoju, po czym uderzyła mnie z otwartej dłoni w tył głowy.
-Nie bluźnij idioto i zbieraj się.- powiedziała, poprawiając mi kaptur bluzy.
Zabrałem telefon z podłogi, oglądając go dokładnie aby upewnić się czy nic się z nim nie stało.
-Myślałem, że dzisiaj sobie odpuścimy wizytę na komisariacie.- popatrzyłem na nią zdziwiony, kiedy zaczęła powoli odchodzić do drzwi.
-Bo odpuścimy, ale to nie wyklucza faktu, że możesz mnie odprowadzić.
Sara
Kolejny głośny dźwięk plasknięcia rozległ się z tyłu na tylnych siedzeniach, a zaraz po tym krótkie syknięcie z bólu i dziecięcy chichot.
Gwałtownie obróciłam głowę w bok, ale na tyle mocno by zobaczyć co było powodem tych dźwięków.
-Julia.- powiedziałam ostrzegawczym tonem głosu do wyraźnie zadowolonej dziewczynki, która z szerokim uśmiechem patrzyła na swojego brata, rozmasowującego bolące ramię.- Słoneczko nie bij brata.- dodałam, a ona w odpowiedzi ochoczo skinęła głową.
Powoli ponownie usiadłam prosto, wbijając wzrok w drogę przed nami. Byłam pewna, że reszta drogi minie trochę spokojniej, lecz teraz była jedna z tych chwil, kiedy jedno z moich dzieci niespodziewanie dostawało dziwnej głupawki, która zazwyczaj ukazywała się właśnie w takie sposób jak teraz.
Przejechaliśmy około pięć minut dopóki znów nie usłyszałam kolejnego i to znacznie głośniejszego odgłosu uderzenia.
-Jula!- krzyknęłam zdenerwowana.
Dziewczynka tym razem niezbyt mnie słuchała. Uderzyła z otwartej dłoni w ramię Alex'a kolejny raz i kolejny w bardzo szybkim tempie aż wreszcie chłopiec nie wytrzymał i jedną ręką złapał ją za nadgarstek, a drugą uderzył ją w rękę.
-Alex, do cholery!- włożyłam rękę w szparę między dwoma przednimi fotelami, choć tak właściwie to nie wiem po co to zrobiłam, ponieważ poza tym, że byłam w stanie jedynie dotknąć jedno z nich, to nie mogłam zrobić nic innego aby ich uspokoić.
Dzieci szarpały się między sobą i absolutnie mnie nie słuchały, więc powoli zaczęłam się denerwować coraz bardziej.
-Luke, zrób coś!- spojrzałam na blondyna obok siebie, siedzącego za kierownicą.
Chłopak, zerknął do lusterka by móc mieć te dwójkę na widoku.
-Macie się uspokoić albo zaraz tam u was zainterweniuję.- powiedział, ale oczywiście włożył w to tyle zaangażowania, że aż z tego podziwu wywróciłam oczami, spoglądając na boczną uliczkę domów, będących już tymi sąsiadującymi z naszym.