~Luke~
Zaparkowałem samochód przy bramie wjazdowej. Ledwo się zatrzymałem, a brunetka obok mnie wyskoczyła na zewnątrz by szybciej znaleźć się w środku. Pobiegłem za nią prosto do drzwi i tak jak ostatnio na wejściu wyraźnie słyszałem muzykę.
- Jak dobrze, że jesteście.- Teresa zapłakana podbiegła do nas, rzucając się nam obu na szyję.
- Mamo oceń mi proszę w skali od jeden do dziesięciu, na ile ojcu się należy wpierdol.- Sara z poważną miną zapytała się matki.
- Zdecydowanie dziesięć.- pokręciła zrezygnowana głową. - Tylko uważajcie na babcię bo ostatnio chodzi bardzo zestresowana.- ostrzegła nas.
Odetchnąłem zestresowany nim przekroczyłem ostatecznie próg. W środku nie było nic nadzwyczajnego poza śmiechami i głośną muzyką z salonu. Bałem się tam wejść, ale Sara mnie wyminęła, wbiegając bezproblemowo do wnętrza pomieszczenia. Po chwili zrobiłem to samo i zastałem w środku pełno emerytek tańczących do układu wymyślonego przez Waldka. Sam Waldemar ubrany w legginsy i bardzo ciasny podkoszulek próbował unieść wysoko nogę.
Stałem z oczami szeroko otwartymi, natomiast Sara krzyczała zdenerwowana na swojego ojca, który nie brał sobie do serca dość mocnych słów córki.
Wtedy właśnie do salonu wbiegła babcia z łopatą w rękach. Ubrana była w różowy szlafrok, na nogach miała białe kapcie, we włosach zwinięte wałki, a między zębami przytrzymywała w połowie spalonego papierosa.
- Kurwa wypierdalać mi z domostwa!- ryknęła, sprawiając tym zdezorientowanie kobiet.
- Drogie panie proszę się nie przejmować tą wariatką i powrócić do krążenia biodrami.- uspokajał je.
Babcia wskoczyła na stół do kawy i niebezpiecznie poruszyła łopatą.
- Jak ja ci kurwa jebnę tą łopatą w łeb to będziesz miał krążenie kartką między szpitalem, a cmentarzem!- warknęła, przysuwając metal narzędzia do swojego zięcia. - Wszystkie stare torby proszone o natychmiastowe kurwa wyjście bo jak nie to zmarszczki na pośladkach tym cudeńkiem w bardzo bolesny sposób wygładzę- pomachała swoją bronią.
Jak na zawołanie wszystkie staruszki wybiegły z piskiem...
Ja się zastanawiam jak Teresa to wytrzymuje?
~Alex~
Siedziałem obok Julii na kanapie w salonie, a wujek rozkładał jakąś kolorową matę na środku pokoju.
-Co to jest?- spytała go Julka.
-Mata.- odparł, nie odrywając wzroku od podłogi. - Jest z pianki, dlatego zawsze rozkładam to w domach, w których pracuje by mieć pewność, że dzieci po tym jak się przewrócą nic sobie nie zrobią.- uśmiechnął się.
-Ale to bez sensu.- pokręciłem głową. - Zawsze gdzieś się przewracamy, a jakoś żyjemy bez tej maty.- wskazałem na duży kawałek pianki.
Wujek wywrócił oczami, siadając na fotelu.
-Ta pianka jest po to by wasi rodzice nie mieli podstaw by mnie pozwać do sądu jeśli coś wam się stanie.- wyjaśnił.
-Co się niby ma stać? Jesteś opiekunką.- otworzyłem szerzej oczy ze zdziwienia.
-Jestem, ale większość czasu w pracy spędzam tak...- położył się na wolnym miejscu obok nas, posadził sobie Julię na brzuchu by mieć więcej miejsca, a mi na kolanach położył swoje nogi.
-No, a co z przedszkolem?- uniosłem brew.
-Pracuję z dwulatkami i trzylatkami, a oni praktycznie cały czas śpią.- wzruszył ramionami.