Prolog

9.1K 226 10
                                    

Casidy
Ostatni raz spojrzałam na swoje odbicie z lustrze. Założyłam czarne rurki z dziurami na kolanach i czerwoną bluzkę w kratę. Znalazłam jakieś trampki i szybko wsunęłam je na stopy. Poprawiłam włosy, schodząc na dół. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam Terri, czekającą na mnie przy samochodzie. Pożegnałam się z mama i poszłam do przyjaciółki.
- Gotowa na nowy rok? - uśmiechnęłam się. Terri jest atrakcyjna i ona dobrze o tym wiem. Dlatego nie rozumiem dlaczego przyjaźni się właśnie ze mną. Jesteśmy swoimi przeciwieństwami. - Słuchasz mnie?
- Tak, przepraszam - zaśmiałam się - Dobrze wiesz, że nie
- W tym roku będzie inaczej
- Skąd taka pewność? - spojrzałam na nią
- Czuję to - zaśmiała się głośno
Zaparkowała na wolnym miejscu i weszłyśmy do szkoły. Od razu skierowałyśmy się do klasy 4, gdzie mamy pierwszą lekcje - matematykę. W tym roku jest jeden plus, mianowicie jesteśmy razem w klasie. Usiadłyśmy z tyłu przy oknie. Tam nikt nie będzie zwracał na mnie uwagi.
Równo z dzwonkiem do klasy weszła pani Colins uśmiechając się od ucha do ucha. Na razie. Jak zda sobie sprawę, że nic nie rozumiem, przemieni się w starą zołzę.
Pod koniec lekcji zaczęła krzyczeć, przez co cała klasa wybuchła śmiechem. Każdy czekał tylko na to.
Z klasy wyszłam jako ostania. Podeszłam do swojej szafki wyjmując z niej książki na kolejną lekcje. Kiedy usłyszałam głośny śmiech, od razu spojrzałam się w tamtą stronę. Środkiem korytarza szli, jakby to najlepiej ująć? Nasi najbardziej ulubienie uczniowie. Oczywiście żartuje,po prostu popularsy.
Na samym przodzie - Justin, wysoki brunet z tatuażami
( swoją drogą zastanawiam się czemu nie wywalili go ze szkoły. Jest zakaz ozdobienia swojej skóry, ale okej) Bez żadnego jęknięcia mogę stwierdzić, że jest przystojny, ale fakt, że pieprzył większość część nasze szkoły doprowadza mnie do wymiotów. Z resztą nie muszę się martwi, nigdy nie zniży się do poziomu, żeby ze mną zagadać. Z jednej strony Rayan, on wydaje się być miły. Sama wyraz jego twarzy nasuwa tę myśli. Jego, tak samo jak Justin'a, nie miałam okazji poznać. Obok Rayan'a szedł Chris, on zaraz po Justin'ie ma 2 miejsce w kategorii ruchacza. Dobrali się. O nim w sumie nic nie wiem. Ostatnią i najbardziej znienawidzoną osobą przez damską część szkoły jest Rose. Obecna dziewczyna Justina, w skrócie ona też pieprzyła się z połową chłopaków. Oni również się dobrali.
Przeszli obok nawet nie zwracając na mnie uwagi. Normalne. Są przyzwyczajeni na zwracanie na siebie uwagi. Kiedy zniknęli z punktu widzenia poszłam do klasy. To również norma, nawet przerwy spędzam w klasie. Po piątej lekcji Terri przybiegła do mnie, cała zdyszana.
- Dziewczyno wf mamy dopiero na 8 - zaśmiałam się
- Już zaczęłam ćwiczyć, wiesz? - przewróciła oczami - Mam dobrą wiadomość
- Niby jaką?
- Justin organizuje imprezę, a Aron nas zaprosił - a tak zapomniałam Aron przyrodni brat Justina, on również się z nimi prowadza. A Te od jakiegoś czasu na niego leci.
- Nie chodzę na imprezy - włączyłam swojego iPhone, udając że mnie to nie interesuje
- Jeden raz Ci nie zaszkodzi - oburzyła się - Bez Ciebie nie pójdę. Będziesz miała na sumieniu, że zostanę starą panną.
- Zgoda, na kilka godzin pojadę - pokręciłam głową - Dla Ciebie
Odwróciłam się i zaczęłam iść do sali chemicznej kiedy na kogoś wpadłam. Telefon wypadł z ręki lądując na kafelkach. Schyliłam się, żeby go podnieść ale chłopak mnie wyprzedził. Wstaliśmy i podał mi telefon.
-Przepraszam, zagapiłam się - uśmiechnęłam się, kiedy zdałam sobie sprawę, że to nie kto inny jak Aron
- Nic się nie stało - odwzajemnił uśmiech - Ty jesteś Casidy? Przyjaciółka Terri.
- Tak to ja
- Miło Ci w końcu poznać. Aron. - wyciągną rękę w moją stronę
- Też bym się przedstawiłabym ale już mnie znasz - uścisnęłam ją delikatnie.
- Aron, dawaj do nas - krzyknął ktoś za moich pleców, chłopak wciągnął powietrze
- Mam na dzieje, że wpadniesz na imprezę - uśmiechnął się i odszedł, nie czekając na odpowiedź. Odprowadziłam go wzrokiem i ruszyłam dalej. Reszta dnia minęła dość spokojnie, nie licząc zadawania prac domowych przekraczających nasze możliwości. Terri odwiozła mnie do domu, umówiłyśmy się, że przyjedzie po mnie o ósmej. Mamy nie ma w domu, o czym wiedziałam. Pojechała na spotkanie służbowe co oznacza, że wróci za kilka dni. A ja zostanę sama, nie licząc Pani Ann, która przychodzi kilka razy dziennie, żeby sprawdzić czy wszystko dobrze. Zjadłam obiad, który mi zostawiła i poszłam na górę odrobić lekcje.
Koło siódmej odłożyłam wszystko i wzięłam prysznic. Wysuszyłam włosy, umalowałam się i przebrałam w czarną sukienkę, rozkloszowaną na końcu i czarne convers'y. Równo z umówiona godzina Te zaparkowała samochód pod moim domem. Wzięłam telefon, zamknęłam domu. I zajęłam miejsce pasażera.
- Świetnie wyglądasz - powiedziała kiedy usiadłam
- Dziękuję. Ty też - uśmiechnęłam się
- Ta impreza zmieni Twoje życie - zachichotała
Nic nie odpowiedziałam. Patrzyłam się przed siebie.
Dobrze zrobiłam zgadzając się iść na tą imprezę?
Zobaczymy czy zmiana będzie dobra czy wręcz przeciwnie ...

Prolog i moi mili 780 słów, następnym (postaram się ) będzie zawierał 3 razy więcej.Rozdziały będą pojawiać się w każdy piątek w godzinach nocnych. W tedy najlepiej mi pisać :D Cóż więcej ? Mam nadzieje, że wam się spodoba :) Miłego czytania ^^

Mam na imię Justin • jbOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz