Chapter 26

2.5K 57 1
                                    

Jechaliśmy już co najmniej dwie godziny. Zaczęło się już ściemniać.
- Może się zmienimy ? - spojrzałam na niego, widać było, że jest już zmęczony.
-  Na razie nie - chciał ukryć ziewanie,  ale i tak zobaczyłam.
- Justin - szepnęłam zrezygnowana. 
- Okej, okej - zjechał na pobocze i wysiadł - Nie lubię być pasażerem
- Zamienimy się jak pójdziemy na zakupy - westchnął i zajęliśmy miejsca. Wycofałam i ruszyliśmy dalej.
- Przyśpiesz - powiedział ilustrujące mnie w drogę
- Nie ucz mnie jak mam prowadzić - zaśmiałam się.
Wjechałam na parking koło spożywczego.  Justin wziął koszyk i weszliśmy do sklepu. Braliśmy najpotrzebniejsze produkty czyli- mleko, chleb, warzywa i jakieś picia. To co zapomnieliśmy kupimy na miejscu. Wyłożyliśmy do kasy i cierpliwe czekaliśmy na swoją kolejny. Ja czekam, Justin zaczął zachowywać się jak rozpieszczony dzieciak.
Wyprzedziłam go i zapłaciłam za zakupy.
- Musisz jechać ?- spytałam, jak włożyliśmy wszystko do bagażnika.
- Tak - uniósł się dumnie
- Gorszy niż dziecko - pokręciłam głową
Na miejsce dojechaliśmy jak zaczęło świtać. Jechaliśmy cały dzień. Wyszłam na zewnątrz, z wrażenia zabrakło mi powietrza. Krajobraz był niesamowit. Mały domek, wołów pełno i drzew i góry. Wszystko przykryte śniegiem.
- Pięknie tu - odwróciłam się do Justin'a,  który mi się przyglądał.
- Ostatni raz tu byłem, kiedy żyła mama- uśmiechnął się delikatnie
- Rzadko o niej wspominasz - zauważyłam
- Drażliwy temat, po za tym spójrz - podszedł do mnie - Teraz liczysz się Ty i ja - wskazał na nas palcami
Pokonałam głową i wzięłam swoją torbę. Justin zabrał nasze bagaże i zakupy.
Podał mi klucze dzięki, którym otworzyłam drzwi. Położył walizki przy sofie, która stał na środku domku naprzeciwko kominka. Rozejrzałam się dookoła. Kuchnia była malutka, nie było żadnych drzwi prowadzących do niej. Miejsce było otwarte, były jeszcze schody. Weszłam z nich do małego korytarza, od którego dochodziły trzy pomieszczenia. Otworzyłam pierwsze drzwi, które znajdowały się najbliżej mnie. Pokój był mały, ale przytulny. Ściany były ciemne, nie mogę stwierdzi jaki konkretnie kolor. Po prostu ciemne. Łóżka było ogromnie, całe na biało obładowane małymi poduszkami.  Przy drzwiach znajdowała się komoda nic poza tym. Odwróciłam się i weszłam w drzwi naprzeciwko.  Była to łazienka. Większa od wcześniejszego pokoju. Tak samo jak wcześniej była urządzona na ciemno. Na środku znajdowała się wanna. Przy jednej ścianie był prysznic. Obok była umywalka i sedes. Zamknęłam drzwi, w drzewie juz nie wchodziłam. Byłam pewna, że to jeszcze jeden pokój. 
- Rozpaliłem w kominku! - usłyszałam krzyk Justin'a, zeszłam na dół. Wywarł ręce o spodnie i uśmiechnął się dumnie
- Możesz pójdziemy spać ? -  zarzuciła ręce na jego szyki.
- Dobry pomysł - schylił się i podniósł mnie
- Oszalałeś?!- zaśmiałam się - Jestem Ciężka
- Leciutko jak piórko - cmoknął moje czoło
Położył mnie na łóżka, przesunęłam się aby zrobić mu miejsce. Przysunęłam się do niego i mocno wtuliłam.  Justin okrył nas kocem. Zamknął mnie w żelaznym uścisku. Przymknęłam oczy wdychając jego zapach.

~~~~~~~~
Przepraszam, że tak późno, ale byłam na koncercie Bednarka i się zakochałam ♥♥♥
Poprawki wprowadze jutro
Miłego czytania :*

Mam na imię Justin • jbOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz